Przepuklina nie jest groźna, dopóki jest odprowadzalna - tzn. daje się "wepchnąć" z powrotem. Onkologa na razie nie trzeba, każdy lekarz Ci to sprawdzi.
Może "bulgotać" bo to kawałek jelita
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Paulina moj tato ma okolo 3 duzych przpeuchlin wielkosci glowy dziecka...bo przy pierwszej i drugiej operacji Pan Dr,zapomnial zalozyc siatki..A teraz go niezoperuja..wiec musi z tym zyc...
Te przepukliny powiekszyly mu sie po kazdym wymiotowaniu po chemi...
Wiec biedny musi z tym zyc jak i z rakiem..Jak na razie musi nosic caly czas pas sciagajacy aby wiecej mu nie wyszlo...
Wiec dobrze by bylo zalozyc pas moze sie samo wchlonie,ale znow jak mam ma wodobrzusze to nei jest wskazane...Ale musisz skonsultowac z lekarzem...
u mojej mamy nie jest to okragle ani bardzo wypukle. Jest raczej dlugie tak na 5 -6cm. Jestem teraz na studiach,dzwonilam teraz do cioci ktora jest z mama i mowila ze nic raczej takiego nie wyczuwa. Jutro bede w domu. Juz sama nie wiem.. a jest mozliwe ze to organy sa takie nabrzmiale ? A moze po prostu wodobrzusze jest dzisiaj wieksze i ciocia tego nie zauwaza ?
Prawdopodobnie jest to przepuklina kresy białej - tak wynika z opisu. Głowa do góry, to nic bardzo poważnego
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
napiszę Ci, jak jest u mojej Mamy z wodobrzuszem nowotworowym. otoż pojawiło się 3 dni po operacji wyciecia raka z odbytnicy. brzuch był ogromny.ponieważ z całego cięcia wydostawała się ciecz rozcięto dwa szwy i powstała dziura, spora, z której do dzisiaj wydostaje się płyn (operacja była 25 listopada). w tej chwili mama jest na oddziale paliatywnym/ hospicjum. wszyscy opiekujący się mama twierdza zgodnie, ze ta dziura to szczęście w nieszczęściu. inaczej trzebaby było cewnikować (mama ma ponad 80 lat, nie wyraziła zgody na chemię). płyn zmienia swoja barwę oraz zmienia się jego ilość (od kilku litrów dziennie po chyba ok. litr). był ropny, potem zółtawy, przezroczysty, teraz jest zółto - biała ropa. ma bardzo nieładny "zapach". mama dostaje furosemid i objętość tego się zmniejsza. charakterystyczne jest to, ze jak mama siedzi chwilę dłużej lub próbuje zrobic kilka kroków, następuje "chluśniecie" i płyn wylatuje, mamie w sekundzie robi się bardzo słabo. nasza doktor mówi, że jak ten płyn wylatuje to momentalnie obniza się ciśnienie i stąd ta słabość. do tego występują nudności, których nie da się usunąć lekami. inne objawy jak wymioty, ból leki paliatywne "zabrały".w brzuchu bardzo wyraźnie słychać chlupotanie. pasa brzusznego nie stosujemy. po operacji na chirurgii nakazano mamie ten pas zakłądać, bo nikt nie zwracał uwagi na wodobrzusze. nakładanie pasa nasilało słabość i powstawało błedne koło. pani doktor mówi, że z każdym dniem mama będzie coraz słabsza i tak się dzieje.
Malinka70, sledze twoj wątek na bieżąco. Ja wybieram sie do hospicjum w piatek zeby cos pozalatwiac ale mama na razie nic o tym nie wie. Chodzi mi o hospicjum domowe,zeby byc pod stala opieka lekarza. Bo poki co mama dobrze sie czuje, kiedy odbarczamy plyn to nawet jej nie oslabia. Jestes bardzo dzielna, chcialabym tez byc taka kiedy to wszystko sie pogorszy.. a tak bardzo sie boje,
Plyn mojej mamy jest raczej zolty, raz jak woda a raz mleczno-zolty. Nie wiem ile czasu nam zostalo..nie mam odwagi zapytac o to lekarza prowadzacego. Moja mama tez odmowila chemii, ale to dlatego ze wykryli raczysko w bardzo zaawansowanym stadium,kiedy byla juz zoltaczka i fusowate wymioty.. pozostala tylko chemia paliatywna ,ktora moze przedluzyc mamie zycie. Lekarz jednak powiedzial, ze ok 20% reaguje na chemie. Reszta to jak wiadomo.. chemia bardzo oslabia. Mama sie tego boi bo jak wspominam ciagle w watku dobrze sie czuje i bardzo duzo je.
Sciskam Cie mocno!
hospicjum domowe (na początek) to świetny pomysł. ja miałam wewnętrzny opór, bo jak pisałam w swoim wątku, kojarzyłam je z "umieralnią". nic takiego nas nie spotkało. mama ma pomoc i o to chodzi.
nie wiem, jakie sa hospicyjne zwyczaje w Twojej miejscowości. u mnie to się naprawde sprawdziło.
Dwa razy w tygodniu przyjmuje pani psycholog. u mamy była dwa razy. porozmawiały sobie o wszystkim. mama na przemian płacze, potem wpada w deprechy (bo żal umierać), potem ją boli, potem się trochę jeszcze śmieje. najważniejsze, że nie boli.
Uczynię dygresję w Twoim wątku - może Ci pomoże.
Ja też się uspokoiłam. Moje poczucie winy jest coraz mniejsze.
nie pytam, ile czasu jeszcze zostało. Sytuacja jest dynamiczna i w tym stanie, w jakim jest mama, wszystko się może zdarzyć. Ciesza małe rzeczy - że zjadła, że jelito się opróżnia (z tym sa duze kłopoty).i działa zasada - tylko dzisiaj.
To dla nie bardzo trudna sytuacja - mama manipuluje, jest złośliwa. ja się złoszczę w środku, ale dostaję cierpliwość wobec mamy i umiem jej towarzyszyć. a początku jej chorowania zatraciłam się w sytuacji i odstawiłam wszystkie swoje sprawy na boczny tor. ale pomyślałam sobie, ze przeciez życie toczy się dalej, a ja długo tak nie mogę funkcjonowac, na tak wysokich obrotach. spalę się. a jestem jeszcze tu potrzebna. i tak powoli oswajam się z sytuacją.
U nas niestety coraz gorzej :( mama bardzo oslabla. Z lozka wstaje tylko do toalety i to podtrzymujemy ja zeby nie upadla. Stracila smak. Wczoraj zjadla tylko cos rano a potem caly dzien poskubala tylko troche owocow. Ciocia wezwala wczoraj lekarza bo myslalysmy ze moze cos sie zlego dzieje, dlatego mama w takim stanie, ale cukier ok,cisnienie tez i osluchowo stwierdzil ze wszystko w porzadku. Dzisiaj mama jedzie do szpitala na badania. To jelito,ktore wyczuwalam samo zniknelo. Niepokoi mnie tez fakt, ze mama sie zapomina. Wczoraj szukala tabletki na uspokojenie, ktora ja jej podalam a za minute podniosla sie i szukala znowu tej samej. Nie dala sie przekonac ze przed sekunda wziela:( boze daj nam duuzo sily... :(
Trzymajcie sie Paulinko. Doskonale rozumiem,,co czujesz. Przezywamy podobnie. Badz przy mamie i wspieraj ja. Tyle mozemy zrobic. Mi pomaga bardzo, ze moge tu napisac. U mojej mamy lekka poprawa. Ale bardzo jej puchna nogi. Bardzo. Pani doktor mi powiedziala, ze tak to jest w tej chorobie i wodobrzuszu,,ze z kazdym dniem sie slabnie. Przytulam Cie mocno. Damy rade.
Zabrałam mame na oddział, podali jej kroplówki z elektrolitami i dzisiaj jest już znaczna poprawa. Zjadła 3 posiłki, nieduże ale zawsze. I właśnie leży i ogląda telewizor a nie przysypia jak zawsze rozmawiałyśmy dzisiaj długo i o wszystkim. Na takie dni właśnie czekam. Miejsce w hospicjum domowym już mamy. Będzie działało od tego tygodnia. Od poniedziałku ma przychodzić pielęgniarka podawać mamie kroplówki.
Od paru dni mamie w nocy ulewało się z tego drenu w brzuchu. Wydawało jej się, że pewnie się "otworzył", ale dzisiaj zauważyłam, ze to wcale nie leci z drenu tylko z dziurki w brzuchu. Dzwoniłam na onkologie, ale Pani stwierdziła, że jeśli dren jest drożny to wszystko ok. woda moze się wylewać obok. póki jest drożny to raczej go nie wymienią, ale kazała przyjechać w poniedziałek na oddział,żeby zobaczył to lekarz.
ostatnio pisałam, ze mama po kroplówkach czuje się lepiej, jednak na drugi dzień sytuacja się bardzo zmieniła. mama nie przespała nocy. Ja musiałam pojechać na studia, a wieczorem była pielęgniarka i podłaczyła kroplówki po ktorych mama znow troche lepiej sie poczuła. Była bardzo zmęczona i osłabiona. Mama czasami już odmawia jedzenia. Ma zimne stopy i trudności z oddychaniem. Mówi, że zaraz się udusi, że nie może nabrać powietrza dobrze do płuc.
Dlaczego tak się dzieje? Co to oznacza? Czy zbliża się to najgorsze? :( Mama coraz częściej mówi o śmierci. Mówi, że boi się umierać.. nie wiem co mam jej powiedzieć, zwyczajnie brakuje mi słów :( czuje się jak zablokowana. od diagnozy dni są bez sensu.. o niczym innym nie myśle. nie wyobrażam sobie życia dalej. teraz działam, robie wszystko co w mojej mocy, zeby dać mamie wszystko to, czego potrzebuje. ale boje się , że pękne..
jak rozmawiać z mamą? co mówić ?
[ Dodano: 2015-01-20, 02:35 ]
zapomniałam dodać, że od jakiś 2 tyg kiedy mama przysypia nie do końca zamykają się jej oczy.. nie wiem dlaczego tak sie dzieje?
Paulinko, jesteście pod opieką hospicjum? Może mama ma jakieś przerzuty? skoro tak ciężko oddycha, może wodobrzusze a może choroba tak szybko postępuje. Niestety ograniczenie jedzenia, a później zaprzestanie, czy też zimne stopy to nie są dobre objawy. Może coś z krążeniem, ciśnienie dobre?
Mama jeszcze z Tobą normalnie rozmawia więc nie dziw się, że boi się śmierci, jeśli chce o niej rozmawiać, rozmawiaj, słuchaj co mówi, uspokajaj. Może znajdź tematy zastępcze, żeby ją odciągać od takiego myślenia, opowiadaj co na studiach, co się dzieje ogólnie. Sama wyczujesz, czy mama chce takich rozmów czy też nie, znasz przecież mamę najlepiej.
Każdy z nas nie wyobraża sobie jak to będzie później, ale życie toczy się dalej i my razem z nim, brutalna prawda ale prawda. Nie pękniesz, dasz radę, tak jak my tutaj wszyscy, siły same przyjdą, bo wiesz, że musisz mamie pomóc. Choć mocno boli to działamy jak w transie.
Dużo siły Paulinko, bardzo mi przykro, że jesteś taka młoda a musisz zmagać się z tak trudnym doświadczeniem, pozdrawiam.
[ Dodano: 2015-01-20, 02:35 ]
zapomniałam dodać, że od jakiś 2 tyg kiedy mama przysypia nie do końca zamykają się jej oczy.. nie wiem dlaczego tak sie dzieje?
Nie odpowiem ci dlaczego tak się dzieje, a jedynie to, że u mojej mamy było dokładnie tak samo i niestety nie był to dobry znak
A mi jest przykro,ze tak mloda osoba ,ja jestem tylko kilka lat mlodsza od Twojej mamy ,ktora tylko przezyje pol swojego wieku i musi odejsc w meczarniach....
A ty Paulinko jestes mloda.....i jakos to przezyjesz..ale brak matki bedziesz odczuwac cale swoje zycie.....
Ja sobie nie wyobrazam zycia bez swojej mamy ,a wiem ze niedlugo jej zabraknie ...i to tylko widuje ja raz do roku..ale wiem ze jest tam i ze rozmawiamy przez telefon codziennie....
Takie zycie....i kazdy zyje swoim zyciem..ale najgorsze jest jak masz sie przygotowac do czyjejs smierci.....
Ale badz dzielna Paulinko....ja ty bedziesz to i mamie bedzie lzej....
Zapytaj mamie czy moze ma jakies marzenie..ktore mozesz jeszcze spelnic....aby sprawic jej chociaz troche radosci.....
Nie moge pisac..bo majac raka w rodzinie..serce mi peka,ze tez moge przez to przechodzic..
Trzymja sie...
dziękuje za Wasze odpowiedzi.
Mama jest pod opieką hospicjum od dzisiaj. Ciśnienie i cukier jest w porządku. Jest rozsiew do jamy otrzewnej. na ost badaniach podejrzenie przerzutu na wątrobie i lewej nerce. Na chwilę obecną nie wiem gdzie już jest rak :( może być wszędzie.
Rozmawiam z mamą dużo, wiem kiedy chce mówić, a kiedy chce odpoczywać. Serce mi pęka jak mówi, że sie boi umierać. Nie wiem jak ją wtedy uspokoić, mówie, żeby sie nie bała, ale wiem,że to niewiele daje :( czuje sie taka bezradna. Nie wiem czy nazywać już rzeczy po imieniu czy mówić mamie , że musi być dobrze.. Czuje, ze mama chciałaby porozmawiać szczerze o śmierci ale ja nawet nie wiem jak z nią o tym rozmawiać. Najzwyczajniej brakuje mi słów..
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum