Tomuś,
Czy lekarz prowadzący widział wynik TK? Ile cykli zaplanowano ogólnie - 6? Na pewno istotne przed kolejnym wlewem będą, jak zawsze, wyniki krwi - jeżeli poprzednie cykle zbyt mocno wymęczyły organizm to nikt na siłę tej chemii nie poda. Rozumiem Cię jednak, że nie życzysz Mamie kolejnych ciężkich chwil po agresywnej chemioterapii. Standardy leczenia są jednak opracowywane po to, żeby maksymalizować efekty. Podrzucę Ci taki link:
https://www.cancertherapy...tment-regimens/
Witaj Tomuś,
Czy to mit czy nie, prawda jest taka że w obecnej sytuacji przeto żenię krwi jest jedyną możliwością aby dokończyć chemię, która ma uratować twoją mamę.
Popatrz na to z perspektywy, kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.
Negatywne nastawienie i szukanie we wszystkim drugiego dna- nic tu nie da.
Lekarze wiedzą co robią i postaraj się im zaufać.
Pozdrawiam Crayzy
chciał nie chciał zaczęłam się sama interesować bardziej onkologią. Z tymi dodatkowymi cyklami chemii mimo regresji to jest też tak aby wcelować w odpowiedni moment wzrostu komórki nowotworowej. Na pewnych etapach chemia działa na ich wzrost i podział a na pewnych nie. Lepiej wybić co się da. Jeśli lekarze chcą podać chemię, to znaczy, że raczej nie mają wątpliwości.
Przetoczenie na pewno sprawi, że Twoja mama poczuje się lepiej (prawie od razu) niż miałaby czekać aż krew sama jej 'odbije'. Toczenie krwi ma potencjalne skutki uboczne ale w tej sytuacji nie myślała bym o nich.
Pozdrawiam serdecznie,L.
_________________ "I jak sercu powiedzieć: nie płacz?"
Decyzją wspólną, Mama przyjęła krew, jutro podejmie się czwartemu cyklowi.
Co do reszty, będziemy decydować później.
Jeszcze jedno pytanie:
Jeżeli teraz skończylibyśmy na czwartym cyklu i nie daj Boże nowotwór by wrócił za ileś lat to można wtedy powtórzyć schemat adriamycin+cisplatyna czy już się wtedy go nie stosuje bo np. nowotwór mógł się uodpornić?
Co Wy w ogóle o tym sądzicie? Nowotwórk 8x5cm, zniknął zaledwie po trzech cyklach i nawet węzły chłonne niepowiększone, a niby G-3 necroticans z trzonu macicy. To możliwe... ?
co do tego "uodpornienia" to nie będę się wypowiadała. Ale, że chemia jest w stanie znacząco wybić/zmniejszyć raka/wszczepy to moja mama jest tego najlepszym przykładem. Tylko u niej guz jest bez zmian ale bardzo dużo przerzutów do otrzewnej poznikało. Przy czym dostała tylko 5 wlewów (ze względu na stadium choroby/ryzyko pogorszenia stanu ogólnego i brak możliwości pełnego wyleczenia).
Dobrze, że zdecydowaliście się na tą krew (moja mama miała toczoną dwa razy, przy czym za drugim razem dwie jednostki). Chory czuje się po tym lepiej. Anemia niestety sprawia, że człowiek jest słabszy, bardziej podatny na chłód, dochodzą zawroty głowy, zaburzenia słuchu, kołatanie serca.
Poza tym pytałam onkologa, czy to jest tak, że jak ta krew się tak psuje po chemii, to że organizm na nią źle reaguje. Odpowiedź była, że NIE. Że jest to częsty skutek uboczny.
Trzymaj się!
L.
_________________ "I jak sercu powiedzieć: nie płacz?"
można wtedy powtórzyć schemat adriamycin+cisplatyna czy już się wtedy go nie stosuje bo np. nowotwór mógł się uodpornić?
W przypadku adriamycyny jest coś takiego jak maksymalna dawka życiowa - jej przekroczenie niesie ze sobą bardzo wysokie ryzyko poważnych powikłań kardiologicznych. Czyli lekarz musi dokładnie przeliczyć i sprawdzić ile leku pacjentka otrzymała wcześniej.
Do cisplatyny można wracać o ile nie narobiła zbyt dużych spustoszeń w szpiku i nie pozostawiła poważnych uszkodzeń np. w obrębie nerwów obwodowych.
Jednym słowem - wszystko musi ocenić lekarz pod kątem ewentualnych zysków i możliwych ( niestety) strat.
Jesteśmy po pięciu cyklach adriamycyny i cisplatyny. Na razie regenerujemy się i odbudowujemy modląc się jednocześnie by już nie było nawrotów, przynajmniej na 10 lat...
W lipcu idziemy na wizytę kontrolną gdzie dostaniemy skierowanie na TK klatki + jamy brzusznej.
Później już tylko właściwa dieta (bogata w witaminy, minerały, antyoksydantny, dużo zieleni, wszystko z eko upraw), suplementy dobrej jakości (A, D3K2MK7, E, B6, selen, cynk, kwas foliowy, probiotyk, miód, CBG, witamina C), troszeczkę aktywniejszy tryb życia (rowerek, dużo czasu z wnuczkami) i dużo wody ze szklanych butelek.
Tomuś,
Podziwiam szczerze Twoją troskę i zaangażowanie w walkę o zdrowie Mamy, ale...
Nie obraź się - mam po prostu nadzieję, że w tym całym super zdrowym i dosuplementowanym trybie życia przewidujesz dla Mamy też tzw. życie po swojemu, życie "po prostu". Absolutnie niczego z Twoich działań nie neguję, ale wiem, że często chorzy starają się w pewnym sensie "stanąć na wysokości zadania" spełniając oczekiwania rodziny co do sposobu dbania o zdrowie. Po ciężkich chwilach związanych z leczeniem często największym marzeniem chorego jest spokój i wolność, nie robienie niczego co o chorobie przypomina.
Mam nadzieję, że właściwie odbierzesz moje słowa - jedynie jako pewną podpowiedź a nie krytykę.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję, to bardzo miłe co piszesz i traktuję temat bardzo poważnie.
W przeszłości miałem już doświadczenie w tym zakresie, wszak moja Św. P. Ciocia chorowała na raka, ale nie dawała się przekonać do żadnej suplementacji, ani zdrowego trybu życia. Naciskałem mocno, opór był jeszcze większy. Niestety w końcu zmarła.
Dzisiaj, wiele lat później jestem o wiele mądrzejszy i wiem, że zdrowie i relaks psychiczny jest tak samo ważny lub nawet ważniejszy niż te wszystkie specyfiki i potrafię w sposób naturalny rozmawiać z Mamą o zaletach/skutkach spożywania i nie wmuszam już, a bardziej edukuję i Mama sama decyduje co chce, a co nie.
Najważniejsze dla mnie, że jest szczęśliwa i zdrowa, kocha ze wzajemnością swoją wnuczkę i nie może się już doczekać na drugą w listopadzie :-).
Nie wiem co o tym myśleć... tydzień temu Mamę zaczął pobolewać nieco brzuch, w okolicach posiłku, więc zachowując czujność onkologiczną poszliśmy sobie zrobić USG prywatnie.
Dzisiaj się okazało w USG, że jest guz 7x4x3 cm w tym samym miejscu na trzustce... 40 dni po ostatniej chemii, gdzie poprzedni wynik TK pokazywał, że nie ma go wcale.
Boli teraz też nieco inaczej, przede wszystkim tylko czasami i bardzo mało. Mama wcale nie musi brać żadnych tabletek przeciwbólowych, tylko machnie sobie Travisto i za pół godziny nic Ją nie drażni. Przy poprzednim razie przy podobnych wymiarach ból był nie do przeskoczenia i wymagał podania tabletki przeciwbólowej o silnym działaniu.
Standardowo pytania:
1. Czy to możliwe, że zaledwie 40 dni po V cyklu chemioterapii nagle jest wznowa i urosła TYLE centymetrów przez nieco ponad miesiąc? Chciałem przypomnieć, że Mama czuła się bezbólowo już po pierwszym cyklu CHT, więc odpowiedź na leczenie była bardzo dobra? A duży i silny ból był już przy rozmiarach 3x3x3 cm.
2. Może to jednak jest torbiel zapalna, a przez to, że Mama wcześniej miała nowotwór to jakieś komórki nowotworowe się tam gromadzą?
3. Czy możliwe, żeby nastąpił gdzieś błąd w ocenie badania TK z maja 2019 r.? Chociaż na badaniach jest wyraźnie napisane, że porównano z poprzednim wynikiem z lutego i jest całkowita regresja...
EDIT: Nie mogę dodać plików do forum bo jest komunikat o błędzie logowania do FTP, więc pozwolę sobie udostępnić od siebie:
Tak ogólnie odpowiadając na Twoje pytania to wszystko jest możliwe.
1.
To, że się bierze chemię nie znaczy, że w każdym wypadku zmiany znikną. Taki jest cel chemi ale nie zawsze działa tak jak powinna i nawet przyjmując chemię mogą powstawać nowe ogniska.
2. Czy torbiel?, to trzeba ocenić w badaniu, trzeba dokładnie sprawdzić, może to niestety nie być torbiel.
3. Raczej nie sądzę, jesteś dość skrupulatny więc myśle, że lekarze mając tyle badań mamy dokładnie to ocenili.
Rozumiem, tylko czy Wasze doświadczenie patrzenia na różne wyniki, wznowy, powroty itd. nie podpowiada Wam, że to niemożliwe by w 40 dni po chemioterapii, która zadziałała eliminując guz do 0 cm nagle robi się 7 cm?
Rozumiem po kilku miesiącach, latach, nowe ogniska, małe, gdzie indziej ale to... dla mnie to niemożliwe.
takie 7 cm może na pewno zrobić się w 5 mies (przypadek mojej znajomej). Inna sprawa to brak bólu (lub samoistne jego cofanie się) to nie jest w żadnym wypadku charakterystyczne dla litego guza. Medycyna nie jest w żadnym wypadku nauką ścisłą, wszystko jest zależne od interpretacji i ja na pewno nie wierzyłabym jednemu badaniu obrazowemu. W tym wypadku można zrobić rezonans (jak znam życie to też prywatnie), trzeba przed badaniem porozmawiać z radiologiem pokazując mu to usg. Żeby monitorować postęp choroby to trzeba porównywać w czasie badania tego samego typu, natomiast żeby rozstrzygnąć co jest co, to trzeba zrobić w krótkim czasie 2 lub 3 badania obrazowe różnego rodzaju, wybrać to które daje najdokładniejszy obraz (w funkcji kosztów) i tego używać do monitorowania.
Rozumiem po kilku miesiącach, latach, nowe ogniska, małe, gdzie indziej ale to... dla mnie to niemożliwe.
Ja bym powtórzyła to badanie w innym ośrodku lub u innego lekarza.
Nie rozważam tu czy jest to możliwe czy nie ale napewno dziwne wiec trzeba jeszcze raz sprawdzić.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum