Witam, długo mnie nie było. Ale to wina tego, że mamy rok szkolny, więc wpadam w szkolny kierat "Kubę zawieźć na 8 do szkoły, Jasia na 11, odebrać Kubę, odebrać Jasia, zawieźć po południu na angielski - jednego w poniedziałek, jednego we wtorek - trening piłki nożnej Jasia itd..., do tego Olga, mój wilczy apetyt (jedzenie, odkąd powróciły smaki, zajmuje mi sporo czasu - uwielbiam to, jakbym uczyła się od nowa jeść"). We wtorek miałam konsultację laryngologiczną (paszcza na oko pani doktor wygląda nieźle, jedno miejsce jest owrzodzone od poparzenia, dostałam całą listę, co robić - albo czego nie robić, żeby uniknąć refluksu żołądkowego, gdyż kwas żołądkowy drażni przełyk i śluzówkę), w środę kontrolne TK, teraz czekam dwa tygodnie na wynik i 30-go września wizyta u onkologa, jeszcze dwa tygodnie temu miałam delikatną anemię, ale sok buraczany i wino Egri Bikaver zrobiły swoje. Tak podskoczyła mi morfologia, ze sama ze szczęścia nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Tak jak pisałam - jem, piję winko (lampkę dziennie, zeby nie było wątpliwości
). Przestały mi lecieć włosy, więc w końcu zafarbowałam odrosty. Czuję się świetnie, tylko jestem pełna obaw o wynik tomografii. Pozdrawiam wszystkich.
[ Dodano: 2011-09-16, 22:18 ]
Tak mi się teraz przypomniało, jak przechodziłam leczenie, najtrudniejsze momenty, zwłaszcza, kiedy leżałam w łóżku po chemii, obok mnie moja malutka Olga a ja nie miałam siły nawet uśmiechnąć się do niej, albo kiedy straciłam na tydzień głos i nie mogłam do niej powiedzieć jak bardzo ją kocham... Teraz z perspektywy półtora miesiąca po zakończeniu leczenia mogę stwierdzić, ze nie było źle, szybko doszłam do siebie a teraz nadrabiam czas z Olgą i z chłopcami.