Kochana gabrysiu - nie znajdziesz odpowiedzi dlaczego tak się stało ?? Dlaczego tak szybko się to posypało ?? ..... Nikt nie jest w stanie na takie pytanie odpowiedzieć ..... Wszystko było w rękach Boga ... ;((( Kochana trzymaj się cieplutko, z całego serca współczuję i myślami jestem z Tobą....
To prawda że to forum jest NAJWSPANIALSZE pod słońcem!!! - ja też już niemam ukochanej Mamci, ale codziennie tutaj jestem, czytam, staram się wspierać ..... tyle co potrafie.
Może to nie ładnie zabrzmi ale ja bym wolała aby mój tato zmarł wcześniej -nagle.
Walczyliśmy 10 miesięcy i to jest straszne patrzeć jak bliska ci osoba po mału umiera i chory jest świadomy że nie ma szans a człowiek jest bezsilny a chory jest świadomy że nie ma szans .
szarlotta to właśnie jest jedyne pocieszenie, że Tata nie cierpiał długo. nie wyobrażaliśmy sobie jak mu powiedzieć o wynikach tomografu, że już nic się nie da zrobić i wogóle. Jedynym właśnie w tym wszystkim pozytywem jest fakt, że nie trwało to dla niego długo. współczuję ci kochana!!! współczuję wam wszystkim, którzy walczyliście albo nadal walczycie z tą chorobą i bardzo dziękuję, że znajdujecie jeszcze siłę aby wspierać i pomagać innym. wielki uścisk!
Witam Kochani ! nadal was czytam, nie bardzo mam narazie siłę i pozytywną energię żeby pisać w wątkach innych ale myślami jestem nadal ze wszystkimi. to już prawie 2 miesiące i nie zmieni to tego co się stało ale uparcie analizowałam historię choroby taty i czułabym się lepiej znając logiczne wytłumaczenie tego co się stało. żadnych przerzutów odległych, zmniejszenie masy guza po chemii, a tu nagle tata leci z wagi 14 kg, wyniki złe, potem krwotoki, zapaść biegunka, która ustaje. wyniki tomografu wg lekarza wykazują, że tata ma ''przeżarty'' cały przełyk (choć ja nawet wzmianki o tym nie dostrzegłam na opisie) ? potem poprawa, a nagle zgon i jeszcze napisali że nastąpił w wyniku niewyjaśnionej niewydolności oddechowej. 3 miesiące od diagnozy. ani jednej konkretnej rozmowy z lekarzem, zero szacunku, ciągłe zbywanie , brak podstawowych informacji i zwłoka w podjęciu dodatkowych działań (podejście lekarza sugerowałoby że celowa) milion pytań ani jednej odpowiedzi, łatwiej byłoby sobie to poukładać w głowie gdyby chociaż ktoś to człowiekowi umiał logicznie wytłumaczyć. mętlik w głowie kochani. pozdrawiam gorąco!
Staram sie ale ciezko jest bardzo. Tak strasznie mi go brakuje w mojej codziennosci. Córka ciągle czeka aż dziadek wróci to okropne. Chcialabym wiedziec co się stalo ze sytuacja tak nagle się pogorszyla dla spokoju ducha a nie mam jak.
Droga Gabrysiu, doskonale wiem, co czujesz. Mój Tato też miał raka płasonabłonkowego, od chwili diagnozy żył jedynie trzy miesiące. Zmarł w grudniu.Lekarze nie dali Mu żadnych szans: nie miał chemii, ani naświetlania, mimo, że jescze we wrześniu był w pełni sił. Do dnia dzisiejszego pamiętam słowa Taty:"Spisali mnie na straty". Chcieliśmy mu bardzo pomóc, ale nie było jak. Oprócz bólu fizycznego, bardzo cierpiał psychicznie, prz tym był niezmiernie zamknięty w sobie. Nie mówił nam, co czuje, jedynie ciągłe łzy w oczach zdradzały stan ducha Taty. Nikt jednak nie spodziewał się, że choroba tak szybko się rozprzestrzeni i nastąpi taki dramatyczny finał. Teraz pozostała pustka, złość na lekarzy za ich arogancję, oziębłość oraz wyrzuty sumienia, że nie potrafiło się nic zrobić.
Pozdrawiam
Dziękuję atram za to co napisalas. Tak jakbym czytala o moim Tacie. Tyle samo czasu to trwalo. Lekarz zlecil chemię ale tez spisal go na straty juz na samym poczatku. Nie powiedzial tego nam ale poznalismy jego wypowiedz: gdyby to byl moj kolega to odradzalbym mu chemię bo ona tylko dodatkowo oslabi organizm. To byly jego slowa. Od samego poczatku mozna bylo odczuc ze nie bedzie sie staral bo nie warto. Przez takich lekarzy wiele osob traci wiare i ducha walki.powinni pracowac w kostnicy a nie z ludzmi dla ktorych kazda chwila zycia jest na wage zlota. O szacunku dla zmarlego i jego rodziny nawet nie wspomne. Uslyszelismy tyle chamskich komentarzy od niego w tak trudnych chwilach,ze nawet innym lekarzom na odzdziale bylo wstyd. Pozdrawiam!
Kochani! wszyscy, którzy czytacie mój wątek dziękuję za uwagę. Jeżeli w jakikolwiek nawet błahy sposób mogę komuś pomóc to piszcie do mnie proszę. pozdrawiam i życzę wszystkim dużo sił w walce z chorobą.
Witaj Gabrysiu, czytając wątki na tym forum można zauważyć pewną zależność. Na początku chaos, panika, tysiące pytań, pęd do walki o ukochaną osobę i oczywiście nadzieja, że w naszym przypadku będzie inaczej, że to właśnie nam się uda pokonać te chorobę. Potem chemia, wyniki, chemia, wyniki, gorsze dni, lepsze dni.....Na końcu niestety zawsze to samo. Przegrana (w przypadku nieoperacyjnego raka płuc). Zaglądam tu codziennie, od czasu diagnozy mojej Mamy. Czytając bardzo stare wątki zawsze patrzę na datę pierwszego postu, potem nerwowo przeskakuję na ostatnią stronę, bo mam nadzieję, że komuś się udało.... Wkurzam się sama na siebie i obiecuję, że nie będę tego więcej czytać, ale coś mnie tu ciągnie. Ja mieszkam daleko od Mamy i nawet nie mogę być przy Niej w tych trudnych chwilach. Pozostaje nam się pogodzić z tym, co spotkało naszych bliskich. Strasznie to trudne i nigdy nie będziemy gotowi na ich odejście. Trzymaj się jakoś, wspominaj dobre chwile spędzone z Tatą. Czas powoli załagodzi rany.
Mój 5 letni syn, jak widział, że płaczę po telefonicznej rozmowie z Mamą zapytał: Mamusiu, znów płaczesz?? Martwisz się o Babcię?? A potem ze łzami w oczach usiadł mi na kolanach i powiedział : Powinnaś się cieszyć, że twoje dzieci nie umarną......
Może to jest właściwa droga na złagodzenie bólu?? Pozdrawiam Cię ciepło!!!
Kochani pozdrawiam gorąco! 8 miesięcy pustki za mną. Moja córka nadal czeka aż dziadek wróci, a mój syn ... gdziekolwiek się z nim nie ruszę wszyscy mówią, że wygląda jak dziadek. koszmar nie mija, Mama jest cieniem człowieka na nic nie ma ochoty, nie ma się co dziwić jak dom stracił serce. nie piszę na innych wątkach, ponieważ nie ma we mnie pozytywnej energii. przepraszam. wspieram w myśliach i tak bardzo chce przeczytać że komuś się udało. codziennie odczuwam jego brak, tak bardzo mi pomagał a jemu nie potrafiłam...
Witajcie Kochani! nadal tu zaglądam, ale niestety nie mam wiary i siły aby być dobrej myśli, więc milczę. Życzę wszystkim wygranej Wojny!!! pozdrawiam!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum