weronka,
Radziłabym poczytać trochę Forum, zanim zaczniesz wydawać osądy.
Optymistyczny Gazda napisał to, co napisał 4 lata temu, kiedy był na granicy życia i śmierci. Z naciskiem na to drugie, niestety. A w takim stanie jest naprawdę obojętne, czy człowiek będzie spożywał polifenole w zielonej herbacie, czy witaminę B w piwie. Położyłabym nacisk na piwo, skoro choremu smakuje i poprawia komfort życia.
weronka napisał/a:
ostrzeżmy chorych i ich rodziny przed żywnością przetworzoną
Ostrzeżmy zdrowych
Na ostrzeganie chorych, zwłaszcza tych w stanie terminalnym jest zdecydowanie za późno. U większości naszych chorych podstawą diety jest podawanie im tego, co lubią i na co mają ochotę. Oni i tak mają problemy z apetytem - kacheksja nowotworowa wynika nie tylko z rozwoju guza ale i z braku apetytu (słyszałaś na pewno o interleukinie 1 i 6) więc muszą jeść to, co lubią - inaczej nie będą jedli wcale. I to jest wiedza, która wynika z klinicznej, codziennej praktyki, nie z biologii molekularnej
weronka napisał/a:
unikania produktów o wysokim indeksie glikemicznym (czyli m.in. lodów)
Akurat lody mają niski/co najwyżej średni indeks a poza tym są ulubionym pożywieniem naszych chorych w hospicjum. Bardzo się z tego cieszymy, bo jest to dostarczenie kalorii i nawodnienia w jednym produkcie.
Nie mam nic przeciwko zdrowej diecie - polecam ją każdemu pacjentowi w gabinecie POZ, zaczynam leczenie od zmiany diety i trybu życia, leki to ostateczność, która wynika bardzo często z niechęci ludzi do zmiany. Niektórzy zmieniają dietę i fajnie, problem w tym, że po zawale człowiek ma jeszcze szansę na 30 lat życia, więc zmiana żywienia jako działanie długofalowe ma sens. U chorych z rozsiewem nowotworowym (a głównie takich gromadzi nasze Forum) czasu w większości przypadków nie mamy. I wmuszanie zielonej herbaty z polifenolami w - excusez le mot - prostego chłopa ze wsi (Gazda, to nie do Ciebie, wiem, że masz wyższe wykształcenie ) jest bez sensu, bo on tego po prostu nie wypije, bo mu nie smakuje. W związku z tym nie będzie pił nic, lub prawie nic i wpadnie w powikłania wynikające z odwodnienia. Tak niestety wygląda życie codzienne.
Zdecydowanie jako administrator i lekarz praktyk zalecam wszystkim zdrowy rozsądek, a tym, którzy chcą zmienić dietę i mają na to czas - zmianę diety na zdrową - to znaczy zawierającą produkty nisko przetworzone.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Mój wpis absolutnie nie dotyczył chorych w hospicjum. To zupełnie inne zagadnienie i rozumiem, że akurat tam lody mogą się świetnie sprawdzić. Tak przy okazji LODY SŁODZONE CUKREM mają indeks glikemiczny powyżej 60 (czyli wysoki) http://polki.pl/indeks-glikemiczny-tabele.html. I to znów dowód na to, jak małą wagę się do żywienia przykłada. Na tym forum generalnie lekarz nie zrobi błędu pisząc o chemioterapii, ale indeks glikemiczny - oj tam, oj tam, czy to takie ważne, czy niski, czy wysoki... I to nie jest wina lekarzy, tylko szkolenia - o tym często nie mówi się na studiach. Gazda nie sprawiał wrażenia osoby, która pisze swoje posty z hospicjum. Ja podziwiam jego optymizm i myślę, że to pozytywne nastawienie do życia może być równie ważne co dieta, a może ważniejsze. Sęk w tym, że tak jak ten wątek wygląda, pasuje bardziej do psychoonkologii niż do "półmiska antyrakowego". Tu na tym forum są też ludzie po wyciętej zmianie pierwotnej, po lub w trakcie terapii adiuwantowej. Czemu nie dać im wyrazistego przekazu, jak zmienić żywienie? A wbrew pozorom, gdy poczyta się literaturę źródłową te "przykazania" są spójne, układają się w logiczną całość i u ich podłoża leży jednak biologia molekularna . Jednych będzie to interesować dogłębnie i wtedy można wytłumaczyć i czemu ograniczenie słodzenia cukrem jest ważne i czemu spożywanie antyoksydantów jest tak ważne i czym jest rola stanu zapalnego w nowotworach i wreszcie jak np. ważne jest dbanie o właściwą florę bakteryjną po przejściu raka jelita grubego. Czy nie warto, aby w tym wątku eksponowane były tego typu wpisy, a ci co piszą o radości ze smacznego jedzonka zachęcani byli do pisania w innych wątkach, zamiast dostawać brawa od Administratora? Teraz przekaz jest taki, że można dostać mętliku w głowie, ktoś próbuje się przebić z zaleceniami, ktoś je "zbija"... Gdyby rzecz dotyczyła leczenia konwencjonalnego, Administrator jasno wyraził by swój sprzeciw na pojawianie się wpisów sprzecznych z aktualnym stanem wiedzy. I jeszcze na koniec powrót do zagadnienia: "dla każdego inna rada na innym etapie choroby": jeśli zakończyłeś leczenie i starasz się prowadzić normalne życie, przygotowywać zdrowe posiłki to NIE PIJ PEPSI, jeśli natomiast PEPSI pomaga ci walczyć z mdłościami w trakcie podawania chemii (a czytałam takie uwagi) to oczywiści PIJ - bo w tej sytuacji komfort jest najważniejszy. Mam nadzieję, że teraz jest jasne, że nie jestem "radykałem" Pozdrawiam.
Tak przy okazji LODY SŁODZONE CUKREM mają indeks glikemiczny powyżej 60 (czyli wysoki) (...) Na tym forum generalnie lekarz nie zrobi błędu pisząc o chemioterapii, ale indeks glikemiczny - oj tam, oj tam, czy to takie ważne, czy niski, czy wysoki...
Tak się składa, że akurat na tym forum - mającym pozytywne opinie polskich towarzystw naukowych - lekarz uważa, że wiedza jest podstawą. I to nie wiedza teoretyczna, a praktyczna, oparta w dodatku na faktach, nie na popularnych forach plotkarskich
LODY SŁODZONE CUKREM to rzadkość, są to głównie sorbety, które mają akurat niski indeks glikemiczny
Znakomita większość lodów dostępnych "w sklepie na rogu" - ergo - spożywanych przez naszych pacjentów - to lody słodzone syropem glukozowo-fruktozowym lub fruktozowo-glukozowym (nota bene oczywiście niezdrowym ), ale zapewniającym tym akurat lodom średni indeks glikemiczny.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Weronka!
Jako osoba o wyciętej zmianie pierwotnej informuję Cię że nie zamierzam ostatnich lat mojego życia marnować na stanie godzinami przy garach (ta nie przetworzona żywność). A wątek jest jaki jest, każdy w nim podaje swój punkt widzenia, Ty i ja.
weronka,
Z całym szacunkiem dla Twojej wiedzy na temat żywienia, ja również jestem za zdrowym żywieniem ale od najmłodszych lat. Uważam, że powinno się jeść żeby żyć a nie żyć żeby jeść ale w żadnym wypadku nie odmówiłabym mojej mamie czy innej mojej bliskiej osobie smażonego schabowego, lampki wina czy innego śmieciowego jedzenia gdybym wiedziała, że ma na to ochotę a dni nieustraszenie zbliżają się do końca i tak też czyniłam wobec bliskich chorych na raka.
weronka,
Na pewno masz dobre chęci. I wiedzę. Z tym, że Twoje posty wędrują w ślepy zaułek. Na tym forum nie chodzi o to, aby się swoją wiedzą popisywać i przerzucać argumentami dla samego przerzucania. Myślę, że chodzi o to, żeby swoją wiedzę dopasować do potrzeb drugiego człowieka, a swoich dobrych chęci nie zamieniać w pouczanie.
missy, ja u weronka dobrych chęci nie widzę. wprost przeciwnie- ma klapki na oczach i będzie każdego o odmiennych poglądach przekonywać co do jedynej słusznej opinii - jej. chyba nie ma sensu dyskutować. Nie czyta waszych postów. Próbuje jedynie udowodnić, ze to ona wie lepiej.
O cholera... ostatnio byłem bohaterem pozytywnym artykułów w "Gazecie Wyborczej", i "Gościu Niedzielnym" - tak, to nie żart .
Widzę, że tym razem przyszło mi grać rolę czarnego charakteru...
...psssst... - kto wie co to za odgłos?
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Weronka... Bardzo Cię przepraszam, że nie prowadzę zdrowego trybu życia, i jestem wybitnym i jaskrawym dowodem na znaczenie diety w chorobie nowotworowej. Kto wie, może ktoś, kiedyś przeprowadzi solidne badania, i udowodni, że spożywanie grillowanych kiełbasek, skrzydełek i boczku, popijanych... eee... rozpuszczoną w bąku witaminą C, spowodowało to, że po przeszło dwóch latach od radioterapii przerzutów odległych do płuc, nie mam żadnego aktywnego ogniska npl, ani nowych przerzutów, i to przy G4?
A na serio... nigdy nie negowałem znaczenia diet, sam nawet wiele razy próbowałem na takowe przejść, by zbić trochę bandzioch... Ale zdaje się, że w przypadku osób chorych na aktywną chorobę nowotworową, o wiele ważniejsze jest dostarczenie organizmowi energii do walki z chorobą, i to w taki sposób, by był w stanie jedzenie przełknąć. Więc liczy się przyswajalność, kaloryczność, a przede wszystkim smak jedzenia. Bo chory w ciężkim stanie ma ochotę jeść tylko to, na co ma ochotę...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Gazdo, bardzo się cieszę, że czujesz się dobrze i życzę dużo zdrowia. Jeśli kogoś uraziłam, to przepraszam. Nikt nie ma monopolu na prawdę, ja też nie. Każdy przypadek jest inny i najważniejszy jest końcowy efekt - jak widać u Ciebie wspaniały. Tytułem wytłumaczenia się, gdy zachorowała najbliższa mi osoba (G3) bardzo pomogła mi znajoma od 10 lat żyjąca z diagnozą G4. Nakierowała mnie na książkę "Antyrak". Byli też i tacy co doradzali nam amigdalinę. Mam taki charakterek (paskudny), że o wszystkim muszę sama poczytać - to mnie uchroniło przed eksperymentowaniem z tym świństwem i oszustwem, jakim jest tzw. witamina B17, natomiast rady żywieniowe w dużej mierze zastosowałam i stosuję już od 2 lat. Jeszcze raz wszystkiego dobrego!
Dostałem ową książkę w prezencie... Szczerze powiedziawszy nie dałem rady przeczytać, zwłaszcza jak się okazało, że jej autor zmarł na raka, nie pobiwszy wcale rekordu długości przeżycia przy tej chorobie...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum