_________________ "...Są dni których nie powinno być"
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. To nie miłość - lecz choroba bliskiej osoby
"Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć" Stefan Żeromski
asereT
Nic tylko
Teresko, jeżeli tylko bedziecie mogli gdzieś wyjechać, to jedźcie.
Taka odskocznia od codzienności bardzo dobrze Wam zrobi.
pozdrawiam
Ela1 wyjedziemy, ale dopiero pod koniec września.. bo od dziś zaczęły nam się wizyty w ŚCO..dziś neurolog i RTH - w RTH podziękowaliśmy za październikowy termin, bo mamy RTH już poza sobą, więc na październikowy termin może załapie się ktoś, kto ma dalszy..
20 września mamy wizytę u lekarza prowadzącego w CHTH idziemy z kartą informacyjną z W-wy... 26 badania laboratoryjne i 27 kończymy u kardiologa... więc ostatecznie już 27 możemy być spakowani i wyruszać, tylko jeszcze zależeć to będzie od tego, jakie samopoczucie psychiczne i fizyczne będzie u męża...
a wrócić musimy ok. 13 października bo z kolei ja mam diabetologa i endokrynologa..a mąż na 25 października - pójdziemy po skierowanie na MR - zgodnie z zaleceniem profesor Kępki 6 tygodni - 2 m-cy zrobić kontrolne... a może dostaniemy skierowanie na PET-a, który miał być zrobiony w maju...
_________________ "...Są dni których nie powinno być"
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. To nie miłość - lecz choroba bliskiej osoby
"Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć" Stefan Żeromski
asereT
Witam..
Tydzień po naświetlaniach głowy w Warszawie... wybraliśmy się na ślub siostrzeńca... i mieliśmy być tylko na ślubie... ale........
po ślubie podeszłą do nas siostra i bardzo prosiła, by pojechać z nimi na przyjęcie chociaż na gorący posiłek...
Mąż czuł się świetnie był w dobrej kondycji...więc zgodził się ( a ja... dobrze że do torebki wzięłam kopertę z zaproszeniem i pieniążki w portfelu.. No bo mieliśmy być tylko na ślubie więc kupiłam piękną pościel i to miało wystarczyć...no ale wesele..to już trzeba dołożyć...
Na weselu byliśmy do 21,30... i zostaliśmy zaproszeni również na drugi dzień na tzw. poprawiny..
Mąż czuł się wspaniale, tryskał energią..i na tych poprawinach byliśmy od 16 do 22,00.. i nic się złego nie działo, ani nie dzieje do tej pory... poza tym, że w sobotę, czyli w dzień ślubu siostrzeńca zaczął "gubić" włoski..ale w fryzurce a'la Kojak (czyt. Kodżak) i po "przytyciu sterydowym" również wygląda super!!!
A oto kawałek zabawy na poprawinach https://www.youtube.com/watch?v=GyltzbGdvqo.
a następny z moją siostrzenicą https://www.youtube.com/watch?v=6DrSPdkKqw0
No a dziś..idziemy do Ś.C.O do "naszego ulubionego" lekarza, który dzień w dzień się spóźnia do 3 godzin...i znowu spędzimy tam czas do 19,00 albo dłużej..
_________________ "...Są dni których nie powinno być"
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. To nie miłość - lecz choroba bliskiej osoby
"Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć" Stefan Żeromski
asereT
No nie Teresko, Twoja połowica wcale nie wygląda na chorego, a te charce na parkiecie
Fajnie, że pobawiliście się na weselisku, mogliście zapomniec o codzienności.
Co tam dzisiaj "ulubiony lekarz" powiedział ?
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
No nie Teresko, Twoja połowica wcale nie wygląda na chorego, a te charce na parkiecie
Prawda?? ja sama nie wierzę, że to były przerzuty..
ela1 napisał/a:
Co tam dzisiaj "ulubiony lekarz" powiedział ?
"Nasz kochany" doktorek przeszedł dziś samego siebie...ale od początku..
Jak zawsze kiedy tylko znajdę się na Oddziale - Zakładu Chemioterapii zawsze podchodzę do okienka rejestracji i pytam czy jest karta...nr taki to a taki.. Pani spojrzała na listę i mówi że owszem, na liście do przyjęcia figuruje, ale karty historii choroby nie ma..od rana dzwonią do głównej rejestracji i tam nie mogą jej odnaleźć... Poprosiłam, żeby zadzwoniła do poradni neurologicznej, bo byliśmy tam 14 września, lub na Oddz. Radioterapii, bo na 14 też kartoteki nie doniesiono...z RTH... Zadzwoniła na RTH i dowiedziała się, że karta "zeszła" od nich do głównej rejestracji 19, czyli wczoraj... Zdenerwowana, udałam się sama na dół do tejże rejestracji i pytam "Gdzie jest kartoteka męża" Pani nie spieszać się poprosiła mnie o nazwisko i imię męża, a następnie wklepała dane w koma i spytała o nr historii choroby...wklepała go i sprawdziła, że rzeczywiście na dziś jest zarejestrowany do CHTh..i zaczęła szukać... odnalazła po 20 minutach i dała mi ją "do ręki" czego nigdy nie czynią. Zaniosłam na górę i pytam mam sama wnieść do gabinetu, czy łaskawie któraś z pań ją zaniesie.. Usłyszałam ; >niech pani zostawi, to zaniesiemy".. Ok.. zostawiłam i siadłam grzecznie przy mężu czekając na wywołanie przez głośnik.. czekamy, w poczekalni zostało nas 3 osoby, pacjentka, mąż i ja.. Wyczytał panią weszła po 20 minutach wyszła..a my czekamy na wywołanie przez głośnik..a tu... o dziwo wychodzi pan dr i zamyka gabinet.. Panie doktorze - wołam.. przecież mój mąż J. M nie został jeszcze przyjęty..a on na to.. że nie ma męża na liście..a kartę mu "podrzucili" i zdziwił się dlaczego bez żadnego wyjaśnienia mu podrzucili.. Jak to pytam się - nie ma na liście. Pokazałam karteczkę z datą, nazwiskiem lekarza i pieczątką rejestracji... popatrzył cofnął się, otworzył gabinet i sprawdza listę... raz - nie znalazł nazwiska...drugi raz mówi że nie ma... no to ja mówię panie doktorze proszę pokazać mi te listy (2 szt), bo w rejestracji sprawdzała na liście mąż był... - oczywiście nie dał mi, ale znalazł..zamazane swoimi bazgrołami - zapiskami poczynionymi odnośnie umieszczonego wyżej pacjenta.. Wtedy to przyjął kartę wypisową z warszawy, zaczął nagrywać na dyktafon... po czym przez 15 minut od nowa zaczął wertować całą kartotekę no i zdecydował się wypisać skierowania na CT klatki piersiowej, RMI głowy, USG jamy brzusznej...ale to możemy zrobić dopiero po 2 miesiącach od naświetleń, czyli w listopadzie - a ja j zaklepałam termin na 25 października aby prosić go o skierowania... ale jestem zadowolona, że mam wizytę 25 października z głowy, bo znowu cały dzień byłby stracony..a tak, mam skierowania, ustalę terminy wykonania badań.. i jak już będę znała te terminy to ustalę - umówię wizytę u kochanego pana doktora aby donieść wyniki...aha, zaznaczył, byśmy przyszli wtedy rano, tak by można było podać ew. chemię..
_________________ "...Są dni których nie powinno być"
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. To nie miłość - lecz choroba bliskiej osoby
"Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć" Stefan Żeromski
asereT
" i zdziwił się dlaczego bez żadnego wyjaśnienia mu podrzucili.
- zacytowałam to stwierdzenie,ale tak własciwie to gdzie się akcja rozgrywa?Trochę jak u Mrożka.Jak my bywamy u naszego onkologa,no właściwie to jest lekarz Brata,ale ja tyle z Nim chodzę...,to lekarz tak zwyczajnie nas przyjmuje.Pyta o samopoczucie,w kartę to jedynie dla pewności sprawdza,bo zna swoich pacjentów,bada i pisze jak trzeba skierowania.Odpowiada na pytania,jasno i zrozumiale.W rejestracji,to o nazwisko pytają,a nie nr.I jestem pewna,że nawet gdyby nie znalezli zapisanego na dany dzień lub przyszedłby,bo potrzebowałby nawet gdyby to było odczucie subiektywne pilnej wizyty-lekarz też by Go przyjął.
Tak jest w Poradni w Gdyni.A zapewniam,że pacjentów mnóstwo.Może lepsza organizacja pracy?I empatia personelu medycznego dla chorych.
zacytowałam to stwierdzenie,ale tak własciwie to gdzie się akcja rozgrywa?T
ale cytat w jakim celu??
ja wiem, co to za lekarz ..i wiem, że jest jaki jest i mimo skarg pacjentów w dyrekcji jest nie do ruszenia... bo "chemik" z niego znakomity - słowa dyrektora
Mam porównanie stosunku lekarz - pacjent bo oprócz Ś.C.O leczenie męża prowadzili i lekarze z W-wy... i wiem, że to wielka różnica, jak niebo i ziemia..w Warszawie każdy lekarz, czy mający tylko tytuł lekarza , lekarza specjalisty, czy doktorat nie wywyższał się, a sam prowadził - szedł z pacjentem na potrzebne badania...to wszystko zależy od tego, jakim człowiekiem jest lekarz, zależy od jego podejścia doi pracy, czy do pomocy chorym ludziom.
No cóż lekarze to też ludzie.. może kiedyś... i Oni zachorują i życzę im..by jednak trafili na lekarzy z powołaniem, lekarzy przyjaznych chorym, lekarzy chętnych do niesienia pomocy, a nie na "bezduszne maszyny"
_________________ "...Są dni których nie powinno być"
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. To nie miłość - lecz choroba bliskiej osoby
"Życie jest trudną lekcją, której nie można się nauczyć. Trzeba ją przeżyć" Stefan Żeromski
asereT
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum