Dzięki. Doktor Kiprian budzi zaufanie już na wejściu. Wiem,że sympatyczny lekarz to nie wszystko ale rozmawiała ze mna jak z pacjentem któremu trzeba wyjaśnić i powiedzieć cos od siebie a nie tylko zdawkowo odpowiedzieć na pytanie albo nie odpowiedzieć wcale. Sam fakt że zostałam w centrum w ciągu kilku godzin przyjeta przez 2 lekarzy jest obiecujący. mam numer bezpośrednio do gabinetu p. doktor i o wynikhisto mogę się dowiedzieć telefonicznie i w tedy ustalimy termin wizyty.
_________________ Antoine de Saint-Exupéry
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać
Wróciłam z rezonansu. Trzeba było prosić o trzymanie kciuków to może poszłoby lepiej. Nie mam na myśli wyniku tylko całej organizacji. W szpitalu byłam krótko po ósmej rano ,jeszcze trwał obchód. Po kilku minutach podeszła do mnie pani doktor i spytała czy jestem przygotowana na oddział. A nie tak miało być. W końcu ok jedenastej powiedziała że zobaczymy po badaniu, i że po badaniu mam sie zgłosic do pigułek. Niestety skończyłam dziesięc minut po czternastej. Miałam nadzieje że jeszcze znajdę lekarkę jedną albo drugą co znaja moją sprawę a wenflon może zaczekać. Ale jedna poszła już do domu a druga wyjechała na szkolenie i będzie w poniedziałek. Radiolog nie chciał rozmawiać. Tak na gorąco nie jest w stanie mi nic powiedziec a wynik będzie podany na oddzial. Pielęgniarki kazały mi iść do domu bo i tak nie ma dla mnie łóżka. No więc jutro rano muszę się dodzwonić na oddział i dowiedzieć co dalej. Być może będą brać wycinek z nasady języka i znów mi się odłoży termin radio. Nie wiem czy mogę jeszcze czekać. W piątek, najdalej w poniedziałek powinny być wyniki z ponownego badania materiału w Warszawie.
Sam rezonans to dziwne badanie. Pewnie sprzęt nie był najnowszej generacji bo bardzo głośny. Ta klatka na twarz dla mnie była śmieszna ale dla innych może być przerażająca. I ten jednostajny hałas wprowadził mnie w jakiś trans. Miałam jakies dziwne wizje a przecież nie spałam. W penej chwili pomyślałam że jestem jak wibrator, taki wielki, różowy - i to była jedyna przyjemna chwila tego dnia. po powrocie do domu plułam z fragmentami krwi. Może to po kontraście.
Mam wrażenie że nic mi nie jest, że to wszystko to pomyłka a badania to strata czasu. Nawet nie schudłam. Na początku z takim zapałem poddawałam się lekarzom a teraz jest mi wszystko jedno, niech robią co chcą. Poddawanie sie zmiennym nastrojom to moja wada. (jedyna ) Jutro będzie nowy dzień a i ten jeszcze się nie skończył więc może mi sie humor zmieni (z wisielczego na euforycznie radosny?) Może powinnam po chłopsku dać komuś w twarz? Chciałam napisać w ryj ale kobiecie nie wypada. Może by mi ulżyło.
_________________ Antoine de Saint-Exupéry
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać
Dziś odebrałam wynik rezonansu i rozmawiałam z laryngologiem. Oglądali mi też gardło. znów cos tam jest co widać gołym okiem a na rezonansie jest opisane. Wynka ze jest to jedyna zmiana widoczna w tym odcinku. Lekarka (dr. nauk medycznych) uwarza że trzeba to usunąc ale chcą kinsultować jeszcze z chirurgiem i radiologiem. w tym szpitalu maja wszystkie moje wyniki więc będą mieli pełen obraz sprawy. Jestem przerażona bo jeśli będą operować to będzie to poważna operacja, z przecięciem czy nacieciem żuchwy. Nie wiem czy naświetlanie bez operacji nie byłoby lepsze. Mam termin do szpitala na 21 czerwca mimo że to niedziela. Do tego czasu będą po konsultacjach a ja będę miała wyniki histo z Warszawy. Znów czekam. Denerwuje się coraz bardziej. Chyba znów zacznę sie wspomagać psychotropami.
