U mnie właściwie bez większych zmian . Oprócz tego, że ja robię się coraz większa
. Ze zdrowiem kaleczę strasznie, ale jakoś da się żyć . Nadal mam ataki, pomimo nowych leków
. Dziś wyrżnęłam orła w łazience i mnie wszyscy szukali, a ja się nawet odezwać nie mogłam , bo po ataku jestem taka słaba, że każda czynność jest dla mnie jak pokonanie Mount Everestu . Na szczęście już doszłam do siebie . Obym tylko kiedyś na brzuch nie wyrżnęła, bo jeszcze się dziecku coś stanie
. Poza tym upały są dobijające - u nas na śląsku było dzisiaj chyba +32 w cieniu
! Normalnie masakra jakaś
. Przez ten upał nawet nie mogłam iść do przedszkola po córkę . Góry za to tak ładnie widać, że każdy jeden szczyt można z okna wypatrzeć, chociaż to kawałek drogi (70 km). Jak przychodzi noc i kładę się do łóżka to mam takie spuchnięte nogi, że nawet słonica by się takich nóżek nie powstydziła
. Tylko czekam kiedy mi się na skórze nóg pojawią rozstępy od tej opuchlizny
.