Zator serca i udar mózgu jako powikłanie raka płuc
Witam wszystkich
Po Nowym Roku mojej żonie zaczęły dolegać silne duszności i zawroty głowy, np. z trudnością dojścia z pokoju do kuchni lub łazienki.
W pierwszym tygodniu stycznia była hospitalizowana z powodu duszenia się i temperatury prawie 39 st. Rozpoznanie - zaostrzenie infekcyjne POChP. Po zastosowaniu antybiotyków i leków rozszerzających oskrzela oraz pod tlenem nastąpiła poprawa. Wykonano rtg kl. piers. - wyszły duże zmiany w prawym płucu. Postanowiono wykonać CT kl. piers. po ustabilizowaniu oddechu.
Niestety w kolejnych dniach nastąpił kryzys z niedotleniem i utratą przytomności. Rozpaczliwe telefony w nocy mojej żony do mnie, a rano informacja, że żona jest zaintubowana, pod respiratorem i w śpiączce farmakologicznej.
Tego krytycznego dnia wykonano "echo serca". Wykryto zmiany, które rozpoznano jako śluzaka przedsionka. Tego samego dnia żona została przewieziona do IK w Aninie. Tego samego wieczora w Aninie wykonano m.in. CT kl. piers. Dyżurny zespół lekarzy rozpoznał duże zmiany nowotworowe w płucach z naciekiem na serce, blokującym przedsionek i częściowo komorę. Po dłuższej naradzie sytuację przedstawiono mi jako nieoperacyjną i oznajmiono mi, że w istniejącym stanie nie ma sensu wybudzanie żony ze śpiączki.
W kolejnych dniach stan mojej żony konsultowało jednak szereg specjalistów. Stwierdzono możliwość zoperowania serca pod warunkiem wybudzenia żony ze śpiączki.
Wybudzenie żony ze śpiączki udało się dopiero po 5 dniach. Tego samego dnia wykonano operację serca, która zakończyła się sukcesem i uratowała mojej żonie życie.
Przed operacją byłem przy żonie, koło jej lewego boku. Wykonywane było badanie neurologiczne; była mowa o niedowładzie prawej strony, ale wtedy nie zwróciłem na to uwagi.
Żona oddychała przy pom. respiratora i nie dało się z nią rozmawiać.
Podczas operacji z serca usunięto skrzepy krwi, które blokowały przedsionek i częściowo komorę. Wykonano również biopsję płuca. Materiał z serca i płuca oddano do badania histopat.
Po operacji serca okazało się, że żona ma udar mózgu z porażeniem połowiczym prawej strony i afazją. Nie jest jasne co było przyczyną udaru i kiedy dokładnie nastąpił. Są również trudności z połykaniem, na skutek których żona jest żywiona głównie za pomocą kroplówek (nie wiadomo, na ile na skutek udaru, a na ile np. na skutek ucisku nowotworu).
Wyniki badań histopat., o ile się orientuję, mówią o raku wielkokomórkowym płuca.
W takim stanie żona czeka obecnie na przeniesienie do kliniki chorób płuc, w celu leczenia tej głównej choroby, które nie mogło być dotąd podjęte. Ostatnio dodatk. przyczyną opóźnienia jest infekcja przewodu pokarmowego, być może związana z wcześniejszym leczeniem antybiotykowym.
Opisuję naszą historię, ponieważ tak ciężki los mojej żony jest mi niezmiernie bliski, a nasza sytuacja życiowa jest krytyczna. Na tym forum już znajduję wsparcie i rady, przeglądając niektóre tematy.
Piszę także, aby przedstawić powikłanie raka płuc w postaci udaru mózgu, które nie jest rzadkie (pewne dane statystyczne można w miarę łatwo "wyguglować"). Dzieje się tak dlatego, że rak płuc powoduje z natury rzeczy ogólne niedotlenienie, a ponadto wiele nowotworów powoduje generowanie dużych ilości skrzepów krwi.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
tomeko
[ Komentarz dodany przez Moderatora: absenteeism: 2012-02-10, 10:30 ] Post wydzielony do osobnego wątku zgodnie z Regulaminem Forum.
Dzieje się tak dlatego, że rak płuc powoduje z natury rzeczy ogólne niedotlenienie, a ponadto wiele nowotworów powoduje generowanie dużych ilości skrzepów krwi.
Niedotlenienie jest raczej (albo lepiej: może być) skutkiem powstawania zakrzepów, które oczywiście mogą, ale nie muszą być związane z istnieniem raka płuca. Nierzadko wiele chorób współistniejących, np. nadmierna ilość płytek krwi, wykrywane są przy okazji diagnozowania choroby nowotworowej i nie mają z nią nic wspólnego. Choć oczywiście epizody zakrzepowe mogą być związane z występowaniem nowotworu złośliwego (aczkolwiek tutaj zwykle mowa o zakrzepicy żył głębokich).
tomeko napisał/a:
Po operacji serca okazało się, że żona ma udar mózgu z porażeniem połowiczym prawej strony i afazją. Nie jest jasne co było przyczyną udaru i kiedy dokładnie nastąpił.
Być może był to udar niedokrwienny, spowodowany zakrzepem właśnie.
tomeko, kompletnie nie wiem co mogłabym Ci w tej sytuacji napisać ale chciałam tylko ... sama nie wiem. Chyba pocieszyć. Napisać, że to straszne co spotkało Twoją Żonę i całą Waszą rodzinę.
Mam nadzieję ... że Wam się uda.
Ściskam,
Ewelina
Nie mam dostępu do dokumentacji medycznej mojej żony. Nie podpisywaliśmy nigdy deklaracji na ten temat, bo nie widać było takiej potrzeby i nie znaliśmy dokładnie przepisów.
Nie jest to może najważniejsze na tę chwilę, ale umyka mi przez to wiele szczegółów. Większość informacji dostaję w rozmowach z lekarzami i skutek jest taki, że nie pamiętam w tej chwili na pewno, czy np. zator w sercu był w prawym przedsionku i komorze, czy w lewym.
W obecnym stanie uzyskanie zgody żony byłoby dość kłopotliwe. Zapewne można to zrobić jakoś inaczej, niż przez podpisanie oświadczenia? Ale czy nie wymagałoby to np. udziału notariusza?
Pytanie na razie teoretyczne, ale dokumentacja choroby w ręku może być bardzo potrzebna.
Pozdrawiam
tomeko
tomeko, upewnij się czy na pewno żona takiej deklaracji nie wypełniała, często to jest gdzieś między innymi zgodami na leczenie i nawet się nie ogarnia, że się przy przyjęciu podpisało.
P.S. Dzięki Ewelino za każde dobre i ciepłe słowo. Dziękuję za wyjaśnienia Moderatora.
Dziękuję każdemu choćby za życzliwe myśli.
Jesteśmy obydwoje z żoną jedynakami, nie mamy dzieci, rodziców już pochowaliśmy.
Jeśli teraz psychicznie jakoś egzystujemy, to w dużej mierze dzięki wsparciu przyjaciół.
tomeko, zagladaj tutaj często - napewno znajdziesz tutaj wiele cennych rad, wsparcie i samych życzliwych ludzi, którzy myslami i sercem będą z Toba - ja jestem... śledzę Twój post i jedyne co mogę to życzę dużo siły i cierpliwości w tej okropnej chorobie - mam głęboka nadzieje że Wam sie uda. Pozdrawiam i ściskam mocno.
Drogi Tomeko, ja również będę odwiedzać Twój wątek bo bardzo poruszyła mnie Twoja historia. Nie będę mogła pomóc Ci merytorycznie, nie mam wiedzy medycznej ale jest tu wiele kompetentnych i mądrych osób, które udzielą Ci fachowej pomocy. Ja natomiast jestem i będę z Tobą myślami. Wierzę, że Wam się uda. Pozdrawiam bardzo gorąco.
Drogi Tomeko, ja również będę odwiedzać Twój wątek bo bardzo poruszyła mnie Twoja historia. Nie będę mogła pomóc Ci merytorycznie, nie mam wiedzy medycznej ale jest tu wiele kompetentnych i mądrych osób, które udzielą Ci fachowej pomocy. Ja natomiast jestem i będę z Tobą myślami. Wierzę, że Wam się uda. Pozdrawiam bardzo gorąco.
Podpisuję się pod tym co napisała Evita
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
tomeko... bądź przy małżonce, wspieraj Ją swoją obecnością.
Życzę dużo siły i cierpliwości. Myślami i modlitwą jestem z Wami.
Trafiłeś na forum, gdzie zawsze uzyskasz odpowiedź na nurtujące Cię pytania. Na każdego z forumowiczów możesz liczyć...choćby na wsparcie dobrym słowem...
Pozdrawiam serdecznie.
_________________ --
Bernadeta
...nadzieja ma skrzydła, przysiada w duszy i śpiewa pieśń bez słów, która nigdy nie ustaje, a jej najsłodsze dźwięki słychać nawet podczas wichury...
Mama 08.01.2012r [*]
Tato 13.08.2013r [*]
W obecnym stanie uzyskanie zgody żony byłoby dość kłopotliwe. Zapewne można to zrobić jakoś inaczej, niż przez podpisanie oświadczenia? Ale czy nie wymagałoby to np. udziału notariusza?
Spróbuję troszkę podpowiedzieć:
- jeśli żona jest w pełni władz umysłowych i jest z Nią kontakt (przepraszam, wiem, że pytanie brzmi strasznie ale notariusz o to zapyta), czyli może wyrazić swoją wolę (mową, kiwnięciami głowy) to notariusz może pojechać do szpitala i sporządzić:
1) pełnomocnictwo notarialne, w formie aktu - koszt ok 200 zł, jest "pewniejsze" i daje "wieksze możliwości". Można wpisać , że Żona upoważnia Cię nie tylko do użyskiwania inf. med. ale do odbioru poczty, podpisywania umów czy nawet sprzedaży/darowizny ... katalog jest praktycznie nieograniczony. Przygotowuje notariusz na Twoje zlecenie.
2) pełnomocnictwo w formie poświadczenia podpisu - koszt mniejszy (od 90-110 zł) ale i mniejszy zakres. Mogłoby być to jedynie do takiego "podstawowego zarządu". Bez sprzedaży, darowizny ... Jedynie do reprezentowania.
Przykładowy tekst (takiego z poświadczeniem podpisu) wysłałam na PW.
Musiałbyś zadzwonić do jakiegokolwiek notariusza w swoim mieście, zapytać czy zrobi czynność wyjazdową (do szpitala). Czasami "marudzą" bo to dla nich za mała kaska. No, ale może trafisz na przyzwoitego.
Jakby co to służe pomocą (pracuję w Kancelarii).
Pozdrawiam,
Ewelina
Tak, J. (chyba będę pisał tak zamiast "żona") wszystko rozumie, wszystko słyszy i wszystko widzi, tak, jak kiedyś. Czasem nawet myślę, że byłoby dla niej lepiej, gdyby było inaczej.
Od paru tygodni zagadywała mnie, łapała za ręce, monosylabami próbowała zadać jakieś pytanie. Wiedziałem, o co jej chodzi, ale udawałem głupiego. Człowiek, który leży w szpitalach 5 tygodni, chciałby wiedzieć, co mu właściwie jest. Podejrzenia były bardzo jednoznaczne już od pierwszego tygodnia, gdy zrobiono rtg, ale dopiero kilka dni temu usłyszałem, jakie są wyniki his-pat. Nie ma już raczej miejsca na wątpliwości.
Opieka w Aninie jest genialna, może szczególnie wtedy, gdy wiedzą, że ktoś ma taką diagnozę, a może w ogóle. Siostry wręcz fruwają wokół J. Chyba wszystkie ją lubią, są z nią na ty. Ale nikt jej nie pisnął, jaką ma diagnozę.
No i powiedziałem J. jak bluźnierstwo: "Okruszku, masz raka płuc. Nie domyślałaś się czegoś takiego?"
Nie domyślała się. Wypiła sporo soku małymi łykami. Zadawała mi wzrokiem dalsze pytania. "Czy jest złośliwy? Taki sobie. One wszystkie są złośliwe".
"Co z Tobą będzie? Nie wiem, Okruszku. Lekarze zdecydują. Pewnie go będą musieli wyciąć".
"Czy umrzesz? Nawet nie myśl. W ogóle jak najmniej martw się na zapas, bo to nic nie daje. Odpoczywaj, musisz być silna. To jest wojna".
Poprosiła mnie, żebym już sobie poszedł. Ja zaszedłem do lekarza, powiedziałem co nabroiłem i poprosiłem, żeby dali jej coś na spanie, bo ma z tym problemy odkąd pamiętam.
Żałuję, że nie powiedziałem tego później - teraz wszystko przeciąga się jeszcze ze wzgl. na jakąś grypę żołądkową, nie pomyślałem jakoś o tym.
To trzeci nowotwór w życiu J. W październiku 2010 usuwali jej oponiaka na neurochirurgii na Szaserów. Zniosła to dzielnie i bez komplikacji jak jej inne niezliczone pobyty w szpitalach.
Może wtedy podpisywała jakieś oświadczenie. Ale w takim razie leżałoby teraz w szpitalu? Może to kiedyś sprawdzę, ale to teraz nie najważniejsze.
A ja nie byłem w szpitalu (jako pacjent) nigdy, odkąd mnie matka urodziła.
Witaj!
Nie wiem czy pomogę ale za każdym moim pobytem w szpitalu podpisywałam przy przyjęciu oświadczenie komu przekazywać informacje na temat stanu zdrowia lub śmierci. Zawsze podawałam męża. Chyba jest to standardowa procedura? Takie oświadczenie podpisywałam zarówno w szpitalu klinicznym jak i w CO. Pewnie żona też coś takiego podpisała, musisz się dowiedzieć.
Nie wiem czy pomogę ale za każdym moim pobytem w szpitalu podpisywałam przy przyjęciu oświadczenie komu przekazywać informacje na temat stanu zdrowia lub śmierci.
Ja też. Zawsze wypełniałam druk, w którym podaję osoby upoważnione.
gabi30 napisał/a:
Chyba jest to standardowa procedura?
Pozdrawiam Cię serdecznie
Justyna
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Witaj!
Moja Mama też miała udar mózgu. Nikt mi nie wyjaśnił dlaczego i skąd. Niby przy chorobie nowotworowej istnieje duże ryzyko. Też miała niedowład prawej strony ciała i afazję. Była świadoma. Często udawała, że śpi. Dlatego uważaj co mówisz przy żonie. Mów tak aby miała siły i wiarę o życie.
Trzymaj się
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum