Topotekan to jeden z cytostatyków dających względnie łagodne powikłania hematologiczne (i inne).
Z całą pewnością w każdym bądź razie jest znacznie mniej toksyczny niż schematy oparte na pochodnych platyny czy doksorubicyna (nawet liposomalna).
Pod względem onkologicznym, w III rzucie leczenia systemowego jasnokomórkowego raka jajnika trudno o alternatywę dla topotekanu. A w sytuacji gdy na taki lek jak topotekan występuje tak gwałtowna reakcja, gdy notorycznie występują incydenty silnych zaburzeń pracy szpiku, trudne do opanowania zakażenie, znaczące upośledzenie pracy nerek -
alternatywa dla topotekanu wydaje się nie lada zagadką
Nabyłam jakiś czas temu pozycję książkową firmowaną przez ESMO (European Society for Medical Oncology), autorzy: Raphael Cayane, Nathan I Cherny, Marianne Kloke, Stephan Tenneberger, Dirk Schrijvers,
o tytule: "Podręcznik postępowania w zaawansowanej chorobie nowotworowej".
Po pierwsze, drugie i trzecie - rewelacyjny.
Po.. czwarte - niestety mocno w swych standardach postępowania odstający od poziomu opieki paliatywnej w Polsce
No, ale to uwaga ogólna, chciałabym tu zacytować natomiast fragment odnoszący się do postępowania części onkologów najwyraźniej nie tylko w Polsce:
"
Lekarze często odczuwają dyskomfort mówiąc, że nie są w stanie skutecznie leczyć nowotworów swoich chorych, ponieważ mogłoby to zostać zinterpretowane jako przyznanie się do porażki. Dużo łatwiej jest po prostu podać kolejny cykl chemioterapii."
źródło j.w.
I przypomnę jeszcze znaną pewnie wszystkim zasadę: leczenie paliatywne (onkologiczne) to leczenie mające za zadanie przede wszystkim poprawić jakość życia chorego.
Osobiście uważam, że w tym wypadku serwowana w ostatnim okresie chemioterapia w dość zauważalny sposób nie spełnia w/w definicji.