Kochani mam teraz chwilę ...szwagier porwał mi na film męża -zawsze chodzą razem na Transformersy i podobne już kilka lat, i starają się wszystko zobaczyć.
Mam pytanie bo wiele rzeczy mnie niepokoi
Jak u Waszych bliskich wyglądał stan zdrowia gdy np lek przestał działać lub powodował zbyt duże powikłania?
Chodzi o to że u nas jest tak:
- szczególnie w upały a i teraz zdarza się że mąż potrzebuje wsparcia do chodzenia po prostej bo niekiedy traci grunt pod nogami i go ściąga
- jest bardziej drażliwy
- szybciej się męczy-o gwałtownych ruchach nie ma mowy
- gdy posiedzi dłużej to nie umie sam wstać
- codziennie rano dłonie ma odrętwiałe- nie wiem jak to nazwać-nie umie ścisnąć dłoni dopiero po kilku godzinach czuje że jest lepiej
- ręce mu się trzęsą jak np trzyma szklankę wody lub je zupę-zdarza się że się rozleje
- śmiem twierdzić że ma mikro ataki padaczki ponieważ kilka dni temu nim trochę potrzęsło w nocy jak spał ,a rano powiedział mi że ma język z boku przygryziony
- do tego te zapominanie i brak koncentracji.
Zanim coś zrobi to zajmuje mu to 10 razy więcej czasu niż dotychczas-o liczeniu nawet nie mówię bo też z tym jest problem.
Powie ..że musi coś iść zrobić a zaraz zapomni bo skupi się na czymś innym.
Tabletki zapomina zjeść-muszę pilnować Go non stop.
Do tego dochodzą bóle głowy przeszywające , bóle kolan, bóle brzucha,bóle kręgosłupa i inne o których teraz nie pamiętam...
Wiem że to wszystko co opisuję to może być efekt leczenia,radioterapii,operacji,ale czy to oznacza że najgorsze nadchodzi czy to jest przejściowe...?
Nie wiem...często gęsto tracę głowę.
Oczywiście jestem twarda w domu ale nie jestem robotem.
Kocham męża ponad wszystko ale ciężko mi.
Jutro jadę z dziećmi do chirurga onkologa na wycinanie znamion-bo ja nigdy o nich nie piszę, ale One też są pod kontrolą dermatologa.
Nasze dzieci mają mnóstwo pieprzyków.
Nie są one groźne ale córka z buzi chce usunąć bo ma ich dość a syn ma 2 odstające i do własnego bezpieczeństwa będziemy je likwidować.
Oczywiście muszą uważać na słońce
Dermatolog mówi że nie ma sposobu na to by te pieprzyki nie rosły...nie pojawiały się...ale czy to prawda?
Jest tyle badań , tyle nowości-a ja nie wiem co robić.
Mąż jest w stanie jakim jest,wszystko spada na mnie a ja czuję się bezsilna i pierwszy raz to powiem...napiszę...samotna w tym boju.
Oczywiście mąż jest ze mną ale wiecie o co mi chodzi....rodzina z boku...może udaje że się nic nie dzieje...nie wiem.
Każdy zapracowany i każdy patrzy swojego.
Ale nie o marudzenie mi tu chodzi więc nie odnoście się do mojej samotności...poczułam by to napisać i trochę lżej na sercu.
Z góry dzięki za trzymanie kciuków