Wczoraj po południu pojechałyśmy z mamą na ostry dyżur bez skierowania.
Wziełam wszystkie dosłownie dokumenty, wyniki. Nie dałam się zbyć.
DSS- prośba moja do Ciebie , jeżeli mogła byś wkleić tu na forum wyniki mamy + zdjęcie tego portu... Bardzo bym Ci była wdzięczna, ponieważ ja nie wiem kiedy do domu wrócę. Napewno zostaję u mamy do wtorku- środy. Teraz korzystam z komputera grzecznościowo od bratowej.
Więc tak
Wyniki są fatalne. Jak wytłumaczyła mi DSS zakażenie jest takie że jeszcze moment a sepsa...
Lekarze zrobili mamie kolejne RTG
Czekając na nie na poczekaniu dosłownie wyciągnęli port (10 minut) w znieczuleniu miejscowym. (A dziwnie inni chirurdzy ustalali terminy na 7 lipca tak jak by nie można było tego zrobić tak jak na ostrym dyżurze...)
Później omijali mnie, ściemniali, nic nie chcieli powiedzieć.
Więc tak jak poradziła mi DSS zapytałam wprost czy mam organizować opiekę hospicyjną
Lekarz powiedział z wielkim UFF ze tak, Widząc ze jestem nastawiona już na wszystko powiedział ze nikt mamy już nie nie otworzy ponieważ rak już tak się rozsiał ze nie ma sensu mamy otwierać tylko po to by ją zaszyć.
Podali mamie kroplówkę z solą bodajże. Chcieli podać jeszcze kroplówkę z glukozą, ale mama stwierdziła, ze chce isć już do domu i ze dobrze sie czuje.
No trudno ... wiem ze mogłam się uprzeć... Choć tu już widziałam zmęczenie mamy od tego leżenia przy tej kroplówie i cały czas marudziła ze chce już do domu.
W jakim mama jest stanie powiedziałam jedynie kuzynce i bratowej. Nie miałam sił mówić tacie i bratu.
Mam pytanie- co spowodowało ze mama od wczorajszej kroplówki już nie wymiotuje ? (gdzie wczoraj przed nią zwracała kapustę- nie wiem czemu wpadła na tak głupi pomysł jeść ciężkostrawną kapustę i to jeszcze zasmażaną!!!- a zjadła ja w niedziele- od tamtej pory tylko wymiotowała...)W tej chwili czuje się rewelacyjnie, zażywa leki, je powoli lekkostrawne i najczęściej zmielone posiłki w małych na razie ilościach... I nie wymiotuje!!! Przeciwnie, apetyt jej rośnie ale wie ze nie może sobie na zbyt wiele pozwolić. Znowu się uśmiecha.
Lekarze powiedzieli mi ze już nic nie da się zrobić...
Ale ja w poniedziałek i tak będę dzwoniła do Gliwic i prosiła o konsultację...
Jeżeli i tam potwierdzą wtedy uwierzę. Na razie to do mnie nie dociera a trafniejszym określeniem bedzie że nie chce jeszcze w to do końca uwierzyć.
Chcę jeszcze jednej konsultacji , i nie chcę odbierać mamie nadziei. Jeżeli ja w tej chwili poddam się i nie spróbuję skonsultowac sie z Gliwicami... A nóż uda się jeszcze mamę wyprowadzic na lekką prostą tak zeby się jak najdłużej czuła dobrze.
Dziękuję Wam wszystkim a w szczególności Tobie DSS-
[ Komentarz dodany przez: DumSpiro-Spero: 2010-06-27, 00:53 ]