Wiem, i Reszka.78 doskonale wie, że żartuję (zresztą emot na końcu zdania nie był dodany bezpodstawnie). Ale Reszka.78 wie też, że troszeczkę przesadza - co również nie jest dziwne w tej sytuacji, ale trzeba starać się nieco opanować, bo zamęczy się tymi nerwami siebie i innych
absenteeism, czy ja Ci już mówiłam, że jesteś super? Nie? To mówię teraz
Masz oczywiście świętą rację, że przesadzam, po prostu nie wytrzymuje nerwowo tego wszystkiego i niestety przez to wpadam w głupie koło pytań i doszukiwań.
Na szczęście od wczoraj jest lepiej Jutro Mamcia zajmuje kolejkę do Onkologa i będzie okej Dzisiaj było tyle luda, że zrezygnowała, bo miała jeszcze kilka innych spraw, ale jutro bierze książkę, zasiada i czeka
Mamcia ma wizytę u Onkologa na 6 lutego. Dość szybko nawet. Była też u lekarza pierwszego kontaktu coby poprosić o skierowania do pulmonologa z tym kaszlem. Dostała i do pulmonologa i do laryngologa, oraz skierowanie do endokrynologa bez mała na CITO, bo lekarka podejrzewa guzki na tarczycy i twierdzi, że stąd mogą się brać Mamci dolegliwości. Mamcia się troszkę nakręciła tymi guzkami, bo nie chce kolejnej operacji, poza tym obawia się czy to nie będzie nic złośliwego. Eh...
Ja też wczoraj się nieco nakręciłam... Głupi net. Czytam o tym Mamcinym kaszlu, co go może wywoływać i oczywiście dotarłam do raka krtani i już myślę, czy to nie to... masakra jakaś...
Czy kiedyś minie ten lęk o to, że każdy ból, każda dolegliwość to to najgorsze?
Reszka kotku , nie czytaj informacji na necie . masz to forum oraz są lekarze reszta to w duzej mierze wyssane z palca nie potwierdzone informacje na dodtaek mocno przesadzone nie warto
masz zakaz nakręcania się
dla własnego dobra zrozumiano
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Wiem, że pewnie powiecie, że się nakręcam i w ogóle, ale powiedzcie mi od czego Mamcia może tak nie mieć siły? Popłakała mi się właśnie, bo położyła się do łóżka i nie mogła się z niego podnieść! Tak jakby nie miała zupełnie siły w rękach, by się na nich unieść i nie mogła wstać potem z siadu na nogi. To było naprawdę przerażające i dołujące, że nie mogę Mamci pomóc, poza podniesieniem. Nie wiem zupełnie co się z moją Mamcią dzieje. Przecież to taka silna kobieta, a teraz... Ma takie chude ręce i nogi, znaczy zawsze u Niej pierwsze chudły ręce i nogi, a teraz tak jakby i mięśni nie miała... Czy możliwe by się lekarze nie poznali i jest z Nią tak źle i ta potwora tak Mamcie zjada? Czy to osłabienie po anemii i operacji, a także to, że ma tą nadczynność albo niedoczynność tarczycy?
Poszła dzisiaj do pracy, choć nie powinna, ale bardzo Ją prosili. Była tam niemal trzy godziny i jak wróciła, to mówiła, że zupełnie Jej nie szło, nie miała siły nic robić.
Pociesza mnie tylko to, że ma apetyt, ale reszta przeraża...
Pewnie jest po prostu osłabiona po operacji - długo leżała, operacja jest w końcu obciążająca. Ludzie po takich zabiegach mają i po pół roku zwolnienia, mama też pewnie swoje lata ma - czasem rekonwalescencja musi potrwać.
Jeśli wydaje Ci się to dziwne, nienaturalne (ten brak sił) oczywiście skonsultuj się z lekarzem prowadzącym - zawsze lepiej przesadzić niż czegoś nie dopilnować.
Reszko siostro ty moja :-). Jeśli uważasz że mamie coś dokucza lub dolega to skonsultuj z lekarzem. Tak jak pisała absenteeism lepiej przesadzić niż nie dopilnować. Moja mam też bardzo była bardzo osłabiona po chemii, schudła a te dwa pierwsze dni to była jak nie moja mama, mało mówiła, było jej duszno, mdliło ją. Wypytywałam lekarza o wszystkie dolegliwości po chemii którą mama bierze więc byliśmy przygotowani na każdą ewentualność. Teraz już ok pobolewa ją ale już jest sobą. Wiedząc wcześniej mogliśmy się (np. u nas w domu cola- to napój którego się nie pija, więc kupiliśmy i wygazowaliśmy na mdłości super).
Trzymajcie się kochane buźka.
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Dzięki Dziewczynki i przepraszam za te moje paniki. Po prostu nie mam z kim o tym pogadać i to dobija.
Absenteeism, moja Mamcia ma 60 lat, a po operacji leżała nieco ponad tydzień (7 grudnia miała operację, a 12 wypisali Ją do domu) Wstała jakoś tak w sobotę, czyli równo miesiąc temu. Na początku, fakt, że miała problemy z podniesieniem się z łóżka - zwłaszcza jak położyła się bliżej ściany - składaliśmy na karb operacji, wiadomo, mięśnie brzucha nie takie, trzeba je oszczędzać bo pociachane itd. Ale minął miesiąc, a Mamcia nadal nie ma sił. Nadal jak położy się bliżej ściany, to ma problemy ze wstaniem, zwłaszcza jeszcze jak się moja suka ułoży niefortunnie przy brzegu łóżka, lub w nogach.
Wczoraj mówiła, że czuje się tak jakby ją jakiś paraliż chwytał, albo niedowład. Nie ma siły podnieść się na rękach. Potem jak się uspokoiła, to mówiła, że tak jakby miała strasznie ciężki tyłek i jak się położy, to nie może go unieść.
Czy to możliwe, że po prostu ma osłabione mięśnie - w końcu chirurg, który przeprowadzał operację i prowadził po niej, zapisał Ją na rehabilitację ruchową - i że nadal odruchowo osłania mięśnie brzucha i ich zwyczajnie nie używa i dlatego ma takie problemy z podnoszeniem się i wstawaniem z niskich mebli? Wczoraj przed położeniem się, usiadła przy komputerze i zapadła się w mocno wysłużony fotel i nie mogła potem wstać i też musiałam ją podnosić. Jak leży blisko brzegu i spuści do podłogi jedną nogę, to raczej problemów ze wstaniem nie ma.
Nie mamy obecnie lekarza prowadzącego, bo wizyta u Onkologa 6 lutego, a chirurg ze szpitala Ją wypisał i umył ręce, więc nie mam żadnego lekarza, którego bym mogła zapytać. Czy mogę iść do Maminej lekarki pierwszego kontaktu i ją zapytać? Bo jak Mamcia u niej była by poprosić o te skierowania do specjalistów i pokazała wyniki z operacji i resztę, to lekarka powiedziała, że jest wszystko okej, żadnych przerzutów nie ma, wszystko ładnie wycieli i nie powinna się obecnie przejmować.
Wczoraj jeszcze jak wróciła, mówiła, że ją bardzo boli kręgosłup na wysokości pośladków (krzyżowy odcinek?), ale na to skarży się już od jakiegoś czasu, co pisałam.
Nawet Jej mówiłam, by poszła na Ostry na Barską, tam w końcu jest ortopedia i powiedziała, że ma takie bóle, może by Ją chociaż prześwietlili, ale uparta jest i stwierdziła, że nie ma potrzeby, bo i tak Jej nic nie pomogą
A ja się czuję kompletnie bezużyteczna i bezradna, że nie mogę w niczym pomóc, poza dodawaniem otuchy.
Wybaczcie nieco chaotyczne odpowiedzi, mam nadzieję, że się połapiecie.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję jeszcze raz, za Wasze słowa
A ja się czuję kompletnie bezużyteczna i bezradna, że nie mogę w niczym pomóc, poza dodawaniem otuchy.
no i własnie na tym polega pomoc,na dodawaniu także otuchy
jesli cie niepokoi to ze mama ma problemy ze wstawaniem i słabe mięsnie to idz do lekarki rodzinnej, opisz jej wszystko i niech ci doradzi
ja sama po takiej operacji nie potrafiłam wstawać a byłam o połowe młodsza od mamy,
odruch chronienia brzucha to skutek przebytej operacji i bolu, tak może być jeszcze długo
a co z rehabilitacja po operacji ?
mama je więc powinno jej stopniowo sił przybywać
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Mamcia dostała na tej karcie wypisowej ze szpitala zalecenie rehabilitacji ruchowej. Przepraszam za to, że wyżej napisałam, że Mamcię zapisał. W szpitalu Jej skierowania nie dali, dopiero lekarka pierwszego kontaktu w piątek (13 stycznia) dała skierowanie. Teraz Mamcia czeka na najbliższy wolny termin, a niestety wiadomo ile to może trwać.
Mamcia dużo chodzi w ciągu dnia, a to jest chyba dobry objaw nie? Ma apetyt i to duży, co chyba też jest dobrym znakiem.
Czyli Mamcia może zwyczajnie przy wstawaniu i przesuwaniu się na łóżku nie używać mięśni brzucha itd? Bo zwyczajnie te mięśnie chroni, bo się boi bólu?
Dzięki Niki, że odpowiedziałaś na moje pytania Przepraszam, że Wam wszystkim zawracam głowę i strasznie dziękuję, że jesteście i odpowiadacie
Czyli Mamcia może zwyczajnie przy wstawaniu i przesuwaniu się na łóżku nie używać mięśni brzucha itd? Bo zwyczajnie te mięśnie chroni, bo się boi bólu?
tak mama podswiadomie chroni brzuch ale to minie z czasem,
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Powiem tak... ja za moją Mamcią nie nadążam, nie rozumiem Jej i czuje się kompletnie bezradna. Dzisiaj znów niemal płacze, że ją boli kręgosłup w odcinku lędźwiowo-krzyżowym... była w sklepie, wyszła z niego i chciała wrócić, by sprzedawczyni zadzwoniła do mnie, bo tak ją bolało, że była pewna, że do domu nie dojdzie (sklep dosłownie po drugiej stronie ulicy). Mówię do Niej, żeby poszła do lekarza, bo to nie jest normalne, że tak boli. Skoro boli, to znaczy, że coś się dzieje. Może to zwyczajna rwa kulszowa, a może zwyrodnienie kręgów, lub coś jeszcze innego...
Oczywiście Mamcia o wizycie u lekarza nie chce nawet słyszeć. Ona iść nie będzie bo po co? Tylko do cholery jasnej najwyraźniej ma głęboko w czterech literach, że jak mi płacze, to ja się denerwuję i za nią i za siebie! Wcale mi nie pomaga. Ona sobie popłacze, że boli, a potem zadowolona idzie sobie obiad robić, a ja siedzę kłębek nerwów, żołądek mnie boli, koszmary mi się śnią, jeść nie mogę, gorąco i zimno na przemian... I nie wiem co mam zrobić...
Boje się, czy to nie przerzuty do kręgosłupa... I nie zamierzam tego ukrywać. Boje się.
Jakoś nie martwię się o jelita, choć ma tam jakiegoś polipka, nie martwię się o hemoroidy... Boje się teraz o ten Maminy kręgosłup...
Martwię się też o tę wargę... podgoi się, podgoi i znów pęka w tym samym miejscu. Dzisiaj w autobusie patrzyłam na Mamcię, to warga wokoło tego pękającego miejsca, zdaje mi się być biała, jakby nie docierała tam krew. Warga jest gładka, żadnych wrzodziejących zmian, ani nic. Jak mówi wydaje mi się to wyraźniejsze. Gdy milczy, to warga jest niemal normalnej barwy. Zwracam na to uwagę, to każe mi się odczepić, bo Ją dołuję. I bądź tu człowieku mądry...
a ja siedzę kłębek nerwów, żołądek mnie boli, koszmary mi się śnią, jeść nie mogę, gorąco i zimno na przemian... I nie wiem co mam zrobić...
Bierzesz jakieś leki na uspokojenie / antydepresyjne?
Pytam poważnie, bo wychodzi na to, że mama będzie niedługo w dobrej formie, za to Ty - wprost przeciwnie.
Tak to już jest, że chorzy mają swoje humory, raz im coś przeszkadza i zajmują tym wszystkich, a za chwilę nie chcą, żebyśmy się ich czepiali. Problem w tym, że póki sami tego nie doświadczymy nie wiemy, jaka byłaby nasza reakcja na taką, a nie inną sytuację - ciężkiej, często śmiertelnej (bo przecież tak to jest zwykle przedstawiane w mediach) choroby.
Ale też ciężko jest się nie denerwować, irytować - w końcu jesteśmy tylko ludźmi. Dlatego trzeba coś z tym zrobić, bo kiedy dwie osoby wzajemnie wykańczają się swoimi nerwami to średnio fajna opcja.
Pisałaś, że masz nerwicę - jest obecnie jakoś leczona?
absenteeism, Małgosia81, na nerwy biorę Hydroksyzynę, oczywiście jak czuję takową potrzebę, bo mnie za bardzo nerwy telepią. Dzięki pomocy strasznie fajnej pani od głowy, nauczyłam się nad tymi lękami panować i lekarka pozwoliła mi Hydro odstawić i brać jedynie w przypadkach absolutnie koniecznych. Obecnie czuje się bardziej zestresowana, ale to chyba normalne w zaistniałej sytuacji.
Dzięki Dziewczyny za zainteresowanie i wsparcie i w ogóle
Ja wiem, że przesadzam, po prostu stresuje mnie podejście Mamci "Jakoś to będzie", "Nigdzie nie idę, bo i tak mi nie pomogą".
Owszem, nie mam pojęcia jakbym się czuła na Mamci miejscu, ale myślę, że gdybym była poważnie chora, to bym nie odwlekała wizyt u lekarzy, czy zapisów do nich, a Mamcia skierowania ma, tylko iść się nie chce, "Może jutro, może pojutrze".
Jeśli nie sprawie kłopotu,mam pytanie do Reszka.78
Czy twoja Mama miała przed diagnozom bóle odbytu,jelit (okolice pępka) i czy miała kłopoty z wypróżnieniem,stolcem?
Ja mam ból odbytu,od miesiąca kłopoty z wypróżnienie,miałem przez pewien czas powiększony i opuchnięty węzeł i nie wiem co mi dolega.
I tak się od kilku dni zastanawiam czy to nie ta straszna choroba?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum