no niby tak , ale wiesz co boje się zadawać głupich pytań , przyznaje że przeczytałam te forum wzdłuż i wszerz , żeby wiedzieć jak najwięcej i nie zadawać pytań bez sensu , wiem że lekarze mają dużo pacjentów i zajmowanie im czasu zadając bezsensowne pytania , to jakby niepoważne zabierać czas , który jest dla tych chorych na wagę złota , będę z mama w środę w CO próbować go znaleźć i dopytywać ?
Moina,
dla własnego spokoju i pewności, że faktycznie wszystko idzie odpowiednim torem i w odpowiednim czasie - tak, zapytaj. Lekarz jest dla pacjenta, a Twoja mama jest przecież pacjentką Poza tym - żadne pytanie zadane w trosce o odpowiednie postepowanie wobec chorego nie wydaje mi się głupie. Pozdrawiam.
Procedura leczenia, ktora proponuja Twojej mamie jest jak najbardziej standartowa i obecnie uwaza sie, ze nie jest wcale gorsza od operacji.
Pytanie, kiedy zaczyna sie leczenie i dlaczego trzeba na nie czekac, trudno nazwac glupim.
Jak znam zycie przyczyna zwloki prawdopodobnie sa kolejki :(
A ten wlasny tomograf u nich to bedzie prawdopodobnie symulacja przed napromieniowaniem, zeby wiedziec dokladnie, co i jak naswietlic, jaka pozycje nalezy przyjac podczas napromieniowania. Mama dostanie przy tym male tatuaze - kropeczki, ktore beda pozniej sluzyc za punkty orientacyjne.
Co do markerow, co do ich przydatnosci akurat w raku szyjki macicy, zdania sa podzielone. Na pewno nie ma takiego swoistego markera dla RSM jak na przyklad CA-125 w raku jajnika. A jakie konkretnie markery maja byc zbadane?
Wielkie dzięki za wszelkie wiadomości naprawdę , jesteśmy Wam ogromnie wdzięczne . co do głupich "pytań" to miałam na myśli to , że byłyśmy w gabinecie i została udzielona nam ta informacja , ale monika to jedno zdanie zapomniała ,( no zła jestem na siebie , jak nie wiem) i teraz gonić za lekarzem , z pytaniem , " panie doktorze proszę niech pan mi powtórzy co pan powiedział bo ja zapomniałam " DZIĘKI WAM WIELKIE , co do markerów głośno nie powiedział jakie więc o kolejna rzecz której nie wiem
[ Dodano: 2014-05-08, 19:13 ]
przepraszam za nie dopisanie ,,DZIĘKI WAM WIELKIE ZA WSZYSTKIE PODPOWIEDZI "
co do głupich "pytań" to miałam na myśli to , że byłyśmy w gabinecie i została udzielona nam ta informacja , ale monika to jedno zdanie zapomniała ,( no zła jestem na siebie , jak nie wiem) i teraz gonić za lekarzem , z pytaniem , " panie doktorze proszę niech pan mi powtórzy co pan powiedział bo ja zapomniałam "
A jak długo będzie czekać na radio-chemioterpaię? W CO Bydgoszcz kolejki są około 2-miesięczne. I nijak nie idzie tego przeskoczyć- wszak inni też czekają.
Co do operacji- moja mama miała wykonaną operację w zbyt zaawansowanym stadium RSM; wówczas wydawało mi się, że to jedyne i najlepsze rozwiązanie więc bardzo prosiliśmy o nią lekarza , tym bardziej, że znajomy chirurg powiedział "ciąć i jeszcze raz ciąć". Życie pokazało, że tak nie jest- po operacji nastąpił bardzo gwałtowny rozsiew raka.
Pamiętam sytuację, jak spotkałyśmy na onkologii znajomą(mama była już po operacji i czekała na radiochemioterapię). Okazało się, że ma ona wyższy stopień zaawansowania RSM (IIIA) i była własnie w trakcie naświetlań. Mama powiedziała wówczas do mnie: "zobacz Bożenka ma gorzej, bo nie chcieli jej zrobić operacji". Od tej sytuacji minęły dwa lata- Bożenka żyje i jeździ nawet rowerem a moja mama nie żyje od roku.
Powyższa sytuacja potwierdza, że operacja w zbyt wysokim stadium pogarsza tylko sytuację i przysparza więcej niepotrzebnego cierpienia pacjentowi. Ponadto osłabia znacznie organizm, który jest potrzebuje dużo sił podczas radio-chemioterapii.
Bądźcie więc dobrej myśli- lekarz na pewno chce Wami dobrze pokierować.
nie wiem ile będziemy czekać , po tej tomografii ma czekać na telefon , wziął dwa numery co by mieć pewność że do kogoś się dodzwoni . Mama się przestraszyła że nie operacja , wydawało jej się ( zresztą jak i mi ) że to standard operacja , ale wyjaśnił jej że każdy przypadek jest inny , i że u niej radio-chemioterapia będzie skuteczniejsza . Pościągałam trochę artykułów i siedziałam i jej czytałam o skuteczności i zasadności tej terapii , ciągle zaznaczając że lekarz wie co robi i nic innego nam nie pozostaje jak mu zaufać , anie udawać mądrzejszego od niego . Przeraża mnie ten czas , Mama co jakiś czas plami raz więcej raz mniej czasami nic . I ten czas te słowo wypowiadam non stop w myślach" czas nam ucieka bezpowrotnie" Bardzo mi przykro że Twoja Mama , nie wygrała tej ciężkiej walki bardzo mi przykro .
Witam Was ponownie . Dzwonili do nas z Warszawy , Mama ma się stawić w poniedziałek , i zostać 5 tygodni , rozpłakała się spanikowała . Mam do Was pytanie czego mniej więcej ma się spodziewać ? jak te naświetlania się odbywają ?
Cieszcie sie, ze leczenie sie zaczyna!
Jak to wyglada? Chociaz piszesz o naswietlaniach, przypuszczam, ze beda to naswietlania z jednoczesna chemia raz w tygodniu.
Na pewno da sie to przezyc!
Samo naswietlanie trwa kazdego dnia pare minut. Nie jest bolesne, jedyna nieprzyjemna rzecza jest "wycie" maszyny. Na pewno po paru zabiegach ustana krwawienia/plamienia.
Skutki uboczne - stopniowe, coraz silniejsze oslabienie, problemy z jelitami, biegunka, oparzenie brzucha. Poza tym uszkodzenie szpiku kostnego - temu raczej winna jest chemia, ale napromieniowanie doklada swoje.
Trzeba duzo odpoczywac, starac sie oslaniac jelita, pielegnowac napromieniowana skore, przyjmowac srodki przeciwwymiotne po chemii, jesc. Z jedzeniem prawdopodobnie bedzie coraz gorzej, ale zazwyczaj sa potrawy stosunkowo dobrze tolerowane. Mi pomogly zestawy sucharek-ziemniaczek-kisielek.
Po zakonczeniu naswietlan z dnia na dzien bedzie coraz lepiej, i to jest naprawde z dnia na dzien, doslownie.
wiesz ja się ciesze że w końcu coś ,,,z tym rakiem'''' się robi . Mama pewnie też tylko ten pierwszy szok . Czy te wszystkie skutki uboczne , czy zaopatrzyć ją już teraz mniej więcej w jakieś leki typu coś na te jelita , oparzenia ? i jeszcze martwi mnie to osłabienie , Mama jest osobą bardzo zdezorientowaną zwłaszcza w stresowych sytuacjach , czy to leczenie ta terapia przykuje ją do łóżka szpitalnego ? boi się tego , nie jesteśmy z Warszawy i boi się że sama sobie nie poradzi . jakoś wszystko poukładam tak by być przy niej , ale i ja zdaje sobie sprawę że przyjdzie taki dzień że mnie będzie.
To na pewno nie jest szczesliwa sytuacja, ze musi zostac w szpitalu na caly czas i prawde mowiac, nie wiem, co poradzic. Dobrze by bylo, gdyby ja odwiedzano najczesciej jak to mozliwe. Moze jacys znajomi? Co do lekarstw - nie wydaje mi sie, zeby juz teraz trzaba sie tym zajmowac. Lekarstwa na wymioty na pewno dostanie przed i po chemii. Inne skutki uboczne beda i tak pojawiac sie stopniowo, a leki na to sa i tak dostepne w kazdej aptece - mam na mysli biegunki i oparzenia. Owszem, leczenie jest obciazajace, ale to nie znaczy, ze bedzie przykuta do lozka na 5 tygodni i nie bedzie w stanie sie poruszyc! Az tak zle byc nie powinno!
nigdy bym nie przypuszczała że aż tak , życie przewartościuje wszystko . Dziś w naszej sytuacji ten telefon to powód, by się "cieszyć" . Trwało trochę , czekając na słowa..."proszę przyjechać". Jak na wojnie , każdy uzbrojony gotowy do walki . Poniedziałek dzień kiedy Mama rozpocznie swój własny szturm , i będą walczyć między sobą odpierając ataki . Bitwa o życie ! Dzięki Ci wielkie za odpowiedzi , jestem Ci ogromnie wdzięczna .
Witam . Mama w szpitalu od poniedziałku i od poniedziałku naświetlania , w środę pierwsza chemia . Rozmawiałam z lekarzem , pytałam o markery , nie wiem jakie są , lekarz powiedział że to raczej mało istotne teraz , dla niej , że będą potrzebne później do porównań . Mama znosi wszystko dzielnie , dziś miała 'załamanie pogody ducha' znikł uśmiech , płynęły zaś łzy . Stwierdziła że 'żałość jakaś ją dopadła' Choć w sumie dziś moim zdaniem ogólnie cała była rozbita . Wolne kroki trzymanie mnie za rękę rozbiegane oczy drżące ręce . Dużo z nią rozmawiałam tłumaczyłam , zmieniałam temat na inny i na powrót tłumaczyłam , po co tu jest i że wszystko jest dla niej po to by jej pomóc . 'pielęgniarki miłe pomocne , lekarz uprzejmy więc jak Cię coś niepokoi lub coś dolega , mów , pytaj' wieczorem moja waleczna Mama wróciła z uśmiechem i słowami 'dam rade' Zapytam Was czy te załamanie nastroju to skutek chemii? I zapytam jeszcze 'może to i blachę pytanie , ale i tak zapytam , bo nie mam w sumie śmiałości zapytać o to personel szpitala' W szpitalnej kawiarni są racuchy z jabłkami , Mamie ogromnie smakują , więc moje pytanie , czy może je szamać bez konsekwencji ?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum