1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
roman1130 - komentarze
Autor Wiadomość
kmis757 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 26 Paź 2011
Posty: 2648
Skąd: Nowa Ruda
Pomógł: 402 razy

 #1906  Wysłany: 2012-11-28, 13:30  


roman1130 napisał/a:
Jedynym rozwiązaniem jest smród bezpośrednio z żołądka przy pomocy rureczki wystającej z mojego boku...

- oj tam oj tam Bliźniaku, zaraz smród... bąk lub niemyta paszcza to jest smród ale rureczka...
Romuś, wróciłem ze objazdu rodzinnego; aby móc odwiedzić po drodze małgosię_43 i spotkać się z wspaniałymi ludźmi w Warszawie na "Zlocie bis"... Nie omieszkaliśmy "obgadać" a przede wszystkim pochwalić się naszymi przyjaciółmi z Forum, których poznaliśmy naocznie. Przekazujemy także pozdrowienia dla Ciebie, choć ich obecność doświadczasz też tu na Forum. Tak jak napisał do Ciebie majkelek,
majkelek napisał/a:
spojrzenie sobie w oczy, chwila rozmowy, wspólna kawa z solidnym kawałkiem ciasta (i inne takie) zmieniają bardzo wiele, bo czynią ludzi bliższymi.



Wracając do tej "rurki u boku....", Romuś byłem w DCO przez kilka tygodni obok kolegi, który w ten sposób funkcjonował. Ważny jest cel i czemu to ma służyć. Nie będę Ci współczuł tego, bo zapewne jest to Ci w tej chwili najmniej potrzebna ale myślę, że nie powinieneś się tego bać i aby nadal nie osłabiać organizmu poddać się temu na pewno niemiłemu zabiegowi "zamontowania" tego cuda techniki medycznej. Jeszcze tylko blender i już masz schaboszczaka na skróty, z pominięciem przełyku w brzuszku. Wiem, wiem ale gdzie ten smak, gdzie ta przyjemności czucia smaku. Ale jak mus to mus. Przeszedłeś już tak ciężka drogę, przed Tobą kolejne wyzwania ale każdy nowy poranek, gdy widzimy wschodzące słońce jest przecież bezcenny...
_________________
Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
 
sarenka 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 08 Wrz 2011
Posty: 650
Pomogła: 120 razy

 #1907  Wysłany: 2012-11-28, 17:12  


kmis757 napisał/a:
każdy nowy poranek, gdy widzimy wschodzące słońce jest przecież bezcenny...
- jesteś mądrym Człowiekiem!Tak,to jest najważniejsze. :)
I dla Ciebie i dla Romka może chociaż :flower:
 
roman1130 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 15 Gru 2011
Posty: 2050
Skąd: Alwernia
Pomógł: 557 razy

 #1908  Wysłany: 2012-11-29, 20:35  


Witam wieczornie :lol:
Jednocześnie dziękuję wszystkim za odwiedziny i ciepłe słowa...
Kochani decyzję o założeniu rurki ułatwiającej aplikowanie jedzenia uważam za odrobinę przedwczesne.
Cofki pojawiające się stosunkowo często są uciążliwe, ale są do zniesienia, na chwilę obecną jeszcze sobie radzę, chcę zorientować się kto ewentualnie może wykonać taki zabieg oraz czy będzie to realne jeszcze w tym roku... nieszczęsne limity.
Trudno jeśli okaże się, że nie ma innego wyjścia będę chodził z rurką na obiadki, trochę sobie tego nie wyobrażam ale... poczekam.

