Podpisuję się pod słowami Marzenki. Otóż nasze doświadczenia to pewien pryzmat przez który patrzymy. Owszem, doświadczenia ludzi nigdy nie będą na 100% takie same. Dlatego niekiedy może boleć świadomość - że nikt nie rozumie nas właśnie tak do końca...
Ale może to właśnie sprawia, że ktoś potrafi spojrzeć problem z innej perspektywy i zobaczyć to czego my sami czasem jeszcze dostrzec nie możemy. Nierzadko bywają takie chwile kiedy wydaje się że nie damy rady, że po prostu nie starczy sił. Bardzo się boimy kiedy wyobrażamy sobie co nas czeka... A jednak kiedy to nadchodzi okazuje się, że mamy w sobie więcej siły niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. I że potrafimy. I sobie nawet dobrze radzimy. Inną sprawą jest poczucie osamotnienia w trudnej sytuacji. Samemu człowiekowi ( bez wsparcia) wszystko jest o wiele trudniejsze. Dobrze gdy blisko są ludzie którzy chcą nam pomóc...
A jednak kiedy to nadchodzi okazuje się, że mamy w sobie więcej siły niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. I że potrafimy. I sobie nawet dobrze radzimy. Inną sprawą jest poczucie osamotnienia w trudnej sytuacji. Samemu człowiekowi ( bez wsparcia) wszystko jest o wiele trudniejsze. Dobrze gdy blisko są ludzie którzy chcą nam pomóc...
Bo razem jest łatwiej...
Malinko jesteśmy z Tobą całym sercem.
Podpisuję się pod tym również i ja
_________________ Asia
„Miarą miłości jest miłość bez miary”
Malinko wiadomo, że do końca staramy się pomóc, ratujemy i wciąż mamy nadzieję. W ostatnim roku straciłam trzy osoby chore na nowotwory. Też dręczyły mnie wyrzuty sumienia, czy zrobiłam wszystko tak jak trzeba. Ratowanie i na siłę podtrzymywanie przy życiu jest niemoralne. Trzeba zaakceptować ten fakt, że Ktoś odchodzi, w jakimś sensie pogodzić się z tym, bo każdy z nas kiedyś odejdzie. Nie walcz na siłę, żeby zatrzymać mamę, w pewnym momencie i sam chory chce już odejść, bo nie ma siły do walki, ma dość tego cierpienia, bólu, osłabienia i wszystkiego co wiąże się z chorobą. Mama zawsze zostanie w Twoich/Waszych myślach, sercu. Myślę, że odchodzenie w domu, wśród własnych rzeczy, znajomych sprzętów, we własnym łóżku, wśród najbliższych jest w jakiś sensie bezpieczniejsze, chory czuje się bardziej zaopiekowany i wie, że jest wśród osób kochających jest w bezpiecznym miejscu. Wiadomo jednak, że sytuacje w życiu są różne i czasami nie ma innego wyjścia i rodzina wybiera inną opcję i też nie można za to nikogo winić.
Myślami jestem cały czas z Wami i wciąż życzę Ci dużo siły w tym trudnym okresie.
Dziękuję Wam.
jeden z guzów to chyba naciek, tak jak pisałyście. mama ma depresję. nie chce współpracować. chce do hospicjum. nie trafiają do niej argumenty.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Malinko całkowicie cie rozumiem, my odchodzenie mojego Tatusia przechodzilisty w zeszłym roku a skończyło się w tym roku w styczniu. Święta Bożego Narodzenia Tatuś był u mnie, ale całkowicie bez kontaktu z nami. W wigilię zasiadł z nami przy stole do którego go doprowadzilismy, dwie łyżeczki barszczu i ból i cierpienie i i morfina i nasza bezsilność i płacz i rozpacz i zrozumienie, że to ostatnie z nim święta. Że nie doczeka następnych bo choroba galopuje w zawrotnym tempie. Wiem z własnego doświadczenia że to będą dla was trudne i bardzo smutne święta. Bardzo ci współczuję, że i ty musisz przez to przechodzić. Modlę się o twoją mamę by nie cierpiała. Jestem z wami myślami i sercem.
_________________ Asia
„Miarą miłości jest miłość bez miary”
Malinko tu wszyscy na forum są dzielni i wyjątkowi tak jak i Ty.
Tak Malinko, najtrudniejsze według mnie jest to cierpienie, ból, cała ta otoczka choroby, ta nasza bezsilność, że chcemy zrobić wszystko a nie możemy prawie nic, tylko być i zapewniać opiekę, to takie smutne. Dla mnie też było trudne, że mama nie mówiła (wylew, przerzuty do mózgu), zero kontaktu. To było smutne, że nie poznaje, nie umie nic wyrazić, że wszystkiego musiałam się domyślać. Nie trafiłam na forum wtedy kiedy ja potrzebowałam wsparcia, teraz czytam historię ludzi i widzę, że takich cierpień jak ja miałam jest bardzo dużo i to jest takie przykre, ale wiele mi tłumaczy, bo wciąż w głowie siedzą jakieś pytania, dziś odnajduję tutaj odpowiedzi, co sprawia że uspokajam swoje serce.
Malinko, na hospicjum przyjdzie czas, teraz tak jak piszesz, rozmawiaj z mamą, jak tylko mama chce, może jakieś wspólne chwile z życia potrafią poprawić Wam nastrój, chociaż na chwilę, mów do mamy jaka jest ważna dla Ciebie, nie wstydź się swoich uczuć, żebyś później nie żałowała, że czegoś nie powiedziałaś.
Trzeba wreszcie pozbyć się myślenia, że hospicjum to coś złego, tam na prawdę pracują ludzie oddani swojej pracy(,,,)
. Tam jest pomoc lekarska, my czasami możemy więcej zaszkodzić niż pomóc, zwłaszcza jak osoba bardzo cierpi. Zapytaj mamy czy taka opcja wchodzi w grę i jeśli podejmiecie taką decyzję nikt nie ma prawa Cię oceniać, każdy chciałby się opiekować, pomagać ale nie zawsze może i trzeba to zrozumieć.
Pozdrawiam
Podpisuję się pod tymi słowami obiema rękami. Mój Tatuś dzięki hospicjum stacjonarnemu i na przemian hospicjum domowemu przede wszystkim nie żył w bólu .
Ludziom tam pracującym bedę wdzięczna do końca życia za serce,oddanie,troskę i przede wszystkim fachową pomoc gdy takowa była potrzebna. Nie bój się hospicjum Malinko tam pracują naprawdę cudowni ludzie, ja w każdym razie na takowych natrafiłam. Pozdrawiam i ściskam serdecznie.
_________________ Asia
„Miarą miłości jest miłość bez miary”
Malinko wiadomo, że zawsze staramy się walczyć do końca, zawsze mamy w głowie myślenie, czy zrobiliśmy wszystko a i tak będzie zawsze za mało. Mama jest dorosła i podejmuje decyzje sama, ale czasami chory ma dość tego bólu/chorowania tego, że jest zależny od innych osób, że poddaje się, nie chce leków, dalszego leczenia a my stajemy się bezradni. Nie zrobisz nic na siłę bo nie możesz ale próbuje jakoś mamę mobilizować do walki, przede wszystkim dlatego żeby nie cierpiała, żeby nie bolało.
Co do hospicjum nie kojarz tego z umieralnią, raczej z godnym odejściem. Nie patrz na to co mówi rodzina/znajomi, oni nie są w tej sytuacji, dobrze oceniać z daleka jak nie jest się w centrum "nieszczęścia". To ma być decyzja mamy i Jej najbliższych, Wasza wspólna. Ludzie już mają taką naturę oceniania, ale to jest Wasze życie. Można w hospicjum poleżeć, później wrócić do domu, to będzie zależało od Was. Mój kolega tak robił kilka razy trochę w domu, trochę w hospicjum.
Malinko rób tyle ile możesz a na pewno robisz wszystko aby mamie pomóc, ulżyć w cierpieniu i opiekujesz się tak jak powinnaś.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum