Hej Alusia, dopiero teraz zauwazylam Twojego posta
Jasne że nie jesteś sama - jest nas coraz większa banda
To w sumie nie jest dobry trend, aaale...trzeba spojrzeć na to przychylniejszym okiem - człowiekowi troszkę raźniej się robi gdy może zwrócić się do kogoś kto ma podobnego lokatora w swoim ciałku, powymieniać się spostrzeżeniami, ewentualnymi nowinkami (oby ich coraz więcej!!!) i wzajemnie się motywować do walki z tym pieruństwem
Zwłaszcza, że czasami też fajnie podejść do tematu z odrobiną humoru - pewnym dystansem, żeby nie dać się opętać rzeczowemu
A propos mojej dietki - właściwie opiera się na banale a mianowicie wspomnianym wyeliminowaniu cukru. W książce "Antyrak" to przewodni motyw i osobiście mocno przemawia do mnie argument, że właśnie cukier (m.in. oczywiście) powoduje rozwijanie się stanów zapalnych w organizmie (w książce autor twierdzi że większość nowotworów łatwiej rozwija się właśnie w takich osłabionych zapalnie organizmach). A idąc dalej - skoro jedną z metod (choć nie zawsze skuteczną) jest traktowanie fibromatozy lekami przeciwazapalnymi, to oznacza że te parówy rozwijają się właśnie ze stanów zapalnych. To taka moja filozofia, oczywiście mój pan doktor się ze mnie naśmiewa, ale ja wiem swoje
i dobrze mi z tym, pojmowanie logiką pewnych kwestii zdrowotnych jest mi po prostu pomocne.
Ponieważ byłam strasznym łasuchem, czekoladomaniakiem, na początku było baaardzo ciężko. Ale wszystko to kwestia przyzwyczajenia!! Można stopniowo zmniejszać sobie dawkowanie cukru. To działa podobnie jak przyzwyczajenie do soli - kiedyś gdzieś wyczytałam, że kubki smakowe przyzwyczajają się do takich zmian 2 tyg. To w sumie nie jest jakoś szczególnie długo.
Teraz osiągnęłam taki poziom sympatii słodkości, że jak coś jem z pewną ilością cukru - jest dla mnie po prostu zbyt słodkie. To nie oznacza, że od czasu do czasu nie zjem pysznej porcyjki lodów! Nie zawsze też jesteśmy w stanie uniknąć pewnych ilości cukru - będąc w gościach, knajpie.
Są też zamienniki typowego białego cukru...syrop klonowy, agawowy...
Oprócz odstawienia cukru, inne klasyki: zielona herbata (też da się polubić), zero fastfoodów (oj zdarzało mi się wpadać do takich miejsc całkiem często, oj zdarzało), jak najwięcej warzyw (szczególnie te zielone i czerwone), owoców (o ja na przykład uwielbiam cytrusy - miksuję sobie co drugi dzień 4 pomarańcze, blenderem, wraz z białymi błonkami). Osobiście nie jestem zwolenniczką drakońskich diet. Nie można dać się w końcu zwariować! Dieta to nie jest jedyny powód dlaczego te świństwa się w nas wykluły, prawda?! Tak więc to co jest dla mnie ewidentnie złe - do odstawki, a to co nie jest ogromnym wyrzeczeniem i problemem do spożywania a może mieć kojący wpływ na ciałko - tak. Ja większość dnia spędzam w pracy, w ciągłym biegu: a to jakieś zajęcia "dodatkowe" i nie mam i właściwie nie bardzo chcę żeby to coś co mi wyrosło na ramieniu zdeterminowało moje życie. Mam ekstremalną wręcz chęć korzystania z życia i cieszenia się codziennością!
Co jeszcze pochłaniam... mleko sojowe, czekoladę gorzką (>85%), jako przekąski ziarenka różnego rodzaju (orkisze, amarantuski...). Mniej tłuszczu, mniej czerwonego mięsa (ale raz na jakiś czas trzeba - moja morfologia się bynajmniej tego domaga), białe pieczywo - fuj (w zamian pieczywo orkiszowe lub pur pur)
.... Oj, chaotycznie wyszedł mi ten opis
Naprawdę bardzo polecam lekturę "Antyrak" (David Servan-Schreiber) - łatwo przyswajalna i nawet czytając wyrywkowo można wyłapać przydatne uwagi
Alusia, a powiedz mi... coś teraz planują Ci więcej "aplikować" po chirurgii?? Tak z ciekawości pytam... No i czy udało się im wyciąć z dużym zapasem?
Ja miałam/mam (bardziej skłaniam się do wersji - MIAŁAM
) guza w mięśniu obrębie bicepsa/tricepsa... a Ty?
Pozdrowionka cieplutkie, D.