Bardzo mi przykro ze tyle złego Cię spotyka. Jest najniższy stopień złośliwości i choroba nie była zaawansowana jak sama mówisz więc nie będzie źle. Trzymaj sie i nie załamuj, choć domyślam sie jakie to trudne w takiej sytuacji. Bedzie dobrze!!! Nie moze być inaczej!!!
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Witam Was, ostatnie dni dostarczyły nam nie lada emocji. W tej chwili jakoś to powoli poukładalismy. Mama jest od dzisiaj w szpitalu, tata w domu, chwilowo pod opieką rodziny. Operację mamy udało sie przyspieszyć znacząco, odbędzie się w najbliższy czwartek, 3.XII. Rokowania są pomyslne. Tata, jakby zmobilizowany chorobą mamy, ostatnio w lepszej formie :-) Na 11. XII ma zaplanowaną trzecią chemię.
Uściski
Witajcie,
u nas ciągłe emocje... Nie chcę mieszać wątków, wspomnę tylko, że mama jest już po operacji, od wczoraj w domu :-). Tata natomiast jest w całkiem dobrej formie, ma apetyt, i w ogóle zauważyłam, że fakt choroby mamy podziałał na niego jakoś tak mobilizująco, "skoro mama jest chora to ja muszę się trzymać". W czwartek 10. XII, a nie jak pisałam wczesniej 11.XII, tata ma zaplanowaną 3 chemię. Ufam, że wyniki będą ok i chemia będzie podana.
Dobry wieczór,
tata jest już w domu po 3 chemii
Kilka tygodni temu zapadła decyzja o wycofaniu taty z badania klinicznego, o którym kiedyś pisałam. W ramach tego badania tata otrzymywał karboplatynę i paklitaksel. Wczorajsza chemia to cisplatyna plus winorelbina, za osiem dni dolewka - jeśli się nie mylę to winorelbina w tej dolewce?
Chemię podano wczoraj, w nocy jeszcze potas w kroplówce, a od południa dzisiaj tata jest w domu. Dzisiaj się jednak sforsował pracami domowymi, dopadły go skutki uboczne w dosyć dramatyczny sposób - wymioty, biegunka, nagły spadek sił. Jestem u rodziców aktualnie, bo mama po operacji więc nic nie może robić przy tacie. Chyba ciężka noc przed nami
Aneta
Witam wszystkich,
ostatni weekend był dramatyczny, w piątek i niedzielę utrata przytomności, myslałam, że to juz koniec.....
W niedzielę bylismy u rodziców wszyscy - mój brat z córką, ja z mężem i dziećmi - krążyły mi po głowie różne myśli, aż wstyd się przyznać, ale przemknęło mi przez głowę " wybrał sobie dobry dzień na odejście, jest niedziela, są z nim wszyscy bliscy, świeci piękne słoneczko"... Nic takiego się oczywiście nie wydarzyło, ale te dwie utraty świadomości były dla mnie przerażające...
Ostatecznie, po konsultacji z ordynator, tata ponownie trafił na oddział. Na piatek ma zaplanowaną dolewkę, lekarze obiecują postawić go na nogi i podać tę chemię. Najgorszy jest fakt, że od 18 grudnia oddział będzie zamknięty z uwagi na brak kasy(!!!). Więc gdyby działo się z tatą cos dramatycznego w czasie Świąt to sama nie wiem.... Jutro wybieram się na "strategiczną" rozmowę na ten temat, ale też inne kwestie mam zamiar poruszyć. Jestem rozdarta między chęcią pomocy tacie poprzez tę paliatywną chemię, ale z drugiej strony to udręczenie taty, utraty świadomości, neutropenia powodują, że ..... W niedzielę, jak go wiozłam do szpitala to miał łzy w oczach, że nie chce, że od wrzesnia jest non stop w szpitalu. Mój Boże, dlaczego jest tak ciężko, dlaczego??
Meegrena,
On jest poprostu zmęczony chorobą, ale napewno bordzo ceni Twoje starania i w głębi duszy chce przy Waszej pomocy jeszcze zawalczyć. A z tą kasą to jakiś absurd!!!!!
Witaj meegrena,
Rzeczywiście jesteście w trudnej sytuacji...
Ciężko cokolwiek doradzić. Tata na pewno powinien wyłącznie odpoczywać, nie pomagać w pracach domowych itp.
Pozdrawiam serdecznie,
mamanel
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum