Zaopatrzcie tatę w leki p/bólowe, choćby takie bez recepty - niech nie cierpi niepotrzebnie.
W piątek koniecznie opiszcie lekarzowi wszystko, co się dzieje.
ela1, Mam nadzieje ze bedzie lepiej...po tym plastru rozgrzewajacym tatce troszke przeszlo...oglada mecz wlasnie w tv.pytalam jak sie czuje to nadal taki spokojny,jakby przestraszony tym co sie z nim dzieje..ale odpowiedzial ze dobrze sie czuje.Ucalowalam Go na dobranoc powiedzialam jak bardzo kocham ,pisze do Was i zaraz spac ,bo jutro od rana praca...Dziekuje ze Was mam;-)
_________________ Kocham Cię Tatulo !!! Ty Tylko Go poprowadz,Tobie powierza swa droge..Panie moj.
Dzis juz lepiej z Tatka..chyba oszaleje normalnie..nic nie rozumiem..podpowiedzcie mi kochani jak zachowuje sie czlowiek gdy ma bol pochodzacy z nowotworu..czy to non stop boli?czy bez specjalnych mocnych lekow mozna wytrzymac?przeciez zwykla masc rozgrzewajaca chyba by nie pomogla?poradzcie prosze....czuje sie jak dziecko..zupelnie bez wiedzy a nawet nieporadna...
_________________ Kocham Cię Tatulo !!! Ty Tylko Go poprowadz,Tobie powierza swa droge..Panie moj.
Goniu kochana, jeżeli jest to ból nowotworowy, to potrzebne bedą leki, które napewno pomogą. Taki ból jest raz słabszy, raz mocniejszy, nieraz nie boli.
Maść nie pomoże, potrzebne są leki przeciwbólowe.
Dlatego, jeżeli na wizycie w piątek, lekarz przepisze tatce leki przeciwbólowe, to trzeba je koniecznie systematycznie przyjmować, bez względu na czy ból bedzie, czy nie.
Wiesz, że nie może być tak, aby tatuś cierpiał.
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Gosiu niestety Ela ma rację, jeśli to nowotwór daje o sobie znać maść nie wystarczy.
Nie można dopuścić aby Tata odczuwał ból, w takim przypadku trzeba skonsultować ich przyjmowanie z onkologiem (on też ustali dawki) i dbać o to aby stężenie leków we krwi było na stałym poziomie.
Tak jak pisze Ela, te leki przyjmuje się bez względu na to czy danego dnia boli mniej czy bardziej. Leczenie przewlekłego bólu nie polega na doraźnym ale stałym przyjmowaniu leków.
Goniu wierzę, że lekarz zajmie się Tatkiem odpowiednio i ustawi Mu leczenie przeciwbólowe na odpowiednim poziomie.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Goniu nie wiem czy ból który odczuwała moja mama był nowotworowym ale pewnie tak, bo jakim innym? U niej wystaczał ketonal - doraźnie. Ale tylko dlatego, że ból łapał ją czasami, trwał kilka-kilkanaście minut, był wędrujący (czyli raz noga taz bark) i przechodził. Moja mama zmarła na we wczesnym etapie choroby a poza tym nie każdego boli, więc to że jej ketonal wystarczał to żaden argument ale może ta informacja pomoże. Jeśli jednak ból u taty będzie typowo nowotworowym i bedzie się utrzymywał to tak jak pisały dziewczyny powyżej - trzeba zrobić wszystko, żeby tata nie cierpiał. Moja mama po każdym takim "napadzie" była bardzo rozbita, przerażało ją to co się z nią dzieje. Wtedy do niej i do nas wszystkich docierało "dobitnie", że jest naprawdę chora. Moim zdaniem jak już pojawia się ból warto poszukać kontaktu do jakiejś poradni leczenia bólu lub onkologa, który będzie dostępny "na zawołanie". Nie wiem czy lekarz rodzinny wystarczy do opanowania bólu. Trzymam kciuki.
[ Dodano: 2011-09-08, 09:19 ]
Ja miałam kontakt to trzech róznych prywatnych onkologów (każdy przyjmował w inny dzień) tak żeby zawsze jak coś potrzeba mieć do kogo pójść.
Amelko Ewelina Żurek, czkawka, ela1, Dziekuje kochane za informacje..kurcze sama jestem skolowana bo ta choroba ciagle mnie czyms zaskakuje...Dzis z Tatulem lepiej mowi ze mu masc pomaga wiec ja zupelnie nie wiem co o tym myslec..Jutro jedziemy do lekarza wiec wszystko napisze co i jak.Buziaki i dziekuje za kazde info..i za to ze Jestescie!!!
[ Dodano: 2011-09-09, 16:05 ]
Witajcie..Juz wrocilismy...moze nie juz ..ale dopiero..Siedzielismy od 6 30 do 14 20....
Najpierw nie bylo karty..wiec do 12 jej szukali ...pozniej po przyjeciu,pan doktor zaczal swoje filozofie nie na temat choroby,ale tak jakos ogolnie...wyprowadzil mnie z rownowagi...gdy juz wzial sie za badanie Tatki byl strasznie nie przyjemny...ale mowie sobie ..moze ma zly dzien..wkoncu tak zawsze wygladaja wizyty,ze nawet pani pielegniarka pod osem cos mamrocze,gdy on zaczyna swoje nieprzyjemne dyskusje na temat nie zwiazany bezposrednio z konkretnym przypadkiem,czyli z moim chorym Tatka...Po badaniu,zaczelam lekarza pytac o bol nowotworowy,srodki przeciwbolowe itd.Wiec lekarz chyba poczul sie osaczony i mowi ze on skonczyl akademie medyczna i nie trzeba zadnych innych plastrow ketnali itd bo wystarczy dhc.przyczym sie strasznie zdenerwowal ze wogole on musi mi tlumaczyc,na zasadzie ja pan i wladca...unosil sie strasznie,a ze ja nie jestem z ludzi ktorzy sa dalecy do dialogu,zaczelam z nim rozmwiac.cichym tonem,nie podniesionym jak lekarz..wiec juz chyba calkowicie wyprowadzilam go z rownowagi,wiec mowi do taty:pan wyjdzie,a z pania sobie porozmawiam.odpowiedzialam ze oczywiscie .tata wyszedl juz zupelnie skolowany o co lekarzowi chodzi..na co pan doktor zaczyna historie choroby od samego poczatku.ja znam te historie do chwili obecnej,ale w ciszy slucham..W pewnym momencie lakarz mowi...wie pani w holandii po diagnozie ojca by nie leczyli bo po co..przy IIIB poleciliby hospicjum.w ameryce,to samo nikt by nie leczyl hospicjum i tam by czekal w umieralni..tylko ja sie podjalem leczenia...wiec powinna byc pani wdzieczna ze cokolwiek robie...bo jakbym mial zly nastroj nie zrobilbym nic,bo ja nic nie musze..to tylko moje widzimisie...Pani Ojciec i tak dlugo zyje,wiec to cud.statystyki sa inne...ludzie zyja od 3 do 6 miesiecy,wiec i tak dlugo wa sie udalo..itd...po 20 ma tata dostac naswietlenie.nowotwor pluca stanal,nawet lekka remisja jest.Natomiast wezel chlonny sie powiekszyl...mam dosc dzisiejszego dnia,lekarza ktory zachowal sie ak sie zachowal...ech...
[ Dodano: 2011-09-09, 18:01 ]
Najwazniejsze ze Tata sie usmiecha;-)
_________________ Kocham Cię Tatulo !!! Ty Tylko Go poprowadz,Tobie powierza swa droge..Panie moj.
agni5, marysiax, zycie..ja dzis przeszlam zdruzgotanie psychiczne...ech...wazne ze Tatulo zażyl proszki DHC i juz go nie boli nic...Jedyne co czuje teraz..to ulga,ze Tacie juz lepiej;-) Dziekuje za modlitwe...Jest dla mnie Wszystkim!!!
_________________ Kocham Cię Tatulo !!! Ty Tylko Go poprowadz,Tobie powierza swa droge..Panie moj.
Gosiu zatkało mnie po przeczytaniu twojego dzisiejszego postu.
Zachowanie lekarza jest karygodne. Potrafię zrozumieć jak ktoś z takim podejściem do drugiego człowieka może być lekarzem?
Gosiu bardzo Tobie i Tatce współczuję, to musiał być dla Was bardzo ciężki dzień.
Odpocznijcie teraz i może pomyśl o konsultacji u innego lekarza?
Przytulam Was bardzo mocno i pozdrawiam serdecznie.
[ Dodano: 2011-09-09, 20:31 ]
Oczywiście miało być nie potrafię zrozumieć.
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Współczuję. Nie dość, żę człowieka przybija choroba najbliższych, to jeszcze musi spotykać się z brakiem taktu i zrozumienia niektórych lekarzy. Całe szczęście- nie wszystkich. Życzę dużo cierpliwości i siły. Trzymaj się Gosiu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum