witam,
długo milczałam bo było mnóstwo spraw na głowie, w chwili obecnej tata jest w szpital w Brzozowie, ale to dłuższa historia:
15 kwietnia tata po zażyciu mitotanu dostał wysokiego ciśnienia, drgawek, duszności i ogólnie bardzo źle się poczuł. wezwaliśmy karetkę, przez tydzień był w naszym szpitalu powiatowym, nie brał w tym czasie mitotanu, usiłowali mu zbić ciśnienie, ale wielkiego efektu nie osiągnęli. nie podawali mu w tym czasie mitotanu, raz spróbowali ale znowu były cyrki i stwierdzili że trzeba skonsultować to z Brzozowem.
tata wrócił do domu w Wielki Piątek, był przez całe święta, czuł się ogólnie dobrze, czasem tylko ciśnienie dokuczało i mówił wtedy że ma ciężką głowę. w sobotę zawieźliśmy go do Brzozowa, pewnie w tym tygodniu nie wyjdzie, znowu bierze mitotan, nic wielkiego się mu nie dzieje - tzn. ogólne uczucie słabości, nie ma takich cyrków jak duszności i drgawki.
we czwartek ma mieć konsultacje endokrynologiczne, ale nie wiem w jakim konkretnie celu - tata leczy się w prof. endokrynologa w Rzeszowie, jemu nie udało się nic konkretnego osiągnąć bo podobno nie ma dobrego sposobu na zahamowanie aktywności hormonalnej guzów. może jednak tu coś wymyślą.
a w kwestii dożylnej chemii to lekarz prowadzący stwierdził, że w wypadku taty nie byłaby ona dobrym rozwiązaniem, tata mógłby po prostu jej nie wytrzymać.
z jednej strony zdaję sobie sprawę z tego, że sytuacja jest poważna, ba, że jest po prostu źle, ale jak patrzę na tatę to aż trudno mi w to wszystko uwierzyć. on ma w sobie taką straszną wolę życia, momentami wydaje mi się że każdy dzień, każdy tydzień on wyszarpuje śmierci, że cały czas toczy zaciętą walkę i stara się to przed nami ukrywać. patrząc na niego wiem, że my też nie możemy się poddać i postawić kreski, choć lekarz powiedział mi, że jeśli w następnym TK w czerwcu będzie dalszy rozsiew, to przerwie leczenie mitotanem. co prawda nie powiedział, że w takiej sytuacji nie będzie się po prostu opłacało leczyć taty, ale ja doskonale zdaje sobie z tego sprawę i w sumie rozumiem, czysta ekonomiczna kalkulacja.
no ale jak na razie walczymy wszyscy i nie poddamy się łatwo.
serdecznie pozdrawiam wszystkich czytających i walczących, nie poddawajmy się
Dorotko, dziękuję Ci strasznie za zainteresowanie i troskę