Dziekuję Wam.
Mama dalej śpi czasem wypije przez słomę troszkę wody. Na pytanie cxy coś ją boli mówi że nie, tylko czemu ja jestem taka słaba.
Mówię mamuś wiesz ta choroba to ona tak osłabiła. A mama na to nie nie dziecko ktoś mnie czymś zaraził i zasnęła.
Rano razem z pielęgniarką umyłyśmy mamę.
Bez sensu to wszystko.
Nie tak miało być.
Raz jestem pewna, że dam radę, za chwilę mało nie eksploduję.
Raz jestem pewna, że dam radę, za chwilę mało nie eksploduję.
Watpliwosci mozesz miec zawsze, ale ja zapewniam Cie, ze dasz rade!! Jestes silna, inteligentna kobieta i nie ma opcji, ze sobie nie poradzisz! Zrobisz to dla siebie, dla swoich dzieci, meza i taty, a przede wszystkim zrobisz to dla NIEJ!! I tak ma byc.
Jestem przy Tobie myslami prawie caly czas (wiec jesli moj pracodawca nie da mi premii, bo jestem w pracy tylko cielesnie, to wiedz, ze sie zglosze po nia do Ciebie ). Nie wiem czy jestes wierzaca, ale w sumie to nie problem, bo ja i tak modle sie za obie nasze mamy.
I kiedy Twoja mama bedzie gotowa zeby spotkac sie z moja mama Ty sobie z tym poradzisz...
Niestety, uczucia, które Tobą targają, dopadają większość z nas, gdy przychodzi nam zmierzyć się z chorobą, cierpieniem.
Iskra ma rację, dasz radę. My jesteśmy z Tobą (ja też cały czas podczytuję Twój wątek) i choć daleko, to jednak nasze serca i myśli płyną w Waszą stronę. Przytulam i pamiętam
Beatko
Spokojnie, wycisz emocje dla dobra mamy, swojego i swoich dzieci. Mama jest w ostatniej fazie choroby, gdzie priorytetem jest zawsze zapanowanie nad bólem, to macie pod kontrolą, to co mama nieskładnie mówi prawdopodobnie dzieje się poza nią, to efekt zmian w mózgu, nie jest to dla niej cierpieniem. Wiesz może się mylę, ale odnoszę wrażenie, że czujesz jakiś niedosyt, że jest coś co nie daje Ci spokoju, jeżeli jest coś co chcesz mamie jeszcze powiedzieć usiądż przy niej i jej to powiedz, popłacz się nawet jeśli to miało by przynieść Tobie ulgę, mama to usłyszy jestem tego pewna i Tobie i jej należy się już spokój.
Ściskam Cię z całego swojego serca, odwagi i siły Ci życzę, trzymaj się kochana.
Beataso ...wytrzymaj jeszcze troszeczke ,wszelkie rozterki to normalna rzecz ,nie jestesmy I nigdy nie bedziemy przygotowani na smierc ,nawet gdy jest ona poprzedzona choroba , ale tez mamy duzo sily /czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy jak duzo/ i wytrzymamy -jezeli nie dla nas ,to dla naszych najblizszych ,a potem to juz tylko bedzie latwiej... przytulam Cie mocno...i jestem tam z Toba
Mama dalej bez zmian. Zaczynam myśleć, że może się pomylili. Może to nie jest ostatni etap choroby. Może powinnam zacząć mamę leczyć, może jakieś kroplówki. Przecież tydzień temu w środę puściły zwieracze. Nie pracują nerki. Przecież gdyby to był ostatni etap to mamy już nie powinno być. Zaczynam mieszać. Pielęgniarka w środę mówiła, że to mogą być godziny. Przychodzi też kuzynka, która jest pielęgniarką i mówi , że u mamy to wszystko jakoś inaczej wygląda. W czerwcu już było źle a jest koniec września.
A może lekarze się pomylili, może dalej się mylą. Może ja coś przeoczyłam. Może coś powinnam zacząć robić. Mama ma zajęte płuca a oddycha spokojnie, może oni wszyscy się pomylili a moja mama umiera z głodu!
To najważniejsze, że jest dobrze zabezpieczona, nie cierpi.
BEATASO napisał/a:
czemu ja jestem taka słaba.
bo trwasz przy mamie dłuższy czas, bo jesteś wyczerpana cała tą sytuacją, bo jesteś zmęczona fizycznie a przede wszystkim psychicznie. Psychiczne wyczerpanie powoduje wiele dolegliwości bólowych, osłabia, wyczerpuje, zwyczajne zmęczenie materiału Cię ogarnęło.
BEATASO napisał/a:
Bez sensu to wszystko.
Tak bez sensu, bo nie tak powinien wyglądać koniec żywota i nie powinien tak długo trwać wymęczając chorego i rodzinę do granic możliwości.
Mamie już Twojej nic nie ozdrowi, przepraszam za te słowa, najlepiej żeby już odpoczęła w lepszym świecie,nie gniewaj się za te słowa ale to chyba prawda i wybawienie dla mamy jak i dla Ciebie.
Tulę z całych sił i myślę o Was.
[ Dodano: 2015-09-29, 06:56 ] BEATASO,
Lekarz/pielęgniarka z hospicjum powinna rozpoznać stan odchodzenia i umieć odróżnić czy dzieje się coś innego. Ty skąd masz wiedzieć co się z mamą dzieje, jesteś tylko córką/opiekunką/obserwatorką.
Moja mama też miała zajęta płuca i do końca oddychała spokojnie bez jakiegokolwiek wspomagania, ciocia zaś miała tragiczne odchodzenie przy zajętych płucach, nie ma reguły.
U mojej mamy takie procesy odchodzenia chyba były ze cztery, gdzie lekarze mówili koniec, co ja chcę jak wzywałam pogotowie i cztery razy się dźwigała. Ostatni Jej etap był wyraźnie widoczny, że odchodzi, nawet taki laik jak ja wiedział, że już zbliża się koniec trwało to dwie doby.
Porozmawiaj z lekarzem, zasugeruj swoje obawy, przecież Hospicjum jest po to żeby Wam pomóc.
Oni twierdzą, że to koniec. Ale ile może odchodzić! Wszyscy twierdzą, że to koniec ale może coś jest przeoczone. Zaczynam mieć wyrzuty sumienia , że tsk tylko siedzę i czekam. Jakaś nienormalna jestem.
Wydaje mi się,ze te uczucia, które masz to nic innego jak nadzieja. Zapewniam Cię, ze ta umiera ostatnia. Nie ma określonej reguły"na umieranie". Każdy odchodzi inaczej. U nas było tak samo, widziała swoja mamę w ostatnim dniu jej życia i tez miałam nadzieje,ze jednak cos sie da zrobić.Moja mama była do konca nawadniana miała podawany tlen wiec myślałam po cichutku,ze jeszcze cos robią,ze jeszcze ja ratują...Moja mam tak samo zapewne jak Twoja miała ogromna wolę życia, nie chciała odchodzić. Miała jeszcze plany na najbliższy rok co najmniej! Ale niestety, podstępna chorób okazała sie nierównym wrogiem. Według mnie,jest to mocno nie fair, ze my jako dzieci musimy widzieć jak nasi rodzice odchodzą...
Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, wezwij lekarza, przeciez możesz?
Przytulam mocno
BEATASO gdy przyjdzie czas nawet nie zauważysz, może są jakieś sprawy które ją tu zatrzymują, może z kimß się nie pożegnała a może po prostu jej organizm walczy do końca i nie chce się poddać. Bardzo ci współczuję i mogę ci tylko pomóc myślą i słowem, ją moją kochaną dzisiaj żegnam.
Nie ma reguły jak to długo trwa, jaki jest przebieg i jak intensywny. Mam do Ciebie pytanie czy z ust mamy nie wydobywa się taki specyficzny zapach trudny do określenia ale mimo wszystko nieprzyjemny?
_________________ Zbyt szybko się to potoczyło 08.12.14 -18.02.15
[ Dodano: 2015-09-29, 15:01 ]
U mamy nie pracują nerki i lekarz mówił, ze mocznik wychodzi przez skórę.
A z ust jest taki dziwny zapach nie jest to mocznik tylko coś innego
[ Dodano: 2015-09-29, 15:05 ]
Myję mamę codziennie rano i to z trudem, nie trzymają zwieracze trzy dni leciało potem było w miarę rano znowu było masę takiej jakby brudnej wody, aż koszulka była mokra.
Teraz boję się mamę ruszać z drugiej strony nie chcę zeby leżała w tym wszystkim.
Nie wiem co robić.
Teraz boję się mamę ruszać z drugiej strony nie chcę zeby leżała w tym wszystkim.
Nie wiem co doradzić, ja ze swojego doświadczenia powiem, że myłam mamę codziennie, nawet jak była w kiepskim stanie. Nie wiem czy robiłam dobrze, też się bałam Ją ruszać jak była taka bezsilna, obolała, bezwładna, później w agonii, może nawet źle że to robiłam bo zakłócałam pewnie Jej spokój ale tak bardzo nie chciałam żeby była taka nieczysta, że to odparza Jej skórę, przeszkadza a pewnie już nic Jej nie przeszkadzało, ach jakie to trudne, jakie to smutne. Może inni mają swoje doświadczenia inne niż ja i wyciągniesz jakieś wnioski. czasami jesteśmy zagubieni jak dzieci we mgle w tym świecie ogromnego cierpienia i bólu.
Przytulam Cię z całych sił, tak bardzo współczuję tej drogi przez mękę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum