Pozdrawiam Ciebie i męża !
Ach i jeszcze coś podpisuję się pod tym :
marysiax napisał/a:
patrzę na Twojego męża i proszę Boga aby zabrał z niego tę chorobę
patrzę na Ciebie i proszę Boga aby dał Ci dużo siły
Dzięki za dobre i łechczące serce słowa...
Anelia napisał/a:
Po mężu w ogóle choroby nie widać !
a ja widzę i to bardzo dokładnie - szczegół, po szczególe.. no, ale ja obserwuję stale, bo jesteśmy razem przez 24 godziny na dobę...i widzę zmianę..jeszcze tak niedawno sama mówiłam, że nic, a nic nie wskazuje na to, że jest chory... tak teraz zaczynam wątpić już we wszystko..
_________________ "...Są dni których nie powinno być"
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. To nie miłość - lecz choroba bliskiej osoby
"Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć" Stefan Żeromski
asereT
sama mówiłam, że nic, a nic nie wskazuje na to, że jest chory... tak teraz zaczynam wątpić już we wszystko..
Kochana ,nie poddawaj się nie możesz zwatpić, wiem że to nie takie proste ale zobacz ile Twoje silne ramię znaczy dla meza. a co będzie gdy ono opadnie?
Sciskam.
Teresko
jesli mogę zapytać: te zmiany, które dostrzegasz - chodzi Ci o sferę fizyczną, że Mąż przytył itp, czy dostrzegasz też jakieś skutki w sensie zmiany zachowania?
Moga być to skutki WBRT albo sterydów niekoniecznie guzów...
PS. u Nas troszke problemów z pamięcią jest - u Mężą Twojego też?
Onkolog mówił, że mogą tez to być skutki WBRT niestety - Tata czesto pyta się o pewne rzeczy dwa a nawet trzy razy - tak jakby szwankowala mu pamięc tzw. krótkotrwała, a to co było kiedyś pamieta w szczegółach, a zastanawia sie czy przed godzina wziął tabletki czy nie:(
Dziewczyny, a co najgorsze w tym wszystkim to mówię to z pełną świadomością..to "zwykłe olewanie" pacjentów i ich rodziny przez lekarzy.
Napisałam wcześniej, że chemia była z przygodami i że opiszę to nieco później, jak już opadną ze mnie emocje..
No to piszę..
30 grudnia mąż opuścił Oddz. Chemioterapii..opuścił z pomazaną (czyt. poprawianą długopisem - bez postawienia w tych zabazgrolonych miejscach parafki - przez lekarkę... kartą informacyjną pobytu na tymże oddz. a na dodatek z mylnie wpisaną klasyfikacją..
Pomyliła na karcie datę następnego kursu chemii... ustnie powiadomiła - poinformowała - że po Nowym Roku przerejestruje męża na dzień później, bo źle policzyła i że 21 dzień wypadnie nie 18 a 19 stycznia 2012 roku. ja mam tylko dowiedzieć się czy anulowała 18 styczeń jako dzień kolejnego cyklu i ustaliła termin na 19.
No oczywiście gdy się pojawiłam upewniła mnie, że tak, że dopełniła tych formalności...no oczywiście o poprawieniu karty wypisowej nie było nawet mowy, bo to nic takiego - nawet ta blednie wpisana klasyfikacja, no bo przecież są odległe przerzuty..itd..
ale do rzeczy..19 stycznia wczesnym rankiem udaliśmy się z mężem aby pobrali mu krew na badania przed wlewem... no i wróciliśmy do domu, aby mąż zjadł śniadanie ( pojechaliśmy na czczo po wypiciu tylko 350 ml letniej przegotowanej wody, by rozrzedzić gęstą krew) zażył 4 mg Pabi i czekamy aż nasze 'plecy" poinformują że wyniki są i że są dobre, pozwalające na podanie chemii.. a nie spieszyło nam się, bo pan dr jak co dzień zamiast o 8,00 przychodził po 10,00..
No i jest wiadomość... wyniki są...{ ALAT - 115 ( norma do 44), LDH 643 (norma 480) potas też podwyższony- ale już mniejszy bo tylko 5,45 - przestałam podawać potas w tabletkach i jest mniejszy.. (norma do 5,20), Mg - 2,08 ( norma 1,4-2,1 mEq/l), zapomnieli mi zrobić poziom żelaza ( część badań, w tym elektrolity, MG i Fe robiłam prywatnie)}, więc jedziemy... a ja zamiast czekać grzecznie w kolejce idę do okienka rejestracji Ośrodka Chemioterapii Dziennej i pytam, czy jest karta męża do dra........ był rejestrowany..Na moje pytanie dostaję odpowiedź.. karty nie ma, bo dr ...... dziś nie przyjmuje, bo miał nocny dyżur..na oddz...no to pytam : wobec takiego obrotu sprawy, do kogo przeniesiona jest karta męża?? Na dziś do nikogo pada odpowiedź.. jak to do nikogo? pytam - przecież dziś miał być drugi kurs chemioterapii... Pani zapytała mnie o nr historii choroby męża... następnie weszła w komputer i poinformowała mnie, że owszem mąż był zarejestrowany..ale na wczoraj, czyli na 18 stycznia i NIE ZGŁOSIŁ SIĘ..co zostało zaznaczone i w karcie i systemie..
Nie pomogło żadne tłumaczenie - one mają czarne na białym tak zapisane!!!!
Jak mnie nerwy poniosły... w ciągu błyskawicznego czasu pokonałam długi korytarz i schody z I na II piętro..wpadłam jak burza na oddział ..............i prosto na "kompetentną" panią dr... zaczęła się tłumaczyć.. że ONA wszystko zrobiła... nie może być pomyłki...ale wzięła odpis karty informacyjnej i poszła....na 1,5 godziny..poszła załatwiać... jak i gdzie i komu wcisnąć męża na dzisiejszą chemię...
Koniec... końca... wróciła i skierowała nas z powrotem do Oś. Chemii Dziennej i znowu staję przed okienkiem rejestracji... a panie patrzą na mnie "wilkiem" bo przeze mnie im się oberwało od pani dr... więc grzecznie pytam..a czyja to jest wina??? na pewno nie moja, bo ja pofatygowałam się na drugi koniec miasta by dowiedzieć się, czy wyznaczona jest wizyta zamiast 18 to 19 stycznia... no w końcu przez głośnika pada nasze nazwisko idziemy do gabinetu..a tam napuszony i zły siedzi pan dr.. (nie dziwię się, bo miał komplet swoich pacjentów, a tu musiał zrobić jeszcze przysługę koleżance po fachu i naprawić - czyt. przyjąć ponadplanowego pacjenta..
Stwierdził, że to że "nadwyżki" norm, które wykazało badanie nie przeszkadzają w podaniu dziś chemii...
Rozpisał chemię, wyznaczył (napisał na karteczce) termin 3 wlewu..a ja z tego wszystkiego - bo adrenalina jeszcze we mnie buzowała - nie sprawdziłam jaki termin wyznaczył.. mąż poszedł na salę wyszukać sobie fotel do siedzenia podczas wlewu..a ja cała "w skowronkach" poszłam aby wpisali w zeszyt datę kolejnej chemii.
Po dwóch dniach sięgnęłam po karteczkę na której była wpisana data kolejnego wlewu z podbitą pieczątką lekarza... no i jakież było moje zdumienie... ale nic, liczę dni jeszcze raz i jeszcze i jeszcze.. i okazuje się..że Pan dr... przedłużył o 1 dzień... nie co 21 dni, a wychodzi na to, że w 22 dniu znowu.. miała być chemia.... i znowu muszę jechać przez całe miasto - aż na drugi jego kraniec by wyjaśnić i dopilnować daty - przełożenia o 1 dzień wcześniej wlewu 3 kursu chemii.. i jak tu się nie denerwować!!!! jak można żyć nie stresując się z powodu czyjegoś niedbalstwa i bylejakości wykonywanej pracy!!!
_________________ "...Są dni których nie powinno być"
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. To nie miłość - lecz choroba bliskiej osoby
"Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć" Stefan Żeromski
asereT
asereT,
Hm ?? Powiem Ci że to jest bardzo przykre (:(:(
ale wg mojego zdania jest to też nasza wina .Boimy sie o naszych bliskich i nie potrafimy być asertywni i nie walczym z lekarzami o to co nam się należy .Boimy sie ze jak bedziemy ostrzy w stosunku do nich ,ze będziemy wytykali ich błedy to oni bedą lekceważyli naszych bliskich,utrudniali leczenie albo zwykle na nas napadali .(:(:(:
Mamy duzo narzedzi do tego żeby zmusić ich nie TYlKO do tego żeby byli lekarzami ale i ludżmi !
PS Jeśli nie po dobroci to są przepisy sądy paragrafy> Szkoda że zaczynamy działać jak jest już za pózno i nic już nie pomoże naszym bliskim.Najgorsze jest to że lekarze inaczej traktuja (są oczywiscie wyjatki i o takich pozytywnych przypadkach i lekarzach powinniśmy mówić głośno)nas pacjentów prywatnie a inaczej na NFZ (:(:(
Pozdrawiam izycze dużo sił do walki nie tylko z chorobą ale i z systemem A
Teresko,
Boże, współczuje tych nerwów.
Nie dziwię się, że adrenalina zadzialała, bo ja bym też tego nie wytrzymała...
Wiadomo, każdemu mogą się zdarzyć błędy, niedociągnięcia, ale przykre, że potem uruchamia się przez to cała lawina zdarzeń i najczęściej obrywa Bogu ducha winny pacjent lub jego rodzina...
nie wiem jak to jest u Was, ale w Poznaniu lekarz wrzucał do kompa i system sam mu wyliczał kolejny termin...
Pan dr... przedłużył o 1 dzień... nie co 21 dni, a wychodzi na to, że w 22 dniu znowu.
Daj sobie spokój, nie przekładaj terminu.
Nieraz u Nas też tak wyznaczali, odpowiedź była, że to nie ma takiego dużego znaczenia.
Więc się nie stresuj, bo szkoda Twoich nerwów.
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
O Chryste, można się pochlastać albo powiesić (oczywiście komuś na szyi).
Ale na poważnie z wykupem leków na wypisaną przez ostatniego - u którego byliśmy 19 stycznia - pana dra nie śpieszyłam się, bo mam tak, że na jutro jeszcze mi wystarczy, wiec odpuściłam piątek i sobotę, a dziś wyruszyłam do apteki..i usłyszałam.. nie wpisana dawka leku..nie mogę wydać...w drugiej aptece usłyszałam to samo, z tym że pani mgr dodała iż może mi wydać ale ta najsłabszą, czyli 8 mg dawkę..a nie 24...więc co mi z tego?? w blichtrze jest 30 tabletek po 8 mg... to dziennie będę zmuszona zużyć 6 szt i wystarczy mi to na 5 dni..a co dalej???...a na dodatek pomylił datę i poprawił ją a nie postawił parafki...czyli..znowu będę musiała "zasuwać" do ŚCO jutro i kłaniać się w pas, by mnie przyjął i poprawił to co spartolił, nie mówi8ąc już o tym, że nie wpisał, ze to choroba przewlekła..ale z tym to do NFZ .
A dziś byłam pytać o ten 22 dniowy termin chemii, stwierdził, że należy co 21 dni..i poprawił, i zgodził się, że prawidłowo jest wg mojego wyliczenia 09.02.2012 roku..
Jednym słowem.. za głupią głową nogi muszą się nachodzić ( tylko nie wiem dlaczego to moje nogi muszą chodzić kilkakrotnie??) Wiecie co, zaczyna mnie to tak denerwować, że po prostu z tego wszystkiego z tej "nerwówki", to zaczynam się głupio zachowywać i głupio pisać, kpiąc z siebie i z innych...ale z samej choroby... nie kpię, traktuję ją "po macoszemu", żeby w końcu wzięła się i poszła..hen, za morza, góry i lasy, a nas ludzi zostawiła w spokoju...
_________________ "...Są dni których nie powinno być"
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. To nie miłość - lecz choroba bliskiej osoby
"Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć" Stefan Żeromski
asereT
asereT, ja z takimi sprawami (przepisanie źle wypisanej recepty) szłam do rodzinnej lekarki, nie latałam szukać docenta - ale to już Ty zdecyduj gdzie masz bliżej.
Swoją droga niewpisanie dawki to częsty błąd ze strony lekarza. Mi poprawił kiedyś dawkowanie na relanium i patrzyli na mnie w aptece jak na narkomankę która chce wyłudzić.
Teresko,
A chodzi o lek na zawroty? Preventic czy betaserc - bo skoro piszesz, ze 24 mg i 8 mg, to tak mi sie nasunęło, że chodzi o ten lek na zawroty (betahistina).
My chodzimy po ten lek do rodzinnego - daje bez żadnych przeszkó receptę.
[ Dodano: 2012-01-23, 18:39 ]
Chodziło mi o POLVERTIC - betahistinę
A chodzi o lek na zawroty? Preventic czy betaserc - bo skoro piszesz, ze 24 mg i 8 mg, to tak mi sie nasunęło, że chodzi o ten lek na zawroty (betahistina).
My chodzimy po ten lek do rodzinnego - daje bez żadnych przeszkó receptę.
[ Dodano: 2012-01-23, 18:39 ]
Chodziło mi o POLVERTIC - betahistinę
Tak, chodzi o Betaserc lub jego zamiennik Vestibo.. a ja mam tylko na jutro dawkę, a jutro mój lekarz POZ nie przyjmuje, więc... muszę jechać by poprawiono mi recipe.. Leki wypisywałam w CO, bo akurat tam byłam...i przypomniałam sobie, że już mi się będą kończyły..
_________________ "...Są dni których nie powinno być"
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. To nie miłość - lecz choroba bliskiej osoby
"Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć" Stefan Żeromski
asereT
Jak masz w karcie pacjenta przewlekłą chorobę to może każdy lekarz POZ wypisac ,nie koniecznie prowadzą
Ależ ja o tym wiem.
A czasami trudno mi zostawić męża samego i pędzić do lekarza POZ, czekać tam w kolejce... wśród kichających chorych ludzi, i wirusy przenieść z przychodni do domu, do chorej i pozbawionej odporności osoby, a do ŚCO i tak muszę męża "dostarczyć", więc przy okazji.. i z okazji...
Pisałam przecież, że "nasz" lekarz w POZ nie przyjmuje we wszystkie dni..
Dzięki za wszystkie rady czy też porady..
[ Dodano: 2012-01-23, 20:28 ]
Chcę nadmienić jeszcze, że mąż ma wszystkich lekarzy specjalistów w jednym miejscu, czyli w ŚCO....
a i małe sprostowanie. nie dopisałam, że dziękowałam za porady związane z wypisywaniem recept...
_________________ "...Są dni których nie powinno być"
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. To nie miłość - lecz choroba bliskiej osoby
"Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć" Stefan Żeromski
asereT
Ja bym wpadła - zostawiła kartkę do wypisania recepty i po poludniu wpadła po odbior recepty. U nas na szczęście jest taki zwyczaj, że nie trzeba czekać na wizyte, tylko rano przynosi się kartke z lekiem jaki ma zostać wypisany i po kilku godzinach sie odbiera wypisana receptę. Ułatwia to życie no i zaoszczędza czas!
ja też tak robię - w sytuacji podbramkowej, gdy nagle lek sie skończy - że idę do apteki ( mam kilka zaprzyjaźnionych), prosze o lek a receptę donoszę pod 2 dniach - spisuja tylko moje dane z dowodu...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum