moje doświadczenia z lekarką w CO niestety jest złe. Zresztą od wielu osób usłyszałam, że nie mają podejścia, że dla nich pacjent to przypadek i procedura.
Przyznaję rację Asi. Lekarze z CO są przesympatyczni. Nie mam aż takiego dużego doświadczenia jak Wy. Moja przygoda z CO to trzy wizyty w przychodni i dwie biopsje. Byłam dwa razy u dr Gałczyńskiego i raz u dr Luboińskiego. Każdy z doktorów jest przesympatycznym człowiekiem, przede wszystkim w pełni oddanym dla pacjenta. To nie ich wina, że mają coraz mniej czasu dla pacjenta. Niestety muszą wypełniać tony papierów.
_________________ Czy to nie smutne, że większość ludzi musi zachorować, by zdać sobie sprawę z cudowności życia?
Jostein Gaarder
Jest pewna nieścisłość w tym co piszesz. Najpierw narzekasz, że lekarz na Ciebie nawrzeszczał a później, że jest przesympatyczny. No cóż, każdy z nas ma inne poczucie sympatyczności. Moje doświadczenia z CO opierają się na wizycie w Zakładzie Medycyny Nuklearnej i Endokrynologii Onkologicznej.
Moja wina źle opisałam przebieg biopsji. W CO biopsje wykonuje inny lekarz. To nie było tak, że lekarz z powodu niemożności poprawnego wbicia się do guza na mnie krzyczał. Bardziej dla mnie to było nie miłe bo coraz bardziej bolało. To jest takie nieprzyjemnie dłubanie w guzie.
_________________ Czy to nie smutne, że większość ludzi musi zachorować, by zdać sobie sprawę z cudowności życia?
Jostein Gaarder
Za każdym razem lekarz z CO gdy robił mi biopsję to się wściekał bo nie mógł się wkłuć.
To w takim razie nie Ty wcześniej pisałeś o wściekaniu się? no cóż, jak już pisałam, to Twoje zdrowie, Twoje życie i Ty samodzielnie o nim decydujesz.
[ Dodano: 2013-05-19, 13:55 ]
ok, ja może przeinaczyłam fakt, bo zamiast o wściekaniu się napisałam o krzyku. Ale na mnie np Pani doktor w CO nawrzeszczała, gdyż nie wiedziałam czy będę miała gdzie się zatrzymać w trakcie podania jodu diagnostycznego. Dodam, że mieszkam 220 km od Warszawy, więc dojazdy Ostróda-Warszawa-Ostróda przez 3 dni nie wchodziły w rachubę.
i uważasz, że to jest normalne? bo dla mnie nie jest. Choćby nie wiem jak był wściekły nie ma prawa tego okazać, bo to jest po prostu nieprofesjonalne.
aż dziw, bo czuję się rewelacyjnie, mam jeszcze w ustach ten dziwny metaliczny posmak i dziwnie mi śmierdzi, ale poza tym jest super (ślinianki też już mnie nie bolą). Jak potrzebuję spaceru to idę na korytarz zrobić sobie kawkę albo herbatkę, więc nawet ta izolacja nie jest taka dotkliwa. Zresztą co jakiś czas zagląda pielęgniarka albo salowa z pytaniem czy czegoś mi nie potrzeba. Nie wiem jak będzie z psychiką i tęsknotą za Polcią w domu, bo jednak szpital to szpital. Ale planuję, że dzień dziecka spędzimy już razem.
[ Dodano: 2013-05-19, 13:55 ]
Ale na mnie np Pani doktor w CO nawrzeszczała, gdyż nie wiedziałam czy będę miała gdzie się zatrzymać w trakcie podania jodu diagnostycznego. Dodam, że mieszkam 220 km od Warszawy, więc dojazdy Ostróda-Warszawa-Ostróda przez 3 dni nie wchodziły w rachubę.[/quote]
Hmmm... Szpital CO ma swój własny ''hotel'' i nigdy nie robili mi problemu, żebym sie tam zatrzymała w celu podania jodu dla diagnostyki, a wręcz przeciwnie sami proponowali takie rozwiązanie ... Zawsze byłam miło i rodzinnie tam traktowana ... Przeleżałam w ich ''hotelu'' 6 tygodni na radioterapii, bo nie chciałam codziennie wędrować z Płocka do Wawy. Nikt do mnie nie miał żadnych wyrzutów, także zastanawiam się poważnie z kim takim miałaś tam do czynienia. Owszem i ja mogłam mieć wykonaną operację w swoim szpitalu w Płocku, ale nie chciałam - wystarczyła mi jedna tygodniowa wizyta w tym szpitalu !! Było okropnie !! I wciaz wspominałam sobie jaka to różnica jest między normalnym szpitalem a szpitalem onkologicznym, podejście do pacjenta pff nie ma porównania !!
W moim przypadku niestety wystąpił cały ciąg zdarzeń. Najpierw odczytanie z wyniku hist-pat przerzutów do węzłów chłonnych, jak zapytałam jak to, jakie przerzuty, to stwierdziła, przecież tak jest napisane, a później jeszcze ta konieczność znalezienia sobie lokum. Słyszałam co nieco o Płockich szpitalach, mam tam bowiem rodzinę. Nie raz już leżałam w szpitalu i nie raz chodziłam do lekarzy i po prostu takie potraktowania jak wtedy nigdzie nie zaznałam. Dlatego jak porównuję wizytę u lekarza w CO i w WIM to niebo a ziemia. Ta lekarka była ok 40, zdaje się że ciemne włosy do ucha i w okularach Dla mnie najważniejsze jest także to, że jestem już po jodzie leczniczym. Tutaj w WIM jest odwrotna sytuacja, najpierw leczą a później sprawdzają czy jeszcze trzeba dobić. Tak więc za 6 miesięcy czeka mnie dawka diagnostyczna i jak wszystko będzie dobrze to kolejna za rok.
Tak w wyniku hist-pat jest napisane o przerzutach w formie 0/1, 2/3, 3/4 różnie
w zależności ile wycięto centralnych węzłów chłonnych
Pewnie miałaś doczynienia z doktor Czertwertynską hmmm... miałam z nią spotkanie
i też uważam, że jest za ostra, ale właśnie dzięki niej ja zrozumiałam, że to nie przelewki... też miałam przerzut do węzłów 4/5 ... Ale dzięki niej jodowanie uzupełniające miałam wciągu 1 tygodnia. Oglądałaś może film o Agacie Mróz ??? Kto ją tak naprawdę uświadomiło jej chorobie ???
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum