Zawsze interesowałam się żywieniem, z zainteresowaniem śledzę temat.
Niestety, wydaje się, że przypisywanie jedzeniu właściwości potrafiących
zapobiec lub
wstrzymać rozwój raka w większości przypadków jest na wyrost i stanowi przejaw zwykłej, ludzkiej potrzeby sprawowania kontroli nad naszym życiem. Coś takiego: zdrowo jem, mam świadomość, że o siebie dbam, wierzę, że mi to pomoże więc lepiej się czuję. Z bardzo wielu źródeł, do jakich miałam okazję dotrzeć wynika, że warto mieć na uwadze kilka rzeczy (zbyt często się pojawiają w poważnych opracowaniach, żeby je zignorować):
- warto odstawić sól, potrawy wędzone i peklowane oraz konserwowane azotanami bo przyczyniają się do powstania raka żołądka,
- kobiety powinny ograniczać udział tłuszczu w diecie (m.in. w tkance tłuszczowej zachodzi synteza estrogenu),
- alkohol i palenie tytoniu nie sprzyja niczemu (mit lampki czerwonego wina), za to najpoważniej przyczynia się do raka jamy ustnej, gardła, krtani,
- zwiększenie ilości błonnika w diecie zmniejsza ryzyko zachorowania na raka jelita grubego (i 150 innych nienowotworowych chorób).
Co mi się nasunęło po lekturze zażartej dyskusji Gazdy z Paniami:
- z omegą 3 jest problem (wiem bo jestem wegetarianką); na pewno nie dostarczy się jej z oliwą z oliwek bo jej ilości tam są śladowe - ale pyszna jest, fakt
,
- olej lniany i len we wszelkiej postaci powinny być ostrożnie stosowane (tj. po konsultacji z lekarzem) przez Panie z rakiem piersi i nim zagrożone - len zawiera substancje wykazujące działanie podobne do estrogenu,
- czekolada, jak już zauważono, powinna mieć powyżej 70% miazgi kakaowej, żeby ją przenieść z kategorii pustych kalorii do wartościowej żywności,
- dzisiejsze kurczaki i jaja z numerem 3 lepiej pozostawić na półce w markecie a samemu sięgnąć po niefaszerowane tak intensywnie antybiotykami i hormonami indyki i jajka 0-2, które jedzą m.in. trawę a nie tylko paszę z laboratorium,
- można sobie pić litr oleju Budwigowego dziennie, 10 kubków zielonej herbaty i do tego jeść 15 porcji warzyw i owoców a jak będziemy przy tym siedzieć całą dobę na pupie to nic to nie da.
Wg mnie tak czy inaczej korzystne dla osób zdrowych jest zainteresować się tzw. zasadami zdrowego odżywiania, którego wzór dla mnie stanowi dieta śródziemnomorska. Dla mnie najpaskudniejszym złem jest cukier. Rakowi pewnie nie zapobiegniemy i jeśli będzie miał nas dopaść to to zrobi, ale może nie będzie nam wcześniej dokuczać otyłość, nadciśnienie, wrzody żołądka, problemy z wątrobą, grzybica układu pokarmowego. Warto. Nie sądzę natomiast, żeby był sens katować chorego drastyczną zmianą diety, wykluczaniem z jego jadłospisu wszystkiego co lubi czy wciskanie mu oleju (nie wiem jak smakuje lniany, ale po słowach Gazdy pewnie nie będę chciała się już dowiedzieć). Gdyby to
leczyło to nikt by się nie operował i nie poddawał trudnym terapiom.
Pozdrawiam i częstuję świeżo upieczonymi, bezcukrowymi ciastkami owsianymi z miodem.