Witam wszystkich, którzy mnie wspierali podczas odchodzenia mojej Mamy. dziś 6 miesięcy od dnia, kiedy odeszła.
Jeszcze raz z całego serca wszystkim Wam dziękuję. jak patrzę z perspektywy to bycie tu i możność pisania była bezcenna. nie umiałam się zebrać, zeby napisać. nie mogłam.
wiem, ze kazdy z nas inaczej przechodzi okres żałoby. u mnie po trudnych kilku tygodniach pustki nastąpił czas intensywnego działania. jakby zycie zaczęło się na nowo. miałam, i mam własciwie, związane z tym poczucie winy. że nie rozpaczam, że płaczę.
do dziś bardzo często śni mi się, ze mama umiera. tylko ten czas, kiedy kona. we śnie ma swiadomość tego, że to już koniec, ze nic nie moge poradzić. dałam na mszę, modlę się. i nie pomaga. mam nadzieję, ze to za jakiś czas przejdzie.
Czy ktoś z Was miał podobnie? nie chce wyjść na wariatkę. raczej nie wierze w sny. Czy to możliwe, ze psychika w taki sposób radzi sobie z przebyłym stresem?
pozdrawiam wszystkich serdecznie. postaram się tu zaglądać i w miare możliwości służyć pomocą