Kochani To co napisał Michał na temat naszego spotkania, jest to kwintesencja wszystkich moich myśli dotyczących osobistych spotkań.
Zawsze byłem zwolennikiem spotkań w realu, na Zlocie, gdzieś w knajpce, w szpitalu, w jakimś miejscu gdzie można usiąść pogadać, pośmiać się wymienić myślami.
Nie chcę być cyniczny, ale zawsze będziemy traktować inaczej kogoś kogo znamy osobiście, polubiliśmy w realu... zawsze chętniej udzielimy mu pomocy czysto fizycznej, damy łóżko we własnym domu, podwieziemy, zaprowadzimy...
Z osobą znaną tylko w wirtualnym świecie jest już trochę inaczej, mimo deklaracji, będzie nam trudniej podjąć konkretne działania, może nie wszyscy ale...wielu z nas może mieć poważne opory, dlatego Myślę że warto odwiedzać się, sms-ować rozmawiać przez telefon, to tak niewiele kosztuje, a tak wiele pomaga.
kmis757, Cieszę się z Twojego wyjazdu do stolicy, a zwłaszcza ze spotkania z naszymi Przyjaciółmi, tego naprawdę Ci zazdroszczę, ale z drugiej strony wierzę że ja też kiedyś będę miał okazję pójść w Twoje ślady.

Kolejna sprawa, która zaczyna mnie dosyć poważnie niepokoić jest to kwestia stanu fizycznego osób znajdujących się w podobnej co moja sytuacja...
Zawsze staram się coś tam robić, być aktywnym fizycznie, tynkuję, rąbie drzewo, wynoszę śmieci itd. itp...
Problem polega na tym, że wykonując te wszystkie czynności zazwyczaj siedzę, lub odpoczywam siedząc, co w efekcie powoduje, że z moich nóg zostały wraki, dochodzi do zaniku mięśni, dawniej przebiegałem 15 km, dziś nie potrafię przejść 100 metrów bez zataczania się, albo wycieczka pod górkę lub po schodach to istna makabra, ale jak mięśnie ud przypominają galaretę... nie ma co się dziwić, dlatego uważam, że to zaniedbanie będzie musiało szybko znaleźć rozwiązanie w postaci jakiejś rehabilitacji i solidnym ćwiczeniom, bo inaczej sam zrobię z siebie kalekę
Dlatego też uważam, że lepiej jest poświęcić pół godziny dziennie na ćwiczenia, niżeli doprowadzać się do sytuacji, gdy nogi nie chcą utrzymać ciężaru ciała, a wejście po schodach jest poważnym problemem :mrgreen:

Pozdrawiam serdecznie
_________________
romek
 
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #1909  Wysłany: 2012-11-29, 23:37  


Romku nasz Kochany,
Nie piszę, ale jestem, czytam...

Sprawa galaretkowatych nóg jest jest mi bardzo znana. Przez wiele miesięcy mój Tato o tym mówił - słabe, galaretkowate nogi, ktore nie chcą Go utrzymać. Szukalismy przyczyn: przerzuty - pierwsza myśl - to nie był jednak niedowlad tylko "nogi nie chciały nosić" - jak mawiał mój Tatko. Skoro guzy się zmniejszyły, wyeliminowano je jako przyczynę. KOlejna - z zw. z zawrotami tata bał sie chodzić więc nastąpił zanik mięśni - Tata siedział całe dnie - rehabilitacja trochę pomagała - tego samego dnia co był rehabilitant i tatę "rozruszal' Tato chodził o wiele, wiele lepiej.

Po trzecie - ów zanik mięsni był powodowany najprawdopodobniej przez STERYD - (u nas metypred) u Ciebie słynny pabi dexametason - to są niestety skutki zażywania sterydu.
Romanie, nogi mojego Taty stały się cienkie jak patyczki, a np. na brzuchu, czy wokół szyi były fałdy.
Podsumowując - większość lekarzy twierdziła, że problemy z chodzeniem są skutkiem zaniku mięśni nóg, a ten jest spowodowany przez zażywanie dużych dawek sterydu...
tata chciał chodzić, ale było mu bardzo ciężko,a nogi słabe, tak jakby tata ważył za dużo dla tych cienkich nóżek. Mówił, że ma je jak z waty:(
Może ten mój post Romku trochę pomoże...

Przytulam do serca...mocno
K.
_________________
Katarzynka36
 
 
majkelek 
MODERATOR


Dołączył: 18 Lut 2012
Posty: 1701
Pomógł: 1119 razy


 #1910  Wysłany: 2012-11-30, 07:12  


Witam serdecznie Wielmożnego Pana Gospodarza Wątku :mrgreen: i Jego Znamienitych Gości :-D (wyłączając siebie samego)
Kurcze, ostrzegałem Cię Romku, że będę teraz częściej do Ciebie wpadał, więc masz babo placek! Trochę mi tak głupio pisać coś pod tak pieknymi słowami Katarzynki36, ale chciałbym zabrać głos w poruszonej kwestii. Sprawa nie jest niestety prosta, bowiem z jednej strony jest rzeczywiście tak jak Katarzynka pisze, że duże dawki sterydów brane bardzo długo mogą powodować kłopoty w postaci utraty masy mięśniowej, ale z drugiej strony kortykosteroidy łagodzą wiele uciążliwych objawów, a na dodatek (co nie jest poparte bezpośrednimi dowodami, ale jest to fakt opisywany w większości wytycznych dotyczących leczenia) sterydy używane sa do zapobiegania wyniszczeniu nowotworowemu (cancer cachexia). Wyniszczenie nowotworowe (stan, w którym zaczynają inaczej zachodzić przemiany biochemiczne w organiźmie) jest spowodowane z jednej strony przez chemioterapię, a z drugiej przez odpowiedź organizmu na nowotwór (wzmożone wydzielanie specyficznych cytokin i enzymów) lub postęp choroby nowotworowej. Jest to stan kliniczny, który podlega leczeniu a o jego istotności świadczy fakt, że trwają (nawet w Polsce i to na dodatek związane z NDRP) próby kliniczne substancji mających na celu zapobieganie wyniszczeniu ( http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22699302 ; http://clinicaltrials.gov/ct2/show/NCT01387282 ).
Jeszcze inną sprawa jest natomiast kumulowanie się toksyn w ograniźmie. Przeciętnemu pacjentowi onkologicznemu się trochę tego nazbiera - cytostatyki, produkty uboczne promieniowania, produkty rozpadu guza, produkty uboczne rozkładu leków wspomagających i inne. Z tego co mi wiadomo, kumulacja toksyn w organiźmie może powodować polineuropatię, czyli uszkodznie nerwów obwodowych. Praktykuje się niekiedy stosowanie leków przeciwpadaczkowych w szczególności gabapentyny ( http://bazalekow.mp.pl/le...bst.html?id=345 ) w celu łagodzenia objawów tego schorzenia (w tym bólu). Wiesz jednak Romku, że wszystko co piszę nie jest poparte moją wieloletnią praktyką kliniczną :pasdunormal: a tylko tym, co przeczytałem, czy zasłyszałem, więc najlepiej będzie jak o to zapytasz swojego lekarza.

Kurcze, ale mi kciuki, strasznie się rozpisałem, wybacz proszę.
Bardzo, bardzo serdecznie pozdrawiam :flower: |happy|
 
kmis757 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 26 Paź 2011
Posty: 2648
Skąd: Nowa Ruda
Pomógł: 402 razy

 #1911  Wysłany: 2012-11-30, 12:53  


Romuś, nie wdając się w szczegóły, my w większości jesteśmy po zakończonym leczeniu w trakcie rehabilitacji i badań kontrolnych. U Ciebie ta walka na pierwszym froncie trwa nadal. W trakcie leczenia w DCO, straciłem 26 kg żywej wagi. Po powrocie do domu moje chodzenie po mieszkaniu przy pomocy ścian było w początkowych dniach normą. Śmieję się do dziś kiedy wspomnę jak siedzenie na twardym krześle w kuchni było wielkim moim problemem. Gdzie te pośladki się podziały? Zostały same kości. Wejście po schodach tez było wyczynem. U mnie było to jednak przejściowe. Ty walczysz dlatego na problem trzeba spojrzeć inaczej. Jeśli nadal dajesz sobie rade z jedzeniem i dostarczasz organizmowi wystarczającą ilość pokarmu to czekanie z rurką jest zasadne. Trudno ją Tobie sobie wyobrazić ale kto z nas wyobrażał sobie wcześniej, że będzie onkologiczny. Co do mięśni nóg to powinieneś sobie pomagać poprzez dozwolone ćwiczenia nóg (mięśni) i rehabilitacją czyli masaże. U Ciebie na miejscu na fundusz powinno to być dostępne. Z tym nie powinieneś zwlekać bo każdy dzień podglebia ten stan słabych nóg.
Pozdrawiamy serdecznie
Krzysztof z Beatką
_________________
Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
 
banialuka 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 22 Lut 2009
Posty: 1294
Pomogła: 235 razy

 #1912  Wysłany: 2012-11-30, 13:05  


kmis757 napisał/a:
Co do mięśni nóg to powinieneś sobie pomagać poprzez dozwolone ćwiczenia nóg (mięśni) i rehabilitacją czyli masaże.

Przepraszam że tak nie na temat i nie neguje broń Boże wypowiedzi ale z ciekawości chciałam zapytać a może ktoś bardziej doświadczony się wypowie, ponieważ gdzieś czytałam ze w czasie choroby nowotworowej nie zaleca się masaży ponieważ pobudzają krążenie co sprzyja szybszemu rozmnażaniu komórek nowotworowych (nie pamiętam dokładnie jak to ujęto ale coś w tym stylu) Czy słyszeliście coś na ten temat może?
roman1130 sorki ze akurat u Ciebie w wątku o to pytam ale tu tyle osób zagląda więc jest szansa że dowiem się jak to jest.

Pozdrawiam serdecznie :tull:
_________________
Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
 
 
kmis757 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 26 Paź 2011
Posty: 2648
Skąd: Nowa Ruda
Pomógł: 402 razy

 #1913  Wysłany: 2012-11-30, 13:10  


- bardzo słuszna uwaga... dzięki
_________________
Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
 
majkelek 
MODERATOR


Dołączył: 18 Lut 2012
Posty: 1701
Pomógł: 1119 razy


 #1914  Wysłany: 2012-11-30, 18:46  


Romku, ja Cię bardzo serdecznie przepraszam, że tak psuję Ci ten wątek kciukowy, strasznie mi głupio :| Dochodzę do wniosku, że ja mam już jakieś skrzywienie zawodowe, bo gdziekolwiek się nie odezwę, to zaraz muszą się pojawiać jakieś argumenty poparte dowodami naukowymi (pewnie dla niektórych jest to wkurzające, postaram się ograniczać, przepraszam).
Zdecydowałem się jednak coś napisać, gdyż uważam, że skromna garść informacji jaką zebrałem swojego czasu może Ci się przydać.
Nie jest prawdą, że jakiekolwiek masaże są zabronione u pacjentów onkologicznych, wystarczy zapoznać się z wytycznymi NCCN ( http://www.nccn.org/profe...pdf/fatigue.pdf ), czy informacjami na stronie NCI ( http://cancer.gov/ ).
Niezłą pracą zbiorczą jest następujące opracowanie ( http://www.hawaii.edu/hiv...th%20Cancer.pdf ), w którym są przedstawione podstawowe tezy na temat wpływu i ryzyka stosowania masażu u pacjentów onkologicznych. Przede wszystkim ocena tego, czy dany pacjent kwalifikuje się do takiego leczenia (bo masaż to rodzaj terapii wspomagającej) należy do lekarza i/lub przeszkolonego w tym zakresie masażysty i jest dokonywana na podstawie wyników aktualnych badań i zastosowanego leczenia (np należy unikać masaży w bezpośredniej okolicy guza oraz nie masować tkanek miękkich uszkodzonych przez promieniowanie). W artykule tym przedstawione są też wyniki kilku badań klinicznych związanych z terapią przy użyciu masażu.
Ciekawym źródłem jest też opracowanie z J. Clin. Oncol. z 2012 roku ( http://www.asco.org/ASCOv...stractID=104057 ) na temat wyraźnego (pozytywnego) wpływu masażu i akupunktury na samopoczucie pacjentów onkologicznych.
Kolejne badanie przeprowadzone zostało przez badaczy z University of Minneapolis, w którym porównano wpływ masażu terapeutycznego z wpływem terapii przez dotyk u 230 pacjentów ( http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/14713325 ). Ocenie podlegały: poziom odczuwanego bólu, zmęczenie oraz zaburzenia nastroju. Ponownie, otrzymane wyniki potwierdzały pozytywny wpływ badanych metod terapii na oceniane charakterystyki.
Następne badanie przeprowadzone zostało przez MS-KCC ( http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15336336 ), w którym udział wzięło 1290-ciu pacjentów w okresie trzech lat. Oceniane charakterystyki to: poziom bólu, zmęczenia, stresu, nudności, depresji i "inne". Tak jak poprzednio u pacjentów zanotowano istotną poprawę w wartości charakterystyk oraz, co ciekawe, u pacjentów leczonych ambulatoryjnie zanotowano poprawę o średnio 10% więcej.
Podobne charakterystyki oceniane były także u pacjentów przechodzących przeszczep szpiku w następującym badaniu ( http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/10517036 ). Ocena dokonywana była na kilka dni po rozpoczęciu leczenia, w połowie jego trwania oraz bezpośrednio przed zakończeniem leczenia. Istotne różnice w stosunku do kohorty, w której nie był stosowany masaż zanotowano w zakresie niwelowania stresu, lęku, zmęczenia i nudności na początku leczenia, w zakresie lęku w połowie trwania leczenia oraz w zakresie zmęczenia bezpośrednio przed zakończeniem leczenia.
W jednym z badań przeprowadzonych w warunkach szpitalnych potwierdzono także pozytywny wpływ masażu na jakość i długość snu u pacjentów onkologicznych ( http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12237988 ).
Z kolei w następującym badaniu ( http://www.ncbi.nlm.nih.g...6?dopt=Abstract ), w którym porównywano wpływ masażu i terapii przez dotyk, zanotowano poprawę badanych charakterystyk jedynie w krótkim okresie po zastosowaniu terapii, co może skłaniać do konkluzji, iż jest to związane także z pozytywnym wrażeniem jakie mają pacjenci, że poświęca się im więcej uwagi.
W artykule http://www.ncbi.nlm.nih.g...5?dopt=Abstract potwierdzony jest pozytywny wpływ masażu i jednocześnie wyrażona jest wszechobecna opinia, iż niektóre badania, w których oceniana wpływ masażu terapeutycznego mają niski poziom i w związku z tym nie mogą służyć jako dowód naukowy.
Niejako odpowiedzią na ten artykuł jest bardzo ciekawa praca http://www.hindawi.com/isrn/nursing/2011/929868/ , w której zebrane są wyniki co najmniej kilku badań klinicznych dotyczących wpływu masażu terapeutycznego na jakość życia pacjentów onkologicznych.
Ciekawy wynik jest zawarty w artykule http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15809216 , otóż w grupie kobiet cierpiących na raka piersi masaż terapeutyczny przyczynił się nie tylko do zniwelowania bólu, stresu czy lęku, ale także do zwiększenia ilości komórek NK oraz limfocytów. Jednakże wyniki zaprezentowane w artykule (badanie przeprowadzone na grupie kobiet z rakiem jajnika) http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21864886 sugerują, że różnice w ilości limfocytów (CD4, CD8) oraz komórek NK mogą nie są istotne statystycznie.
Nie jest to zagadnienie bez znaczenia i badania kliniczne dotyczące wpływu masażu terapeutycznego nie należą do rzadkości http://clinicaltrials.gov...cancer&no_unk=Y
Przesłanki ku temu, iż masaż ma pozytywny wpływ na organizm i samopoczucie pacjenta onkologicznego są niezaprzeczalne, niestety brak jest klarownych naukowych dowodów (głównie z racji ogromnej trudności w zaprojektowaniu takiego eksperymentu). Niezależnie od tego NCI oraz NCCN przyjmują część istniejących badań jako dowody o wysokim stopniu jakości i uwzględniają masaż terapeutyczny w swoich zaleceniach. Wynika z tego, iż niezwykle istotne jest tu doświadczenie kliniczne (póki nie ma ogólnie przyjmowanych za niezaprzeczalne dowodów naukowych) i w każdym pojedynczym przypadku o możliwości włączenia masażu terapeutycznego do leczenia wspomagającego powinien decydować onkolog i wykwalifikowany masażysta.
Proszę wybaczcie jeśli ta skromna garść informacji nie przyczyniła się do rozjaśnienia sytuacji, ale taki jest obecny stan mojej wiedzy na poruszony temat.
Tak na marginesie to wydaje mi się, iż warto sobie zdawać sprawę z faktu, że trwają próby kliniczne związane z terapiami wspomagającymi i leczeniem paliatywnym i nie jest to bez znaczenia, bo przecież każdy pacjent to na pierwszym miejscu człowiek, a dopiero później przypadek kliniczny.

Pozdrawiam Cię serdecznie Romku :-D i przepraszam jeszcze raz, że tyle nabazgrałem w Twoim wątku :roll:
 
iwka3219 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 02 Cze 2010
Posty: 915
Pomogła: 219 razy

 #1915  Wysłany: 2012-11-30, 19:11  


Romku

A ja tak poza tym, co napisal Michał, to powiem tak: badania kliniczne badaniami klinicznymi, ale ja sprawdziłam organoleptycznie - jaki błogi wyraz twarzy miał moj Tatko jak go masowałam, czy nogi, czy plecy.... :) ))

I jeszcze jedno, mało pisze, ale dzis Nasza Justynka napisala cos bardzo waznego u siebie i pozwol ( i mam nadzieje, ze i ona pozwoli ) ze powiem Tobie wlasnie to:

JustynaS1975 napisał/a:
Niektórzy ludzie nie wiedzą, jak ważne jest to, że istnieją.
Niektórzy ludzie nie wiedzą, jak wiele znaczy sam ich widok.
Niektórzy ludzie nie wiedzą, ile radości sprawia ich przyjazny uśmiech.
Niektórzy ludzie nie wiedzą, jakim dobrem jest ich bliskość.
Niektórzy ludzie nie wiedzą, o ile bylibyśmy biedniejsi bez nich.
Niektórzy ludzie nie wiedzą, że są darem niebios.
Mogliby wiedzieć, gdybyśmy im to powiedzieli.


To WIEDZ ile dla mnie znaczysz! ( i nie tylko dla mnie !!! )
 
JustynaS1975 
Administrator



Dołączyła: 24 Cze 2011
Posty: 12614
Skąd: Warszawa
Pomogła: 2742 razy

 #1916  Wysłany: 2012-11-30, 19:22  


iwka3219 napisał/a:
To WIEDZ ile dla mnie znaczysz! ( i nie tylko dla mnie !!! )

podpisuję się pod tym wszystkimi ręcami i stópkami _itsme_
_________________
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
 
czkawka 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 07 Cze 2010
Posty: 912
Pomogła: 217 razy

 #1917  Wysłany: 2012-11-30, 20:19  


Witaj Romku,
Cytat:
Po trzecie - ów zanik mięsni był powodowany najprawdopodobniej przez STERYD - (u nas metypred)

Podobna sytuacja była u mojej Mamy. Brała właśnie metypred. Nogi nie chciały Jej zwyczajnie utrzyma, były chudziuteńkie i słabe.

Jeśli chodzi o masaże to do mojej Mamy przychodził rehabilitant i masował jej nogi. Co prawda nie trwało to zbyt długo (ale to z innych przyczyn), ale po wizytach rehabilitanta Mama czuła, że nogi są silniejsze, mniej "rwą" i ogólnie była zadowolona.
Przed podjęciem decyzji o masażach konsultowałam się z onkologiem, neurologiem, rodzinnym i paliatywnym a także tu na forum. Każda z osób poparła moją decyzję, ważne było aby masaże nie były zbyt intensywne i omijały okolice guza. lekarze zalecali też nie forsujące ćwiczenia ruchowe, nawet na leżąco.
Najważniejsze aby nie forsować, delikatnie wyczuć ile możesz.
iwka3219 napisał/a:
badania kliniczne badaniami klinicznymi, ale ja sprawdziłam organoleptycznie - jaki błogi wyraz twarzy miał moj Tatko jak go masowałam, czy nogi, czy plecy.... :) ))

Podpisuję się pod tym, moja Mama wręcz dopraszała się aby masować. Dodatkowym plusem był kontakt fizyczny z kochaną osobą, poczucie, ze robi się coś dobrego no i można było sobie pogadać do woli :-D
iwka3219 napisał/a:
To WIEDZ ile dla mnie znaczysz! ( i nie tylko dla mnie !!! )

Dopisuję się do listy [tak]
_________________
"Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #1918  Wysłany: 2012-11-30, 21:11  


MOjemu Tacie rehabilitacja pomagała - było o wiele lepiej, ale tego samego dnia i dzień później. Potem nogi było znowu bardzo słabe...
Tato wyglądał ogólnie zdrowo (ważył 85 kg) więc słabośc nóg od wyniszczenia nowotworowego to nie była...
My też Romanie, tak do końca nie wiedzielismy co jest przyczyna owej słabości nóg, która tak mojemu Tacie dokuczała...Opinie lekarzy były różne - jak już pisałam...

Słyszałam też wiele opinii, że masaże są niewskazane. Nie wiem, nie znam się na tym.
Mój Tata masaży na nogi nie miał. Rehabilitant robił ćwiczenia typowe dla osoby, ktore mięśni zanikały...Rehebilitant widząc Taty sylwetkę - cienkie, patyczkowate, wychudzone nózki, a na górze w okolicach szyi fałdy tluszcze, buźka mocno okrągła, brzuch spory, mówił, że to typowa sylwetka osoby zazywającej sterydy. Pisała zreszta też o tym w moim wątku Magda DSS.

Romanie, myślę ciepło...
_________________
Katarzynka36
 
 
DumSpiro-Spero 
Administrator



Dołączyła: 19 Sty 2009
Posty: 7458
Pomogła: 3498 razy

 #1919  Wysłany: 2012-11-30, 22:13  


majkelek, bardzo interesujący tekst o masażu! _littleflower_

W zasadzie chyba podobne wnioski, może tylko nieco prostszym językiem, no i tekstem uboższym w źródła, zamieściłam swojego czasu » tutaj « .

Romek, zaniki mięśni w kończynach to zapewne w dużej mierze efekt długotrwałego stosowania sterydów.
Jednocześnie jednak trzeba pamiętać, że kortykosteroidy działają przeciwzapalnie, przeciwobrzękowo (a więc pośrednio również przeciwbólowo) i zapobiegają wyniszczeniu nowotworowemu.
Zatem - jak to w życiu bywa - coś za coś... W takich sytuacjach porównuje się korzyść odnoszoną z leczenia ze stratami z niego wynikającymi (działania niepożądane). W grupie chorych z zaawansowanym rakiem płuca (a szczególnie u chorych z meta do OUN) zaobserwowano, że jakość życia tych chorych jest gorsza bez terapii kortykosteroidami.

kmis757 napisał/a:
Ty walczysz dlatego na problem trzeba spojrzeć inaczej.

Tak. Masz prawo do słabszego samopoczucia. Wiem, że to trudne, ale staraj się nie wymagać od siebie tego, czego można wymagać od osoby nie obciążonej chorobą i długotrwałym oraz wciąż trwającym leczeniem. Pewnie chętnie zrezygnowałbyś z tego "przywileju" bycia w szczególnej sytuacji i w zamian chciał powrotu do normalności, ale jest jak jest i tego nie zmienimy. Nie musisz tego akceptować, jeśli jednak się da - postaraj się to zrozumieć.
Jestem z Tobą :heart:
_________________
pozdrawiam, DSS.
 
roman1130 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 15 Gru 2011
Posty: 2050
Skąd: Alwernia
Pomógł: 557 razy

 #1920  Wysłany: 2012-11-30, 22:47  


majkelek, Dziękuję za Twoje wypowiedzi, bardzo pomogłeś mi w podjęciu decyzji o rozpoczęciu rehabilitacji, będę starał się o rehabilitację z NFZ, ale puki co muszę wykupić u siebie we wsi kilkanaście zabiegów i próbować sobie pomóc...
Michale bardzo dziękuję za ogrom pracy który włożyłeś przygotowując materiały dla mnie, jestem nieskończenie wdzięczny....
Oczywiście dziękuję WSZYSTKIM, którzy zabrali głos w tej sprawie, myślę że wszystkie te wypowiedzi pomogą innym, którzy powinni zwrócić uwagę na istniejący problem, dużo wcześniej, zanim dojdzie do poważnych zmian.
Nie ukrywam, że gdybym kiedyś nie uprawiał sportu, nie zwróciłbym uwagi na swój stan, i tak stało się to o wiele zbyt późno, ale jako facet, nie jestem przyzwyczajony do kontemplowania swojego ciała, teraz, będę musiał za to zapłacić, mam tylko nadzieję, że nie jest jeszcze zbyt późno na odrobienie strat.

Z innych spraw:
"Nihil novi sub sole"
Jem prawie normalnie, w swoim tempie, dobrze przeżute, prawie zimne i oczywiście bez zbyt wielkich ilości przypraw, aby nie podrażniać przełyku.
Na 10 posiłków 8 udaje się zjeść spokojnie, z resztą uczę się szybkiego reagowania i sprzątania... ot i wszystko na ten temat.
W dalszym ciągu staram się pracować zarówno w domu jak i w piwnicy, dzięki temu ubywa tematów i istnieje szansa, że zacznę się nudzić....
Nie chcę jeszcze siedzieć tylko przy klawiaturze ale wszystko wskazuje, że ten czas zbliża się co raz większymi krokami, ale wierzę, że jeszcze coś sobie wymyślę.
Samopoczucie jest raczej pozytywne, co prawda nie ma specjalnych powodów do wiwatów, ale generalnie dobrze się czuję, cieszę się, że większość problemów wyłapuję sam bez pomocy innych zauważam że coś jest nie tak i reaguję, może zbyt późno, ale to wynika z faktu, że za mało uwagi poświęcam samemu sobie, a to znaczy, że jestem prawie normalny a guzy w mózgu, jeszcze nie upośledzają mnie tak bardzo jak się tego obawiałem i obawiam cały czas....

Trochę nie na temat, ale muszę powiedzieć o jeszcze jednej sprawie, która poruszyła mnie do żywego powodując, że wróciłem myślami do swojego dzieciństwa, do swoich rodziców, a zwłaszcza mojej Mamusi.
W jednym z maili otrzymałem link do pieśni opiewającej pogromy na Wołyniu...
Moi Rodzice pochodzili z Kresów, Ojciec z Podola, Mamusia z Wołynia.
Na początku wysiedleń moich Rodziców wywieziono do Niemiec na roboty, prawdopodobnie to uratowało im i mojemu bratu życie, wkrótce po ich wywózce doszło do pogromów za które odpowiedzialni są Ukraińcy, nie bandy UPA, ale właśnie zwykłych sąsiadów, którzy żyli obok przez lata.
Zginęła praktycznie cała rodzina mojej Mamusi, 4 siostry, Rodzice, Dziadkowie i Kuzyni ocaleli naprawdę nieliczni...wywieziony razem z Rodzicami kuzyn Wacek, Ciotka Antosia, która była partyzantem kuzyn Bronek, który przetrwał pod zwałami trupów.

Nie jestem mściwy, ale ta krzywda... jakoś żyje we mnie, Ojciec miał po wojnie całą rodzinę, braci siostry, nawet dziadka...
Mamusia nie miała nikogo, tylko łzy i wspomnienia...

Nie chcę nawoływać do nowej krucjaty, ale pamięć o tych wydarzeniach powinna trwać w nas wszystkich, choćby tylko dlatego, żeby nie zapomnieć o tym do czego jest zdolny z pozoru normalny sąsiad....
Pozdrawiam serdecznie dziękując jednocześnie Annie Agnieszce, która zupełnie nieświadomie wywołała tą falę wspomnień.
Dziękuję


_________________
romek
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group