Jogi, chyba więc mamy, po długich poszukiwaniach, ognisko pierwotne...
Jeśli to rak gardła górnego (części ustnej) to w skali TNM wygląda to tak : T3N2cM0
czyli stopień zaawansowania IVa ..
"t" oznacza tętnicę.
Zmianę określono jako otorebkowaną i dobrze odgraniczoną, jednak może być to mylące (może torebka jest nacieczona) ze względu na przerzuty w węzłach chłonnych.
Zabieg może być bardzo trudny ze względu na przyleganie zmiany do tętnicy. Jednak jeśli zmiana tętnicy nie nacieka - to niekoniecznie jest niemożliwy.
Co do wyboru sposobu leczenia:
Na pewno operacja daje większe szanse na wyleczenie.
Na pewno i operacja i naświetlania połączone są z niekorzystnymi skutkami ubocznymi każdego z tych rodzajów leczenia.
Warto byłoby zapytać lekarza wprost: z czym może się wiązać zabieg - tj. jakie daje szanse na wyleczenie w stosunku do wyłącznej radioterapii radykalnej,
oraz -to pytanie głównie do chirurga- czego można się spodziewać po zabiegu, jak będzie przebiegał okres pooperacyjny i rekonwalescencja.
Myślę, że jest to ognisko pierwotne. Zmiana jest naprawdę spora i jedyna jaką wskazuje MR.
Dss co to znaczy " z pojedynczą, grubą przegrodą" i to że należy uwzględnic robień oraz guz torbielowaty. Ta przegroda odziela coś od czegoś? mam ropień i guż torbielowaty czy ropień albo guz torbielowaty? Jeśli świeci w pet to znaczy że guz a nie ropień ? Co to znaczy że zmana jest otorebkowana? to dobrze ? Lepiej żeby była dobrze odgraniczona niż nacieczona - dobrze myślę?
Czy taki wynik może uniemożliwić radioterapię?
Może rzeczywiście nic nowego nie wniósł radioterapeucie.
Patrząc na mnie "po całości" tzn na to że świeci coś w przełyki, że w śledzionie są prawdopodobnie torbiele, w nerkach też mogę się jeszcze czegoś spodziewać? To że nerki i śledziona nie świeciły to znaczy że nie ma tam stanu zapalnego ale mogą btyć torbiele?
DSS będziesz miała tyle cierpliwości i czasu żeby mi na te pytania odpowiedzieć?
_________________ Antoine de Saint-Exupéry
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać
W torbielach bywają przegrody. Cienkościenne nie muszą świadczyć o niczym szczególnym, natomiast grubościenne (tj. mające wymiar = lub >3mm) uważa się za przesłankę tego, że może być to guz torbielowaty, złośliwy.
jogi45 napisał/a:
i to że należy uwzględnic robień oraz guz torbielowaty
Różnicowanie pomiędzy X a Y polega na tym, że radiolog na postawie obrazu uzyskanego w wykonanym badaniu sugeruje z czym prawdopodobnie mamy do czynienia. I chodzi tu o to, że sugeruje się, że może być to albo X albo Y.
jogi45 napisał/a:
Ta przegroda odziela coś od czegoś?
Nie, po prostu jest. Ważny, j.w., jest jej wymiar (grubość ściany przegrody).
jogi45 napisał/a:
mam ropień i guż torbielowaty czy ropień albo guz torbielowaty?
albo, albo.
jogi45 napisał/a:
Jeśli świeci w pet to znaczy że guz a nie ropień ?
Raczej tak. Ale zależy jeszcze jak "świeci". Wyraźnie i silnie "świecą" zmiany nowotworowe.
jogi45 napisał/a:
Co to znaczy że zmana jest otorebkowana? to dobrze ? Lepiej żeby była dobrze odgraniczona niż nacieczona - dobrze myślę?
Oczywiście, że dobrze, że jest otorebkowana. Jednak przypuszczam, że jeśli jest to pierwotne ognisko nowotworowe to ciągłość torebki została gdzieś naruszona - przecież nastąpił rozsiew do węzłów chłonnych. Na pewno dobrą wiadomością jest to, że nie ma widocznego nacieku na tętnicę.
jogi45 napisał/a:
Czy taki wynik może uniemożliwić radioterapię?
Nie sądzę, ale nie jestem pewna. Powinien to ocenić radioterapeuta starannie zapoznając się ze zdjęciami z MR (gdzie będzie mógł zobaczyć szczegóły "anatomiczne" tj. gdzie dokładnie położona jest zmiana i w jakiej jest odległości od struktur "krytycznych").
jogi45 napisał/a:
Patrząc na mnie "po całości" tzn na to że świeci coś w przełyki, że w śledzionie są prawdopodobnie torbiele, w nerkach też mogę się jeszcze czegoś spodziewać?
Jogi, a dlaczego zadręczasz się tym? Jaką to ma obecnie wagę? Torbiele w śledzionie czy nerkach to wcale nie jest rzadkość i często nie wymaga żadnej interwencji lekarskiej, a jedynie obserwacji - często przez długie lata.
Przełyk Ci świecił zapewne przez stan zapalny związany z refluksem. "Świecenie" było tam z tego co pamiętam słabe, nie wskazujące na nic poza jakimś stanem zapalnym.
jogi45 napisał/a:
To że nerki i śledziona nie świeciły to znaczy że nie ma tam stanu zapalnego ale mogą btyć torbiele?
Mogą być, ale nie muszą. I na pewno nie ma to w tej chwili żadnego większego znaczenia w świetle problemu, z którym obecnie się zmagasz.
jogi45 napisał/a:
DSS będziesz miała tyle cierpliwości i czasu żeby mi na te pytania odpowiedzieć?
Czy ja mam inaczej niz wszyscy/ czy ludzie tak nie mają?
W pecie zwiększony wychwyt był po prawej na pograniczu migdałka i nasady języka F-FDG 3,8. Po lewej wychwyt w rzucie usunietego migdałka F-FDG 3,1. A w rezonansie tylko po stronie lewej. Węzły w zasadzie takiej samej wielkości - w pecie do 19 mm, w Rm do 20 mm. Obiło mi sie o uszy że czasem guz sie rozpada i wtedy to już kaszana. nie wiem jednak teraz do czego to przypiąć.
tomografia z 2 lutego, pet 15 kwietnia, rezonans 3 czerwca. to nie są jakieś bardzo odległe terminy a tak różne wyniki. Nie wspominając o płucach które było widać tylko na zwykłym prześwietleniu a jedyny dostepny mi ślad to wypis ze szpitala.
W zasadzie jest mi wszystko jedno gdzie to jest i dlaczego. Ważne co lepiej z tym zrobić. Co daje większą szansę przezycia a ewentualna operacja czy może spowodować zejście.
_________________ Antoine de Saint-Exupéry
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać
Jogi,
akurat TK i MR są ze sobą bardzo zgodne. Wynika z nich jasno, że zmiana była, jest i rośnie (w ciągu ok. 4 miesięcy najszerszy wymiar powiększył się o 5mm).
Dynamika wzrostu węzłów podżuchwowych jest jeszcze większa; TK określało je na początku lutego na 11-12mm, a obecne MR podaje już wymiary 20mm.
PET nie jest dobrym narzędziem do diagnozowania umiejscowienia zmian złośliwych w głowie i szyi - był on wykonany przede wszystkim po to by szukać ogniska pierwotnego gdzie indziej - i je wykluczył.
Badania nie są tak niezgodne jak by się wydawało, w zasadzie powoli układają wszystko w jeden obraz, który zaczyna stawać się przejrzysty.
Co do operacji: raz jeszcze podkreślam - daje większe szanse na wyleczenie.
Jednak jeśli chirurg oceni, że ryzyko zabiegu jest zbyt duże, nie podpisze się pod tym i zabieg nie będzie wykonany.
Wtedy alternatywą będzie radykalna radioterapia.
Tak czy siak - jeśli miałby mieć miejsce zabieg - i tak będą zalecone naświetlania jako terapia uzupełniająca leczenie chirurgiczne.
Jeśli zaś radioterapia jako leczenie samodzielne - wtedy napromienianie będzie musiało odegrać podwójną rolę: rozprawić się z dość sporymi już guzami (zmianą pierwotną oraz zmianami w węzłach) plus zniszczyć potencjalne drobne ogniska przerzutowe.
Trudno na tę chwilę dywagować co wybierać, ponieważ nie wiadomo jeszcze jakie będą w ogóle możliwości. Zabieg na pewno stoi pod jakimś znakiem zapytania.
Staram sie nie myśleć bo nic nowego juz nie wymyślę. Zadaje sobie czasem pytanie - ile mi zostało ? Ale chyba za wczesnie na odpowiedź. Najpierw muszę wiedzieć czy jest możliwa operacja i jeśli tak to jakie są zagrożenia, czy ją przeżyję. potem zobaczymy. Nie boję się tego że mogą mnie bardzo pociąc bo to szybciej czy później sie zagoi. Wkurzam sie tylko,że tak długa choroba rozwala mi moje życie, moje plany i firmę. jeszcze w listopadzie byłam zdrowa i nic nie zapowiadało... Podjęłam pewne życiowe decyzje a teraz sie wszystko wali. w takiej sytuacji operacja to pryszcz.
Miałam tego nie pisać ... ale skoro mamanel pyta... Ale cóż to jest do wieczności...
_________________ Antoine de Saint-Exupéry
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać
jogi45
współczuję Ci, bo "widzę" jak bardzo się męczysz.Tyle tych niewiadomych. Czy operacja, czy się uda, jakie leczenie , ile... Musisz jednak myśleć pozytywnie, że są możliwości i lekarze na pewno wybiorą tą najlepszą, najwłaściwszą.A w życiu nie ma co planować,żyj każdą chwilą i nie myśl co jutro bo widzisz jak to w życiu bywa. Jedna choroba i poprzewraca wszystko do góry nogami.
Wierzę że będzie dobrze.Musi być tak myśl.
Hej jogi, rozumiem że Ci ciężko. Rozumiem też, że jesteś zła, że ta choroba próbuje pokrzyżować Twoje zaplanowane sprawy, bo czuję to samo
Pomyśl jednak, że jesteś na dobrej drodze i że dasz radę - wytrzymasz tą operację i leczenie uzupełniające.
Ściskam mocno
mamanel
Staram sie nie myśleć bo nic nowego juz nie wymyślę. Zadaje sobie czasem pytanie - ile mi zostało ? Ale chyba za wczesnie na odpowiedź. Najpierw muszę wiedzieć czy jest możliwa operacja i jeśli tak to jakie są zagrożenia, czy ją przeżyję. potem zobaczymy. Nie boję się tego że mogą mnie bardzo pociąc bo to szybciej czy później sie zagoi. Wkurzam sie tylko,że tak długa choroba rozwala mi moje życie, moje plany i firmę. jeszcze w listopadzie byłam zdrowa i nic nie zapowiadało... Podjęłam pewne życiowe decyzje a teraz sie wszystko wali. w takiej sytuacji operacja to pryszcz.
Miałam tego nie pisać ... ale skoro mamanel pyta... Ale cóż to jest do wieczności...
Jogi - od kilku dni myślę, co w tej sytuacji mogłabym napisać. Jedyne co przychodzi mi do głowy to sugerować/prosić Cię o zachowanie spokoju. Wiem , to nie jest prosta sprawa ale tego wymaga sytuacja. Musisz go zachować po to , żeby móc trzeźwo oceniać sytuację i w sposób przemyślany/rozważny podejmować decyzje.
Pomimo, że tego nie piszesz, żywię nadzieję, że spotkałaś lekarza ( lekarzy), któremu ufasz i który Tobą kieruje. Wiem z własnego doświadczenia jak bardzo jest to potrzebne, jak wielką to ulgę przynosi. Kiedy teraz zastanawiam się nad całym procesem swego leczenia to ten właśnie czynnik "zaufanie do lekarza" uważam za najistotniejszy.
Ściskam Cię mocno
_________________ Miejsce człowieka jest tam, gdzie jego wolność nabiera pełnego sensu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum