Mama dostaje kroplowki wzmacniające, morfinę na ból, i dwa razy dostała krew. Od wczoraj czuję się dobrze dużo śpi, chce juź jeść. Narazie jelita jeszcze nie podjeły pracy. Nic dokładnie nie wiem bo lekarz czeka aż mama dojdzie do siebie i obiecał z Nami porozmawiać szczegółowo. Na USG wyszło że jest troche płynu, lekarz mowil że sporo zrostów wycieli, jelita posklejane były. Może dlatego mame tak od dluzszego czasu bardzo bolał brzuch. Jak dowiem sie czegos wiecej to dam znać.
Trzeba poczekać co lekarz powie dokładnie lub jaki będzie wypis ze szpitala, bo dokładnie nie wiemy nic.
Nich mama dochodzi do siebie, je jak może i czekamy na dalsze informacje.
Lekarze nie spodziewali się, że ten guz jest tak wielki. USG pokazywało ponad 4cm a po otwarciu brzucha okazało sie inaczej. Jest jakoś połaczony ( żyłami lub naczyniami nie wiem) z innymi okolicznymi narządami, gdyby lekarze usuneli guza to doszło by do martwicy tych narządów. Nacieków na inne narządy nie ma, ja poprostu źle ostatnio zrozumiałam. Dziś na spokojnie wytłumaczył chirurg. Mama jest bardzo słaba po operacji, zaczeła od wczoraj jeść i bóle powróciły. Dawaja morfine i jakieś inne środki na ból. Boi się wyjść do domu, że nie poradzi sobie z bólem. Lekarze mówią, że jest za słaba na chemie, morfologia niby dobrze, ale to za mało, jest wychudzona. Nie wiem co zadecyduje Onkolog. Ogólnie poinformowali by liczyć się powoli z najgorszym. Nie dociera jeszcze do mnie to wszystko. Mama jest załamana. To wszystko jest za późno.
licealna91, Sądząc po roczniku w nazwie (?) jesteśmy rówieśniczkami.
Zdajesz najważniejszy egzamin w życiu. Dasz radę. Proza życia.
Czy rozglądałaś się za hospicjum domowym w Waszej okolicy?.
To fantastyczna sprawa. Przyjdzie lekarz, pielęgniarka dostaniesz recepty, wszelkie środki potrzebne żeby zapewnić mamie komfort. Najważniejsze, że pomogą Wam w walce z bólem.
Pozdrawiam:*
_________________ Co Cie nie zabije to Cie wk....zdenerwuje...
licealna91,
Nie wiemy czy nacieka czy guz jest tak blisko ważnych arterii, innych narządów, bo nie widzimy wyników ale jeśli tak jest to usunięcie jest rzeczywiście wtedy bardzo ryzykowne i niebezpieczne dla życia.
licealna91 napisał/a:
Lekarze mówią, że jest za słaba na chemie, morfologia niby dobrze, ale to za mało, jest wychudzona.
To również jest prawdą, jeśli pacjent jest wychudzony osłabiony to chemioterapia byłaby morderstwem.
licealna91,
Miejscowo mocno zaawansowany włącznie z sąsiadującymi narządami i naciekający wątrobę, rzeczywiście nie ma możliwości usunięcia operacyjnego, przykro mi bardzo.
Lekarze chcą zakwalifikować mame do chemii. Morfologia dobra, przybrała 3kg, tylko ten cholerny ból bardzo ją osłabia. Ma siłe woli walki. Ma plaster, bierze Morfine w tabletkach 20mg i dodatkowo Instanyl w aerozolu bierze raz dziennie małe psiknięcie po większych dawkach jest jak naćpana odlatuje. Jutro mamy wizytę u Onkologa, więc dam znać co i jak zdecydował. Ordynator na pytanie mamy " czy gdyby guz się zmniejszył po chemii czy byłaby możliwość ponownego otwarcia i wyciecia guza" odpowiedział, że według niego jest to guz nieresekcyjny, a jeśli chce to ma próbować gdzie indziej. Jeden z chirurgów podpowiedział o termoablacji, ale czy jest sens i czy jest to refundowane? Z tego co czytam to koszt 12-15 tyś i wzwyż. Tak bym chciała pomóc mamie:(
Ordynator na pytanie mamy " czy gdyby guz się zmniejszył po chemii czy byłaby możliwość ponownego otwarcia i wyciecia guza" odpowiedział, że według niego jest to guz nieresekcyjny
Zapewne ma rację ponieważ guz obejmuje sasiadujące narządy i nacieka wątrobę. Usunięcie samego guza - jeżeli wogóle byłoby to technicznie możliwe - nie zatrzymałoby dalszego rozwoju choroby bo pozostawione resztki nowotworu dalej by "siały".
licealna91 napisał/a:
Jeden z chirurgów podpowiedział o termoablacji,
Zabieg jest mało inwazyjny dla organizmu chorego a może poprawić znacznie komfort życia a nawet je przedłużyć.
Tu cytat: Termoablacja, czyli leczenie guzów nowotworowych (pierwotnych bądź przerzutowych) za pomocą wysokiej temperatury jest swego rodzaju nowością. Na świecie stosuje się tę metodę od ponad 10 lat, w Polsce od 2-3 lat. Zabieg polega na tym, że elektrodę w postaci igły wprowadza się w centralne miejsce guza pod kontrolą USG i generuje się prąd zmienny wysokiej częstotliwości. Dzięki zjawisku tarcia, w poddawanej przepływowi prądu o wysokiej częstotliwości tkance, wzrasta temperatura i zniszczeniu ulegają białkowe struktury komórki nowotworowej.
Zabieg jest mało inwazyjny dla organizmu chorego, jest tzw. bezkrwawą operacją. Korzyści dla chorych to przedłużenie życia i poprawa jego komfortu. Chirurdzy nie rozcinają jamy brzusznej pacjenta, nie ma więc trudno gojących się ran. Już następnego dnia po zabiegu pacjent może opuścić szpital. Termoablacja może być zastosowana w przypadku guzów nowotworowych dotyczących tkanek miękkich (wątroba, nerki, płuca). Ostatnio trwają próby zastosowania termoablacji w przypadku guzów kości.
źródło: http://www.onkonet.pl/dp_faq.html
Nie wiem czy termoablacja znajduje zastosowanie przy raku żołądka.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
W mamy przypadku raczej jest to niemożliwe, piszę raczej bo nie mamy aktualnych wyników mamy a tylko Twoją informację
licealna91 napisał/a:
że ten guz jest tak wielki. USG pokazywało ponad 4cm a po otwarciu brzucha okazało sie inaczej. Jest jakoś połaczony ( żyłami lub naczyniami nie wiem) z innymi okolicznymi narządami, gdyby lekarze usuneli guza to doszło by do martwicy tych narządów
Termoablacja stosowana jest głównie w przypadku narządów miąższowych - najczęściej w guzach litych wątroby (nie przekraczających 5 cm) a u mamy z Twojego opisu wynika, że jest to postać bardziej zaawansowana niż guz konkretnie ograniczony, tu mamy również naciekania.
licealna91 napisał/a:
tylko ten cholerny ból bardzo ją osłabia
Zgłoś to lekarzowi, może trzeba leczenie przeciwbólowe zmodyfikować.
U mamy jeśli będzie leczenie to tylko paliatywne, postaraj się załatwić jak najszybciej skierowanie i opiekę hospicyjną.
licealna91 napisał/a:
Tak bym chciała pomóc mamie:
Na pewno ale teraz zadbaj żeby mamę nie bolało i nic na siłę, żeby mamy nie męczyć wyczerpującym leczeniem, rozważ z lekarzem czy w mamy stanie podanie chemii pomoże choć na jakiś czas czy nie będzie zbyt obciążające w mamy stanie.
licealna91 napisał/a:
po większych dawkach jest jak naćpana odlatuje.
Powiem tak, że wolałabym żeby "odlatywała" ale przynajmniej miałabym świadomość, że nie cierpi i nic nie boli ani się wtedy nie boi bo świadomość jest ograniczona a tak mama zwyczajnie cierpi z bólu, jak człowieka boli to słabnie i wszystkiego się odechciewa, żyć też.
Z wypisu jest tylko opisane to co wysłałam w pliku. Odległych przerzutów nie stwierdzono. Miała USG Tomograf i RTG klatki piersiowej. Wszystko czyste prócz tego guza w wątrobie. Morfologia aktualnie w normie a miała ich sporo w trakcie pobytu w szpitalu. Ordynator wręcz zachęcał mame do chemii która przedłuży życie. Tylko pytanie o ile? Czy jest sens męczyć mame i czy pomogła by w bólu. Może lepsze byłoby naświetlanie. Jutro porozmawiamy z Onkologiem. Jeśli chodzi o Hospicjum to mamy opieke już przed operacją. Lekarz z hospicjum jest chirurgiem w Szpitalu więc ze wszystkim jest na bierząco był lekarzem prowadzącym, gdy mama leżała na oddziale. W razie mamy dzwonić gdyby się coś działo.
Ordynator wręcz zachęcał mame do chemii która przedłuży życie. Tylko pytanie o ile? Czy jest sens męczyć mame i czy pomogła by w bólu.
Chemia paliatywna napewno pomogła by w zwalczaniu bólu - taki jest jej cel. Czy przedłuży życie trudno na 100% powiedzieć - może trochę.
licealna91 napisał/a:
Może lepsze byłoby naświetlanie. Jutro porozmawiamy z Onkologiem.
Zarówno naświetlanie jak i chemia paliatywna, pomimo że mają na celu poprawienie jakości życia u osób u których zakończyło się leczenie radykalne, maja działania uboczne. Trzeba wybrać te mniejsze "zło", tu onkolog napewno coś doradzi i zaleci.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Ordynator wręcz zachęcał mame do chemii która przedłuży życie. Tylko pytanie o ile?
Celem chemii paliatywnej nie jest przedłużenie życia choć i to się może zdarzyć ale na pewno mamy mniejsze skutki przyjmowania chemii paliatywnej od zostawienia raka samego sobie i nic nie robienia.
Chemii paliatywnej nikt nie poda jeśli wyniki będą kiepskie czy pacjent wychudzony, wyczerpany, to wszystko ma wpływ na podanie chemii, jeżeli lekarz uważa, że mama da radę ją przyjąć to można spróbować, przerwać zawsze można. Zrezygnujecie z tej opcji to możesz mieć później pretensję do siebie, że mogliście chociaż spróbować, a co mama chce?, chce chemię?
Tak mama chce chemie, chociaż się boi bo po poprzedniej chemii strasznie sie czuła, biegunki, bóle jelit, nie mogła jeść, bardzo wyczerpana była po każdej serii, ale szybko wracała do sił. Mama ma silny organizm dużo wytrzyma. Wiem że nic nie robienie byłoby gorsze, poprostu boimy się. Najważniejsze by nie rósł ten gad a rośnie dość szybko, i nie bolało. Najgorsze bóle są po jedzeniu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum